17. Nie jestem Luną

8.7K 445 60
                                    

Minęły dwa tygodnie, właśnie staliśmy w środku lasu w wilczych postaciach. Data chrztu chwilę się przeciągała, ale w końcu byliśmy gotowi. Zwyczajem u nas jest, że to główny Alfa watahy udziela chrztu dziecku, ale w tym wypadku Alfa był chrzestnym, więc cała ceremonia przebiegnie pod dowództwem Collina.

Wśród wilkokrwistych nie odbywa się to w kościele, a na łonie natury, w swoich prawdziwych formach. Malutka leżała w koszyku wyłożonym puchatym kocem, a naokoło niej leżały kremowe, liliowe i jasno różowe kwiaty. Ona sama miała na sobie zieloną sukienkę z białym bolerkiem i rajstopkami.

Tuż nad nią stał Blaise. Koszyk był między jego przednimi łapami, nikomu nie pozwalał się zbliżyć bardziej niż na trzy kroki oprócz nas i swojego teścia. Obok niego stała wilczyca o czarnej sierści, Shayna. Za nimi znajdowaliśmy się ja z Damon'em, a dalej cała wataha. Każdy chrzest odbywał się w ten sposób i zawsze uczestniczyli w nim wszyscy mieszkańcy sfory dla uczczenia nowej osoby.

Gdy wszystko się zaczęło Blaise musiał nosem popchnąć koszyk kawałek przed siebie, z czego widocznym doskonale było, że nie był zadowolony. Collin opowiadał o matce naturze, naszym połączeniu z nią i przyszłości sfory oraz nowego jej członka. Wszystko było bardzo oficjalne. Tak samo jak u ludzi, polano główkę wodą, ale ta była z źródła rzeki, która daje nam życie.

- Dziś, Bogini, przychodzi do ciebie nowe dziecko. Prosimy cię o opiekę i łaskę, niech Wieczna Wataha czuwa nad nią i pomaga w wyborach, których będzie musiała dokonać. Pozwól jej na godne życie, umacniaj ją w tym i dopomagaj. Vitani, moja słodka córko - jego spojrzenie skierowane na nią było przesiąknięte czułością - Niech gwiazdy ci sprzyjają, a dusza zjedna się z twoją wewnętrzną wilczycą. Pomagać ci w tym będą twoi rodzice oraz chrzestni - tu skinął na nas. Blaise jako głowa rodzin podszedł pierwszy. Pochylił łeb ku dziecku, nosem dotknął jej czółka, później powiek i policzków. Na końcu złączył razem ich czoła, co wyglądało cholernie słodko, ponieważ jego pysk był prawie taki, jak cała dziewczynka. Odsunął się, a każde z nas zrobiło to samo kończąc na Damon'ie. Mała łapała nas za futro i ze śmiejącymi się oczami głaskała i klepała nasze policzki - Bogini, oto masz przed sobą swoją nową córkę, Vitani Esme Lykosa - zakończył, a wszyscy unieśli łby w górę i zawyli donośnie.

- Chodź do mnie - powiedziałam cicho, a jej oczy błysnęły w świetle słońca. Wyciągnęłam do niej ręce, a ta powtórzyła po mnie i po chwili miałam ją już przy sobie.

- Do twarzy ci - odwróciłam głowę delikatnie w bok, kąciki moich ust wygięły się ledwo zauważalnie w górę. Blaise miał na ustach pocieszający uśmiech, który, ku mojemu zdziwieniu, pomagał. Westchnęłam i zakołysałam delikatnie rękami.

Z tej okazji Damon stwierdził, że trzeba urządzić przyjęcie. Nikt nie miał dziś żadnych zadań, a po głównej ceremonii wróciliśmy, doprowadziliśmy się do porządku i wszyscy zebraliśmy się w Domu Głównym. Na stołach było dużo jedzenie przygotowanego wcześniej przez Omegi, z głośników porozstawianych po całym parterze grała spokojna muzyka, a dla starszych był szampan. Wszystko to dla Vi.

Zeskanowałam stojącą przede mną parę wzrokiem. Shay miała na sobie białą sukienkę na grubych ramiączkach z rozkloszowaną od talii granatową spódnicą do połowy uda, jej włosy były upięte w pięknego koka, ale podchodzącego bardziej pod artystyczny nieład, niż elegancję. Blaise natomiast świetnie prezentował się w grafitowym garniturze. Ktoś by powiedział, że przesada, ale u wilków na prawdę poważnie podchodziło się do tego typu spraw. Z kolejnymi latami coraz mniej było urodzeń, a więcej zgonów powodowanych przez bitwy.

Nagle obok mnie pojawił się Damon w czarnym garniaku i białej koszuli. Wyglądał bardzo seksownie, już któryś raz tego dnia zagryzłam wargę. Bez słowa jedną rękę położył na moich plecach, żeby mu było wygodniej i schylił się palcami drugiej głaszcząc pulchny policzek młodej Lykosa.

(Nie) chcę Cię, MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz