15. Możecie sobie pomóc

9.3K 456 31
                                    

Coraz częściej bywało tak, że kładliśmy się o tej samej porze, a nie osobno, jak do niedawna. Czasami od razy zasypialiśmy, innym długo leżeliśmy bez słowa. Nie rozmawialiśmy, a tym bardziej żadne z nas nie wspomniało o tym, co powiedziałam tamtego wieczoru. Może to i dobrze, ale w głębi chciałam znać jego zdanie na ten temat. Podejrzewałam, jakie ono było, ale inną rzeczą jest usłyszenie czegoś wprost, a wyobrażanie sobie, że tak się stało.

Usiadłam prosto bez słowa odrywając spojrzenie od okna, które do połowy było zasłonięte. Dzień wcześniej skończyła się gorączka, którą ponownie przeżywaliśmy w dość namiętny sposób. Damon stał się jeszcze bardziej zaborczy niż do tej pory, a co za tym idzie, przez sześć dni praktycznie nie odstępował mnie na krok, co równe było częstymi aktami zbliżeń.

Poczułam jak materac za mną się ugina, a ciepła dłoń ląduje na moim nagim ramieniu. Odwróciłam się, a moja szyje została w momencie zaatakowana przez jego usta. Jęknęłam cicho i odchyliłam głowę, aby zrobić mu więcej miejsca. Nachylił się mocniej i pchnął na materac, a sam zawisnął nad moim ciałem kontynuując pieszczotę. Gdy zaczął zjeżdżać coraz niżej przytrzymałam mocniej pościel, która służyła mi jako jedyne okrycie.

- Weź to – jego głos był jak dziecka, któremu właśnie zabrano zabawkę. Zaśmiałam się cicho i odepchnęłam go wkładając w to całą swoją silną wolę. Nie przeczę, że nie miałam ochoty na małe igraszki z rana, to było podniecające, ale potrzebowali mnie gdzieś indziej.

- Ty się chcesz wygłupiać, a twoja siostra od kilku dni czuje się coraz gorzej – wytknęłam mu sięgając po szlafrok, który leżał na ziemi – Lekarz sam powiedział, że termin może się zmienić nawet o dwa tygodnie, a za tyle normalnie powinna rodzić Shayna.

- I co z tego? – wywrócił oczami widząc, że szukam ubrań w szafie – Ma Lykosa, lekarza i moich rodziców, do czego jeszcze tam ty?

- Bo jest moją przyjaciółką? – popatrzyłam na niego jak na idiotę, którym zresztą był. To oczywiste, że się o nią troszczyłam.

- A ja jestem twoim Mate? – wyrzucił ręce w powietrze i wstał odrzucając pościel na środek łóżka. Chciał mnie sprowokować. Jego nagie ciało było piękne w każdym detalu. Uwielbiałam przejeżdżać paznokciami po jego mięśniach i gorącej skórze.

- Chyba tylko, jeśli chodzi o seks – powiedziałam nie patrząc na niego – Nie skusisz mnie, ubierz się, a nie paraduj z erekcją przy wszystkich – rzuciłam i weszłam do łazienki, żeby skończyć się ogarniać. Naciągnęłam na nogi szare legginsy, założyłam białą bokserkę, rozczesałam szybko włosy i spięłam w luźny, wysoki kucyk.

Kiedyś Damon mi napomknął, że nie tak powinna wyglądać Luna watahy, ale raczej mu się to nie opłaciło patrząc na to, że miesiąc żył w celibacie. Może i nie zachowywaliśmy się jak na Mates przystało, ale sprawy łóżkowe zaliczały się do tych delikatniejszych. Instynkt zwierzęcy wcale nie pomaga się opanować i czasami tylko przez niego lądowaliśmy w łóżku. Lub w innym miejscu...

- Jeśli tam wyjdziesz, któryś się nie powstrzyma i się na ciebie rzuci – warknął już ubrany.

- Jak zawsze przesadzasz – machnęłam ręką lekceważąco, a ta została w połowie drogi złapana. Pociągnął mnie w swoją stronę i przytrzymał nie pozwalając się ruszyć. Odwróciłam głowę, wyraz jego twarzy był strasznie denerwujący. Westchnęłam głośno i trzepnęłam go w rękę, którą położył na moim biodrze.

- Czy ty myślisz tylko o jednym? – warknęłam. Siła gorączki dalej działała, sama chciałam jak najszybciej wyjść, żeby się powstrzymać, a ten debil niczego nie ułatwiał.

(Nie) chcę Cię, MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz