five

25 2 2
                                    

Szedłem w stronę domku szybkim krokiem przed wszystkimi, co było trudne, ponieważ ciężko się chodziło po piasku, a pełno jego drobnych ziarenek w butach wcale tego nie ułatwiało. W głowie cały czas miałem scenę sprzed paru minut. Moją pierwszą, wakacyjną miłość całującą się z jakimś niekoniecznie lubianym przeze mnie chłopakiem. W sumie praktycznie nie znałem nikogo z tej dwójki, jednak darzyłem ich wielkimi uczuciami. Jimina nie do końca pozytywnymi.

Z tego roztargnienia wpadłem na jakąś małą, uroczą dziewczynkę, która miała ciemnobrązowe włosy, a oczy świeciły jej się w słońcu. Była śliczna i delikatna jak kwitnące kwiaty lotosu, a w rączkach trzymała truskawkowośmietankowe lody. Od razu skojarzyły mi się one z Hoseokiem, przez ten mój rysunek. Nawet były z tej samej budki o której wtedy myślałem. Przez moją nieuwagę smakołyk wypadł jej z rąk.

-Ojej, przepraszam, zamyśliłem się. Chodź, odkupię Ci tego loda.- Powiedziałem ze skruchą, próbując w między czasie uspokoić potok łez i spojrzałem jej w śliczne, niebieskie, dziecięce oczka.

-I tak już go nie chciałam, nie musi Pan, ale niech Pan nie płacze.- Powiedziała uroczym głosem wycierając moje policzki z łez, ułatwiło jej zrobienie tego to, że kiedy do niej mówiłem schyliłem się do jej poziomu. Normalnie i tak poszedłbym jej po tego loda, ale w porę przypomniałem sobie, że przecież nie mam pieniędzy. Tylko jej podziękowałem i poszedłem dalej do domu.

Niestety nie pomyślałem o tym wcześniej i nie wziąłem kluczy i musiałem poczekać na reszte. Usiadłem na najniższym stopniu skrzypiących schodów przed budynkiem i skubiąc zieloną trawę, zacząłem podziwiać zachód słońca. Kochałem to robić, chociaż nie robiłem tego zbyt często. Zawsze siadałem na balkonie z nogami między barierkami wiszącymi w dół, razem z kocykiem i kakaem lub ulubioną, czerwoną herbatą. Brałem też słuchawki, w których puszczałem z telefonu ulubione piosenki. 

Zapatrzyłem się w pomarańczoworóżowe niebo i nawet nie zauważyłem, kiedy reszta wróciła. Szybko zebrałem swoje myśli, które bujały gdzieś w obłokach spowrotem do głowy. Przypomniałem sobie, że płakałem i mam ślady łez na policzkach. Szybko je przetarłem i wstałem, żeby wejść do domu. 

Po paru minutach spędzonych w samotności w pokoju, usłyszałem pukanie do drzwi, które odbiło się echem w mojej głowie, ponieważ panowała w niej pustka. Żadnych myśli.

-Możemy porozmawiać?- Usłyszałem ten przyjemny dla ucha głos, a potem zobaczyłem jeszcze przyjemniejszą twarz, wyłaniającą się zza starych drzwi. Pomimo tego, że kochałem patrzeć na Hoseoka, teraz nie chciałem go widzieć, jednak nie potrafiłem mu odmówić.

-Jasne, o czym?- Prawie oczywiste było to, że będzie chciał porozmawiać o sytuacji z dzisiaj, jednak chciałem się upewnić. Mówiąc te słowa patrzyłem w jego oczy, które zawsze były bardzo wesołe, jednak teraz wydawało mi się, że widzę w nich smutek. Coś zdecydowanie było nie tak. 

Ignorując moje pytanie, podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Chciałem się mu sprzeciwić i nie dać się nigdzie zabrać, jednak był silniejszy, a słowo ,,przestań'' skierowane w jego stronę nawet nie chciało mi przejść przez gardło, więc po prostu poszedłem za nim.

Zabrał mnie na to samo wybrzeże, na którym byliśmy razem przed przyjazdem Jimina. Szliśmy wzdłuż niego przez jakieś dziesięć minut w ciszy, jak wtedy. Szedłem ze schyloną głową patrząc jak z każdym krokiem latają mi rozwiązane sznurówki od butów. Chciałem się odezwać, ale to on chciał porozmawiać, więc czekałem, aż on to zrobi. Był już wieczór, więc zrobiło się trochę zimniej, a jako że byłem odrobinę wychudzony, odczuwałem chłód bardziej. Nie zdążyłem nawet zarzucić bluzy i wyszedłem w samych spodenkach i koszulce. 

Od strony morza zaczął wiać nieprzyjemny dla mnie wiatr, bo zrobiło się przez niego jeszcze zimniej, za to mój towarzysz był chyba zachwycony ta morska bryza. Robił duże wdechy, mogłem nawet zauważyć, jak porusza mu się klatka piersiowa. Po chwili zauważył, że się na niego patrzę i tylko się uśmiechnął. Całe szczęście, że zawsze reaguje tylko tak, a nie mówi jakichś zawstydzających rzeczy, bo gdyby tak było, to zakopałbym się pod ziemią, no ewentualnie utopił.

Przez to chłodne powietrze od morza, zacząłem się delikatnie trząść z zimna. Próbowałem przestać, żeby Hoseok tego nie zauważył, jednka moje starania poszły na marnę. Zatrzymał się, zdjął bluzę i mi ją podał. Na początku chyba chciał mi ją założyć, ale z tego niestety zrezygnował. Nie chciałem zakładać jego bluzy, ale jeszcze bardziej nie chciałem mu jej oddawać, więc po szybkim zastanowieniu zarzuciłem ją na plecy. Hobi używa bardzo ładnych perfum albo on po prostu zawsze ładnie pachnie. To było miłe uczucie, móc poczuć się, jakby Hoseok mnie przytulał, przez tę bluzę.Doszliśmy do jakiegoś pomostu, a chłopak złapał mnie za rękę i na niego poprowadził.

-Żebyś nie spadł.- Powiedział z tym swoim promiennym uśmiechem i spojrzał mi w oczy, kiedy spojrzałem na niego pytająco, po tym, jak mnie złapał. Ja tylko westchnąłem i pokiwałem głową, oblizując spierzchnięte usta. Ręka Hoseoka była bardzo gładka i miła w dotyku. Na pewno używał jakiegoś drogiego kremu. Doszliśmy do końca pomostu i tam usiedliśmy. Brunet sięgał nogami prawie do wody, a mi do niej jeszcze trochę brakowało, bo byłem niższy. Chłopak nadal się nie odzywał, więc zacząłem obserwować morze. Te wszystkie fale stały się interesujące i oglądałem jak każda kolejna płynie z daleka, a później kończy odbijając się po prostu od pomostu, prawie mnie ochlapując.

-Nic mnie nie łączy z Jiminem, oprócz przyjaźni.- W końcu odezwał się młodszy i złapał mnie za rękę. To co zrobił wprawiło mnie w zakłopotanie i wolałbym jednak posiedzieć w ciszy.

-Od kiedy przyjaciele wpychają sobie języki do gardeł? Poza tym co mnie obchodzi czy coś was łączy czy nie..- Znowu użyłem niemiłych słów do Hobiego i będę tego żałował.

-Och, przepraszam.- Podczas wymawiania tego zdania załamał mu się głos i odwrócił głowę w drugą stronę. Już wiedziałem, że płacze. Chciałem go przytulić i przeprosić za moje słowa, ale kiedy się zbliżyłem on się odwrócił i dotknęliśmy się ustami. Musiałem szybko podjąć decyzję, co zrobić dalej. Pocałować go, czy przeprosić za moje słowa i za ten przypadek. Zacząłem delikatnie muskać jego aksamitne usta. Od teraz chciałem robić to codziennie, na nowo smakować jego usta. Były tak przyjemne jak dłonie. On cały był idealny. Nagle usłyszeliśmy kogoś krzyk i odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Na początku pomostu stał wkurzony Jimin

-Co wy wyprawiacie?!- Powtarzał cały czas i biegł w naszą stronę.

--------

Długo nie było rozdziału, ale jakoś nie miałam weny, przepraszam;; Chcecie dłuższe rozdziały, czy takie mogą być? Mam nadzieję, że się podobało i nic tu nie zepsułam, miłego dnia/nocy/popoludnia!!


lovesick [yoonseok]Where stories live. Discover now