6. Pragniesz mnie

12K 558 42
                                    

Kilka następnych dni minęło jak z bicza strzelił. Cały wolny czas spędzałam z Shay i unikałam mojego Przeznaczonego jak ognia. Na prawdę nie chciałam się z nim widywać dopóki nie było takiej potrzeby. Z godziny na godzinę myśli w mojej głowie szumiały coraz głośniej.

Już za niecałe dwa dni miałam zostać przedstawiona watasze jako przyszła Luna i tym samym stanąć u boku Damona, gdy oficjalnie będzie przejmował tytuł głównego Alfy. Cała odpowiedzialność za wszystkich miała spłynąć na niego, a dokładniej, niestety, na nas.

Nasza sytuacja stała się tematem tabu. Większość wspominała scenę z balu, niektórzy podczas jej opowiadania dodawali jej kolorów i ubogacali w różne sposoby, ale najgorzej i tak było z Izzabell. Ta dziewczyna nie dawała za wygraną i to jedyna jej dobra cecha. Wredna, chamska, nie umiejąca przyjąć do siebie wiadomości, że jej "związek" z Damonem się skończył.

Oczywiście nie pomyślcie sobie, że jestem zazdrosna, nie. Po prostu nie potrafiłam zdzierżyć tego, iż obrażała mnie i wyzywała w gronie swoich znajomych. Jednym jest powiedzenie czegoś w twarz, bycie odważnym w tym czynie, a inaczej, gdy ktoś rozpowiada o tobie różne historie za twoimi plecami i wyzywa od najgorszych.

Ojj poczekaj. Kiedy tylko zostanie ogłoszone, że będę przyszłą Luną... Pożałujesz.

O wilku mowa... - zakpiłam w głowie. Brunetka przechadzała się w krótkich szortach i bluzce odsłaniającej brzuch po całym placu i dekoncentrowała ćwiczących samców. No dobrze, na prawdę była ładna, nie można było powiedzieć, że nie, ale czy swoją urodę musiała wykorzystywać w taki sposób? Wywróciłam oczami na jej marne czyny, a dziewczyna obok mnie zaśmiała się z niej cicho.

- Bogini, na co ona liczy? - zaśmiała się po raz kolejny i zaczepnie szturchnęła mnie w ramię.

- Nawet mi nie wspominaj, mam dość tej laski - westchnęłam. Nie to, że od razu do wszystkich miałam uprzedzenia, ale jej charakter na prawdę był nieznośny.

- No dobra... Kiedy się przeprowadzacie, tata już mówił? - zapytała z entuzjazmem, ale w jej oczach kryła się złośliwość. Zmroziłam ją wzrokiem, a następnie przeniosłam go na kobietę, która próbowała złapać dwójkę rozbrykanych chłopców, a raczej malucha i szczeniaka.

Przekręciłam głowę w bok, a przed oczami pojawiła mi się sylwetka mojego brata. Choć nie widziałam go trochę ponad tydzień, nie mogłam znieść tej rozłąki. Podejrzewałam, że on cieszy się ze spokoju, który miał beze mnie w pokoju obok, ale doskonale go rozumiałam. Kiedy byłam w jego wieku on denerwował mnie, a ja odwzajemniałam mu się teraz. To znaczy... nie nacieszyłam się tym długo.

Zarys męskiej twarzy, białych włosów i pięknych niebieskich oczu... nie.

- Za dwa dni przedstawienie i wtedy też mamy się przenieść - mruknęłam pod nosem - Na pewno nie mogę zostać u ciebie? - zrobiłam oczy szczeniaczka, ale ona tylko roześmiała się z mojej głupoty. Warknęłam cicho i wstałam szybkim ruchem.

Postanowiłam pomóc kobiecie z szalejącym potomstwem. Zbliżałam się do nich powoli, aby nikogo nie przestraszyć, ale starszy z nich wyczuł mnie już po pierwszych krokach. Stanął w miejscu i przechylił pyszczek na bok wpatrując się we mnie z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, a kiedy ten nie odwracał wzroku jego młodszy brat wykorzystał sytuację i wskoczył mu na grzbiet. Wilczek wystraszył się i uniósł gwałtownie, na co dziecko spadło i uderzyło głową o ubitą ziemię.

W ciągu paru sekund znalazłam się przy nim i nachyliłam się, aby zobaczyć jego twarz. Na ustach utrzymywał lekki grymas i powoli masował sobie tył głowy.

(Nie) chcę Cię, MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz