8. Gorączka

12K 503 81
                                    

Tak bardzo chciałam móc go nienawidzić. Mocno wierzyłam w to, że tak na prawdę to wszystko boli mnie... z tego fizycznego bólu, który mi wyrządził. Miałam nadzieję, że tylko o to chodzi. Jednak z minuty na minutę rozumiałam, że dodatkowo chodzi o samą osobę, która to zrobiła. Nie najważniejszym było, że bolało, ale to, iż była to ręka Damon'a.

Choć bardzo chciałam, nie mogłam pozbyć się tego z głowy. Tępo wpatrywałam się w lustro przede mną. Od incydentu minęło kilka godzin, podczas których nie miałam okazji do widzenia się z moim Przeznaczonym. Przysłał w zastępstwie siostrę i myślał, że będzie dobrze. Jakby miał nadzieję, że dzięki temu nikt się o niczym nie dowie...

Nie dowiedział się i nie dowie. Wilki szybko się regenerują, dlatego piętnaście minut po pojawieniu się opuchlizny i fioletowego koloru moje oko było już w stanie nienaruszonym. Nie mogłam tego jednak powiedzieć o swojej duszy, sercu i godności.

Słysząc skrzypnięcie drzwi w pierwszej sekundzie pomyślałam, że mógłby to być ON. Jednak nie. Dźwięk zamka odbił się w mojej głowie jak głośny plusk. Przymknęłam powieki, ponieważ głowa zaczynała mnie boleć coraz mocniej. Wyczuwając zapach jałowca i cytrusów otworzyłam ponownie powieki i zobaczyłam pochylającego się nade mną Cole'a. Uśmiechnęłam się lekko licząc, że w zamian ujrzę to samo i może poprawi mi się humor. Plany jednak zrujnował blondyn, ponieważ nawet na sekundę żaden z kącików jego ust nie uniósł się choćby minimetr. W jego oczach widziałam skruchę i współczucie.

- Proszę, przestań - westchnęłam odwracając twarz w przeciwną stronę. Nie chciałam tego oglądać, to było dobijające.

- On cię uderzył, moja Luno - szepnął przejeżdżając dwoma palcami po lini, która kilka godzin wcześniej miała inny kolor. Wstałam gwałtownie czując dreszcze na ciele. Dotknięcie innego, niesparowanego samca było... dziwnym doznaniem. Podeszłam do stolika i chwyciłam białe pudełeczko, ponieważ zbliżał się czas przyjęcia kolejnej dawki.

- Nie jestem Luną i nią nie będę - powiedziałam w tym samym momencie, gdy drzwi się otworzyły, a w nich stanął Canis. Skupił podejrzliwy wzrok na czarnej kapsułce w mojej dłoni. Nie przejęłam się tym jednak i włożyłam ją do ust popijając wodą. Skrzywiłam się ledwie-zauważalnie przez jej gorzki smak.

- Cole, mógłbyś nas zostawić? - zapytał znacząco.

- Żebyś znów ją uderzył? - zakpił krzyżując ręce na piersi.

- Nie pozwalaj sobie, jestem twoim...

- Alfą? Tak, wiem - wzruszył ramionami - I co? Dasz mi karę? Proszę bardzo, ale nie skrzywdzisz jej ponownie - z gardeł obu wydarło się groźne warczenie. Przewróciłam na to oczami i stanęłam pomiędzy nimi.

- Skończyliście? Cole, dziękuję ci bardzo za troskę - uśmiechnęłam się delikatnie, co tym razem odwzajemnił - Muszę jednak poważnie porozmawiać z moim Mate - westchnęłam, a on skinął głową. Bez słowa wyszedł z pokoju uderzając barkiem swojego najlepszego kumpla, który jednak nie zareagował w żaden sposób na ten gest, tylko wpatrywał się we mnie. Minęło kilka minut zanim któreś z nas się odezwało. Nie patrzyliśmy się na siebie.

- Czuję się jak w pieprzonym filmie i czekam tylko na moment, gdy ktoś wyjedzie z tekstem "Chcę rozwodu" - warknęłam. Postanowiłam nie marnować czasu i udałam się do łazienki po drodze zabierając piżamę, na co Canis nie zareagował w ogóle.

Przechodząc obok w moje nozdrza uderzył jego mocny zapach. Przystanęłam za nim kawałek napawając się tym przez ułamek sekundy. Westchnęłam i potrząsnęłam głową, aby się obudzić z amoku. Przeszedł mnie dreszcz. To już za niedługo. Jeszcze tylko dzień.

(Nie) chcę Cię, MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz