1. Przemiana

20.3K 632 105
                                    

Poczułam to. Drżenie rąk, opanowujące mnie od środka ciepło i... szczęście. Wzywał mnie. Chciał, żeby to nastało właśnie teraz. Zaczęłam się bać. Przestraszona dyszałam ciężko. Chciałam do moich rodziców, byłam tylko 10-letnim szczeniakiem.

Dlaczego akurat teraz?! W chwili, gdy jestem tylko z młodszą, niedoświadczoną przyjaciółką w dodatku w środku drogi do domu? To nie miało tak wyglądać. Za wcześnie. Tak bardzo się bałam, zżerał mnie strach!

Nie wiedziałam co się dzieje, gdy nagle moje ciało zaczęło się trząść i czułam, jakby kości miały się rozerwać z bólu. Starałam się nie krzyczeć, ale to było za silne - oparłam dłonie na kolanach próbując zapanować nad swoim ciałem.

- Gina, twoja mama mówi, że chce z tobą rozmawiać - Shay nie wiedziała co ma zrobić i trzęsącymi się dłońmi trzymała telefon. Stała metr ode mnie, widziałam w jej oczach, że też się boi, ale nie tylko o mnie. Bała się o siebie.

- Nie... dam rady - wyłkałam cicho osuwając się na ziemię. Podparłam się na łokciach, nie mogłam tu zostać.

- Proszę cię - wychlipała, co na prawdę rzadko się zdarzało. Choć dwa lata młodsza ode mnie, zawsze była opanowana i trzymała nerwy na wodzy.

- Gina! - krzyczała po drugiej stronie, ale nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Wychrypiałam ciche "przepraszam" i ostatkami sił wbiegłam w głąb lasu. Nie chciałam, żeby to widziała, a co gorsza - gdybym ją zraniła.. Biegłam, a moje nogi paliły żywym ogniem, czułam dokładnie każdy, najmniejszy mięsień. Ból przejął całe ciało, a ja zawyłam głośno upadając pod jakimś drzewem.

Bałam się! Nie, ja byłam przerażona! Nie wiedziałam jak przechodzi się przemianę, nie wiedziałam co muszę robić. Miałam się tego dowiedzieć dopiero za jakiś czas! Pierwszy raz zazwyczaj nadchodzi z dniem jedenastych urodzin lub tych okolicach, a ja miałam do tego dnia jeszcze ponad pół roku czasu. To nie miało prawa się dziać!

Rozglądnęłam się sapiąc. Nie ufałam sobie w tamtej chwili. Nienawidzę czuć się bezsilna, a właśnie wtedy ta emocja wypełniała mnie całą.

Nagle, nie wiem jakim cudem, wyczułam, że nie jestem tam sama. W oddali ktoś był. Wciągnęłam powietrze nosem i zmarszczyłam go. Było ich więcej. Tym bardziej się przeraziłam, co jeśli to dorosłe samce?! Nie byłam na terenie swojej watahy, równie dobrze mogli mnie zabić.

Załkałam żałośnie po raz kolejny, nie mogłam trzymać ust zamkniętych i się nie odzywać, co dodatkowo pogarszało moją sytuację. Nie mogli mnie przecież znaleźć!

~ Nie myśl o tym, bądź twarda ~ usłyszałam głos w sobie. Mówił do mnie prosto z serca. To było wspaniałe uczucie, pierwszy raz usłyszałam swoją wilczycę.

~ Boję się ~ wyznałam, ale nie byłam w stanie usłyszeć odpowiedzi. Kolejna fala bólu zalała moje ciało. Przewróciłam się na drugi bok i przyłożyłam ucho do ziemi. Ktoś biegł w moim kierunku. Ponownie poczułam, jak kości wbijają mi się w skórę.

- Gina! - usłyszałam ten wkurzający i irytujący głos. Co dziwne - słyszałam w nim troskę. Warknęłam wściekle, co on tutaj robi?!

- Gin! - byli już kilka metrów ode mnie.

- Spokojnie - kolejny głos - Blaise'a.

- Zamknij się! Idźcie stąd! - warknęłam i poczułam jak pazury przebijają mi paznokcie - Boli! - krzyknęłam przeciągając samogłoski i zwijając się w kłębek, ale to nic nie pomogło. Łzy spływały po moich policzkach jedna za drugą.

- Pilnujcie otoczenia, ja jej pomogę - Damon rozkazał swoim kumplom i po chwili Cole i Blaise zniknęli. Głupek, po co tu zostaje?! Chce się pośmiać i mieć mi co wypominać?

(Nie) chcę Cię, MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz