10. Nawet jej nie dotykaj

11.2K 457 29
                                    

Noc spędziłam w jamie, którą znalazłam między szczelinami u podnóża gór. Byłam jakieś dwie godziny drogi od watahy, ale nie miałam ochoty i siły, żeby wracać. Zwiedziłam pobliski las, który wydał mi się bardzo ciekawy. Po kilku godzinach błąkania się bez celu miałam dość. Przez wilgoć moje futro było mokre i nastroszone, czego wprost nienawidziłam. Postanowiłam zawrócić i biec do miejsca noclegu póki było jasno. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że wracam inną ścieżką niż przyszłam. Na mojej drodze pojawiła się duża polana. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że na środku paliło się ognisko, a przy nim siedziało kilka osób. Próbowałam się wycofać niezauważona, ale wtedy potworne wycie doszło ze strony zgrupowania, a trójka chłopaków przemieniła się w trzy, ogromne samce. Otworzyłam szerzej oczy próbując się ruszyć, ale coś kazało mi zostać na miejscu.

Zwęszyłam tak dobrze znane mi zapachy. Prawie podskoczyłam ze szczęścia na ich widok. Puściłam się biegiem w ich stronę i wskoczyłam na szarego wilka, który był najbliżej. Przewróciliśmy się razem turlając po trawie pokrytej rosą. Kłapnęłam na niego zębami, gdy chciał ugryźć mnie lekko w kark. W duchu roznosiła mnie euforia. Po chwili dobiegły do nas dwie wilczyce, które zaczęły kręcić się dookoła mnie. Poczułam, że jestem w odpowiednim miejscu. Właśnie tam było mi najlepiej.

- Kyle! – krzyknęłam, gdy wyszłam już z lasu ubrana w ciuchy, które dostałam od przyjaciółek. Chłopak porwał mnie w ramiona i zakręcił w powietrzu. Parzył, jego ciało parzyło. Śmiejąc się głośno zacisnęłam mocniej ręce na jego szyi i wtuliłam się w jego szyję zaciągając się jego zapachem. Bergamotka z czarnym pieprzem. Był piękny, ponieważ posiadała go osoba tak dla mnie ważna.

- Oddawaj! – usłyszałam obok, a kolejna para rąk zacisnęła się na mojej talii. Mike przytulił mnie pozbawiając moje płuca tak potrzebnego im powietrza. Poczochrał moje włosy rozwalając je na wszystkie strony, a ja to samo zrobiłam z jego długimi, brązowymi włosami, które od dołu, przy karku zmieniały się w dredy, które po przemianie posiadał także jego wilk. Obojgu się to podobało, a dziewczyny szalały.

Ostatni męski osobnik przytulił mnie mocno, ale po chwili się odsunął. Posłałam mu pytające spojrzenie, a w odpowiedzi ze strony ogniska podbiegła do nas jakaś dziewczyna, której wcześniej pod wpływem szczęścia nie zauważyłam. Otworzyłam szeroko oczy, gdy ta wcisnęła się pod jego ramię i okazała mi swoje ostre zęby. Po kilku sekundach jakby się obudziła i zaczerwieniła się soczyście chowając twarz.

- Gina, poznaj proszę moją Mate – uśmiechnęłam się tak szeroko, że zabolały mnie policzki – Diana, mogłabyś się pokazać temu szczeniakowi, bo zaraz pękną jej policzki – zaśmiał się głupio i złapał podbródek blondynki, a ona w końcu na mnie popatrzyła.

- Hej – wyciągnęłam pierwsza rękę – Strasznie się cieszę, że Caleb w końcu sobie kogoś znalazł – powiedziałam potrząsając naszymi dłońmi. Jej uśmiech przybrał na szczerości, a chłopak ucieszył się z jej reakcji – Hej, dlaczego ja nie wiedziałam, że znalazłeś Mate? – zapytałam pochmurniejąc. Czy znaczę dla nich tak mało, że już nie trzeba powiadamiać mnie o takich sprawach?

- Gin, to nie tak...

- Odnaleźliśmy się tak naprawdę trzy dni temu – przerwała mu dziewczyna – Chodziłam po tych lasach i nagle coś mną zawładnęło – powiedziała patrząc w jego oczy, a obie pary świeciły się jak stada świetlików.

- A ja pobiegłem za nią i od tamtej pory jest TYLKO MOJA – warknął ostatnie słowa do jej ucha. Obróciłam się aby dać im prywatności, a wtedy dwie sylwetki przygniotły moje ciało do podłoża. Jęknęłam, gdy tępy ból przeszył moją czaszkę, a dziewczyny tylko pogarszały sytuację śmiejąc się głośno z mojego upadku.

(Nie) chcę Cię, MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz