-Mam nadzieję, że będą tam jakieś dziewczyny do wyrwania. -rzucił Dustin, kiedy całą piątką jechali w stronę domu Jacka w zapożyczonym od Steve'a samochodzie.
Lucas spojrzał na niego z politowaniem.
-Dustin, ale ty przecież nie umiesz wyrywać dziewczyn. -zauważył.
Jane nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem, a Lucas, Max i Will zawtórowali jej.
Chłopak założył ręce na piersi. Był to dla niego bardzo drażliwy temat. Pomachał mu palcem przed nosem.
-Tym razem nie, Sinclair! -powiedział, prostując się dumnie jak struna. -Tym razem będzie inaczej.
-Zobaczymy. -odmruknął Lucas, wyszczerzając zęby w uśmiechu.
Will, który prowadził samochód, zaparkował tuż przed domem Jacka. Wszyscy wysiedli i zmierzyli w stronę budynku.
-Imprezę czas zacząć! -zawołał Dustin, kiedy otworzyli drzwi i weszli do środka.
Do nozdrzy Jane dotarł smród alkoholu, papierosów i spoconych ciał. Rozejrzała się.
Jeśli kiedykolwiek w domu Jacka był porządek, teraz nic już z niego nie zostało. Porozrzucane kieliszki, gdzieniegdzie wylane wino, brud na podłodze...
Do uszu wszystkich docierały typowe, najbardziej znane piosenki lat osiemdziesiątych.
Dziewczyna chciała ominąć parę śliniących się do siebie par, by ruszyć w stronę stołu, gdzie znajdowały się nierozbite kieliszki z alkoholem, ale nagle przystanęła. Do tych śliniących się par, należeli Mike i Tessa...
Obejmował ją w talii, a ona wplotła ręce między jego włosy. Wyglądali na bardzo zajętych sobą.
Eleven gapiła się na tą dwójkę. Niby Mike jej wszystko wytłumaczył, ale kiedy zobaczyła jego zaróżowione policzki z podniecenia, uśmiech na twarzy, który pojawiał się między ich pocałunkami, poczuła, jak w jej sercu zaczyna otwierać się duża, szeroka rana.
Zaszumiało jej w uszach. Zacisnęła pięści, wbijając w swoją skórę paznokcie. Obraz wokół niej zaczął się kręcić, mimo, że jeszcze nic nie wypiła. Czuła się tak, jakby ktoś ją mocno spoliczkował, a to uczucie dogłębiło się, kiedy Mike zaczął schodzić pocałunkami na szyję blondynki.
Nie wiedziała co robi, działała pod wpływem furii i impulsu. To trwało jedynie kilka sekund. Jej głowa lekko się pochyliła w bok, Tessa nagle nienaturalną siłą została odepchnięta od młodego Wheelera, lądując na stole z kieliszkami, które natychmiast się potłukły, a z nosa Jane wypłynęła strużka krwi.
Poczuła obrzydzenie do siebie. Starła z krew z nosa, ale do jej głowy nagle powróciła masa wspomnień związanych z laboratorium. Tego, jak kazali jej wykonywać eksperymenty. Skrzywiła się, próbując odepchnąć te myśli.
Cała czerwona ze wstydu, minęła tańczące pary i singli popijających samotnie kolejne drinki i wybiegła na zewnątrz.
Usiadła na schodach przed domem Jacka. Cała drżała - nie tylko z emocji, ale też dlatego, że było jej potwornie zimno. Wiał chłodny wiatr, a ona miała na sobie jedynie krótką, letnią sukienkę.
Podkuliła kolana i oparła na nich swoją głowę. Co ona narobiła? Zachowała się jak rozkapryszone dziecko, któremu odebrano zabawkę.
Nagle poczuła na ramieniu dotyk ciepłej dłoni. Serce zaczęło jej szybciej bić.
-Oho, no i tutaj mamy moją małą zazdrośnicę. -usłyszała.
Zamarła, kiedy zrozumiała do kogo ten głos należał.
CZYTASZ
oblivion || mileven ✔
Fiksi Penggemar"-Ale wiesz co, Eleven? -spytał cicho, wpatrując się w jej brązowe oczy. -Nieważne, jak dużo minęło czasu, ale nie było dnia w którym bym o tobie nie pomyślał... Pojawiałaś się w mojej głowie codziennie, w różnych wspomnieniach, a także w nadziei, ż...