- Z-zostaw mnie hyung.. M-mam dziś szkołę..- załkał Minho, gdy tylko Changbin przycisnął go do ściany w pokoju i wsunął mu ręce pod koszulkę.
- No to co. Jak raz nie pójdziesz, to chyba się nic nie stanie?- prychnął, próbując zmusić przybranego brata do pocałunku.
- Dzi-dzisiaj pierwszy dz-dzień..- wyjąkał i niepewnie podniósł wzrok, z obawą, że oberwie za sprzeciw. Jednak tego dnia, Changbin miał chyba wyjątkowo dobry humor, bo puścił go wolno, szepcząc tylko, że wieczorem się zabawią.
Gdy Minho został sam w pokoju, od razu przebrał się w mundurek nowej szkoły. Od śmierci rodziców adopcyjnych mieszkał ze starszym przybranym bratem, który został jego prawnym opiekunem. Co nie znaczy, że wywiązywał się z obowiązków. Niby przeprowadzili się do nowego, większego mieszkania po sprzedaniu poprzedniego, utrzymywał go i przepisał do innego, lepszego liceum, ale niespełna dziewiętnastoletni Minho, wcale nie czuł się dobrze w jego towarzystwie. Praktycznie od samego początku, gdy tylko wprowadził się do rodziny zastępczej, był zastraszany i poniżany. Teraz po śmierci rodziców doszło jeszcze wykorzystywanie seksualne. Pocieszał się myślą, że niedługo skończy to upragnione dziewiętnaście lat, będzie pełnoletni i wyprowadzi się od tego despoty.
Zawiązując granatowy krawat, wcale nie był przekonany co do nowej szkoły. Znowu będzie czuł te spojrzenia. Spojrzenia najpierw pełne obrzydzenia i oceniające, widzące coraz to nowsze fioletowe plamki na szyji, później zdziwienia i może litości, gdy zauważą posiniaczone ciało, gdy będzie przebierał się na wychowaniu fizycznym, a potem tylko obojętne. Nienawidził ludzi. Nienawidził świata. A nade wszystko nienawidził siebie. Bo w końcu, gdyby się nie urodził, albo wtedy, gdy miał okazję, zabiłby się, nie cierpiałby teraz, nie sprawiał cierpienia innym, zmuszonym na niego patrzeć.
Jedyne co go pocieszało, to wysoki poziom nauczania, co oznaczało dłuższe siedzenie w szkole. Im mniej czasu spędzał w domu, tym lepiej.
Zawiązał buty i z cichym "wychodzę", zamknął za sobą drzwi.
W drodze do szkoły włożył do uszu słuchawki, ignorując to, że jego telefon był rozładowany od paru godzin, więc nie jest w stanie włączyć żadnej muzyki. Chciał po prostu poczuć tą wspaniałą barierę, dzielącą go od innych ludzi.Podniósł głowę i spojrzał w szare niebo. Przeszło mu nawet przez myśl, że czuje się tak jak ono. Pusty, szary, nijaki. I że gdyby przestał nagle istnieć to pewnie nikt by się nie zorientował.
***
- Nazwisko.- zaskrzeczał jakiś głos, zaraz po przekroczeniu progu nowego liceum.
- Lee Minho.
- Nowy.. Kluczyk.- starsza kobieta podsunęła mu kluczyk z numerem 114.- Twoja szafka jest na pierwszym piętrze.- dodała i już oczekiwała kolejnego ucznia, by wpisać mu obecność.
Minho skinął tylko głową w geście podziękowania i wdrapał się po schodach na piętro. Tak właściwie, nawet nie przyglądał się zbytnio nowej szkole. Nie wiedział, gdzie jest jego sala, w której trwa rozpoczęcie roku szkolnego i rozdawanie planów lekcji, ani co tu tak właściwie robił.
Gdy znalazł w końcu swoją szafkę i otworzył ją, otrzymanym kluczykiem, uświadomił sobie pewną rzecz. Nie wziął ze sobą książek, które mógłby tu schować. Na stronie internetowej wyraźnie było napisane, że nowe książki można zostawić już pierwszego dnia szkoły, żeby nie musieć dźwigać także tych niepotrzebnych, następnego dnia.
- Widzę, że nie tylko ja taki nierozgarnięty.- usłyszał obok siebie wesoły głos.
Gdy zamknął drzwiczki, ujrzał szczupłego chłopaka, o dużych ufnych oczach, takich jakie mają dzieci. I właśnie takie dziecko, przypominał mu ten uczeń. Może to szeroki uśmiech, albo fryzura "kokos" lub jak niektórzy to nazywają "garnek", która jest bardzo popularna u pięciolatków.
- Zapomniałeś książek, a ja kluczyka do szafki.- zaśmiał się nieznajomy.- Jestem Han Jisung z klasy 2-1. A ty?
- Lee Minho. Też będę chodził do 2-1.- starał się ograniczać słowa do minimum.
- Oh, więc jesteś nowy! Miło mi cię poznać!- Jisung wyciągnął dłoń w jego kierunku, ale Minho tylko wbił ręce głębiej w kieszenie. Nie chciał być niegrzeczny. Po prostu miał zimne ręce. Ludzie nie lubią dotykać nieprzyjemnie zimnych rzeczy. Han speszył się trochę i podrapał po karku. Jednak nie trwało to długo, bowiem zaraz na jego twarz powrócił ten szeroki uśmiech.
- Więc..- zaczął niepewnie Jisung, przyglądając się nowemu koledze.- Może pożyczyłbyś mi swoją szafkę, na dzisiaj, co? Nie chce mi się dźwigać książek z powrotem do domu, a ty i tak nie masz nic do schowania.- zauważył.- Obiecuję, że jutro ci ją zwrócę.- zaśmiał się uroczo.
Minho stwierdził, że tak właściwie to nie ma nic do stracenia, więc wyciągnął rękę z kluczykiem na palcu, w kierunku nowo poznanego. Gdy Han chciał go odebrać, ich dłonie przypadkowo się dotknęły.
Nie, nie było jakiegoś elektrycznego napięcia, jakiegoś uczucia, czy miłości od pierwszego wejrzenia. Jisung po prostu zastanawiał się jak ktoś może być tak lodowaty, a Minho myślał nad tym, czy każdy normalny człowiek ma tak ciepłe dłonie jak ten przystojny chłopak.
I zaraz spłonął rumieńcem, gdy pomyślał, że chciałby czuć to ciepło dłużej.
ㅁㅁㅁ
Mam nadzieję, że podoba wam się ten pierwszy wprowadzający rozdział i nie zrobiłam nigdzie żadnego głupiego błędu, kkk ^^;
Dajcie znać w komentarzach jak wam się podoba Changbin w takiej odsłonie~
CZYTASZ
White Tinnitus and Your Warm Hand | MinSung
FanficLee Minho, cichy chłopak o zimnych dłoniach, ze słuchawkami, z których nie płyną żadne dźwięki. I Han Jisung, głośny, radosny dzieciak o wielkich oczach i jeszcze większym sercu.