Ben
-Ben, chodź do nas szybko! Zaraz będzie odliczanie. - usłyszałem głos mojego taty dobiegający z salonu, wtedy gdy usiłowałem przejść kolejną lokację w Tomb Raiderze. Siedziałem sam w ciemnym pokoju. Rozjaśniał go tylko ekran monitora oraz fajerwerki za oknem, które w chwili wybuchu wydawały głośny huk. Sylwester to jeden z dni, za którymi nie przepadam. Z czego w ogóle ludzie się cieszą? Z tego, że wraz z nadejściem kolejnego roku zakończą się stare problemy i zaczną nowe? To jest powód do zabawy i wydawanie setek pieniędzy na fajerwerki, które pójdą z dymem w jedną noc wywołując przy tym niezły harmider oraz bałagan? Nie rozumiem tego.
Tata znowu zaczął mnie wołać, ale to zignorowałem. Spędzenie Sylwestra wspólnie z rodzicami to chyba ostatnia rzecz na jaką mam ochotę. Nie miałem najmniejszej chęci na siedzenie w salonie z kieliszkiem szampana słuchając słabej muzyki wydobywającej się z płyty winylowej odtwarzanej przez gramofon. Ale powiedzmy sobie szczerze. Nie można gorzej spędzić Sylwestra niż z własnymi rodzicami. Znajomi bawią się na przeróżnych imprezach, biorą narkotyki oraz piją duże ilości alkoholu upijając się przy tym do nieprzytomności.
Pewnie zapytacie: Hej Ben, to czemu do nich nie dołączysz?
Problem w tym, że znajomych mam niewielu, a jak już to żaden z nich nigdzie mnie nie zaprosi. A tak chciałabym się wreszcie wyrwać gdzieś z domu w Sylwka.
W pewnym momencie usłyszałem, że ktoś wchodzi po schodach. Byłem pewny, że to ojciec. Nie pomyliłem się. Zapalił światło w moim pokoju i oparł się ramieniem o framugę drzwi. Natychmiast odwróciłem się w jego stronę. Spoglądał na mnie z rozbawieniem a na jego ustach widniał charakterystyczny uśmiech.
-Przyjdziesz wreszcie do nas, czy będziesz sam siedział w tym pokoju? - odezwał się ojciec.
-Zdecydowanie wybieram tą drugą opcję. - odpowiedziałem z pogardą. Mojemu tacie najwyraźniej się to nie spodobało.
-Czyli wolisz gnić przy tym pudle? - zapytał unosząc brew.
-Lepsze to niż spędzanie czasu z wami. - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej nieodrywając wzroku od ojca - A po drugie, to nie jest pudło tylko komputer!
-Dla mnie jedno i to samo. - odpowiedział i zaczął grzebać w mojej szafie. Zastanawiało mnie czego on tam szukał. Siedziałem na krześle przy biurku i z zaciekawieniem patrzyłem na swojego rodziciela. Po chwili trzymał w rękach żółtą koszulę w białe kropki, którą dał mi kiedyś na urodziny. Leżała ona schowana gdzieś głęboko w szafie. Była okropna i dlatego jej nie nosiłem.
-Załóż to. - rzucił mi koszulę na kolana - Ciągle ubierasz się jak na jakiś pogrzeb, włóż wreszcie na siebie coś normalnego. Masz cztery minuty. - wskazał palcem na zegarek wiszący na ścianie, którego duża wskazówka zbliżała się do liczby dwanaście i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Musiałem przyznać mu rację. W mojej szafie dominowała czerń. Oczywiście, miałem jeszcze ubrania o innych barwach, ale te nosiłem bardzo rzadko. Wyjątkiem była jasnoniebieska kurtka jeansowa, na której ramieniu widniał symbol Najwyższego Porządku. Praktycznie się z nią nie rozstawałem. Byłem dumny z tego, że należę do gangu, tak jak mój dziadek za życia. Chodziłem w niej nawet, w zimę co bardzo nie podobało się mojej mamie. Mówiła mi, że jak zachoruję to będę się sam leczył. Głupie gadanie.
Spojrzałem z zażenowaniem na żółtą koszulę. No cóż, nie małem innego wyjścia. Wyłączyłem komputer i zdjąłem swój czarny sweter. Gdy założyłem koszulę poszedłem zobaczyć się w lustrze. Moje odbicie mnie nie zdziwiło. Wyglądałem w niej jak jakiś klown. Brakowało mi tylko kolorowej czapki, czerwonego nosa, wielkich butów oraz długich balonów, z których mógłbym skręcać zwierzaki i dawać je dzieciom przed występem w cyrku.
Ben Cyrkowiec - nieźle to brzmi.
Zaśmiałem się na samą myśl o tym. Ciekawie by to wyglądało. Poprawiłem włosy i zszedłem do salonu, gdzie czekali na mnie rodzice. Pierwsza zauważyła mnie mama.
-No wreszcie, książę wyłonił się ze swojej mrocznej komnaty. - przywitała z uśmiechem i wręczyła mi kieliszek napełniony szampanem. - Cieszę się, że postanowiłeś świętować Nowy Rok z nami.
-Ja również... - odpowiedziałem z ironią. W salonie było słychać muzykę z lat 70 wydobywającą się z gramofonu, który tata znalazł kilka lat temu na strychu. Od tego czasu to urządzenie wiernie towarzyszy nam podczas Sylwestra. W samym centrum pomieszczenia stoi duży telewizor CRT, na którym był włączony jakiś program z wiadomościami. Prezenterzy byli ubrani w eleganckie stroje. Mężczyzna miał na sobie szary garnitur a jego czarne włosy były zaczesane do tyłu. Kobieta, z długimi blond lokami, ubrała czerwoną sukienkę.
-Drodzy państwo, już nie długo pożegnamy stary 1999. Nalejcie szampana i oczekujcie na odliczanie. - odezwała się prezenterka.
Północ zbliżała się wielkimi krokami. Od pierwszego stycznia dzieliła nas już jedynie minuta. Fajerwerki za oknem stawały się coraz głośniejsze. Usiadłem na kanapie z kieliszkiem w dłoni i skierowałem swój wzrok na telewizor. Zanim się obejrzałem, mama i tata chwycili się za ręce, podnieśli swoje lampki szampana do góry i zaczęli odliczać.
-Trzy...dwa...jeden...witamy rok 2000! - krzyknęli wspólnie z prowadzącymi wiadomości. Rodzice przybili kieliszki i wypili ich zawartość.
-Leio, jesteś cudowną kobietą, życzę ci wszystkiego co najlepsze w nowym roku. -powiedział tata do mamy składając na jej pocałunek.
-Nawzajem Han. - uśmiechnęła się do męża kobieta. Było mi głupio siedzieć tak na kanapie podczas, gdy inni składają sobie życzenia. Wypiłem swojego szampana i stanąłem z boku. Po pewnym czasie, w moim kierunku szedł ojciec. Przyciągnął mnie do siebie i poklepał w plecy.-Synku, tobie życzę, abyś zdał pomyślnie
egzaminy i dostał się na studia biznesowe.Taaa, egzaminy. Moim rodzicom bardzo zależy na tym bym dobrze je napisał i poszedł w ślady wujka Luke'a - założył firmę i był przedsiębiorcą. Szczerze mówiąc, nie chcę wiązać przyszłości z biznesem. To nie moja bajka. Próbowałem powiedzieć to rodzicom, ale oni nawet nie chcą o tym słyszeć. Z wujkiem Lukiem natomiast nie mam najlepszych relacji. Rodzice posłali mnie kiedyś do niego na praktyki, lecz skończyło się wielką kłótnią pomiędzy mną a nim. Ten stary burak myślał, że jestem jakąś marionetką, którą można sobie dyrygować. Nie dałem się sobą tak pomiatać. Od tego czasu nie odzywa się do nas. Moja mama bardzo ubolewa, że nie może się z nim skontaktować. Mi tam jego fochy nie przeszkadzają.
Podziękowałem z zażenowaniem tacie za życzenia i udałem się w stronę swojego pokoju. Zdjąłem tą okropną żółtą koszulę i rzuciłem ją na dno szafy, czyli tam gdzie jej miejsce. Wziąłem prysznic, ubrałem się w piżamę i położyłem się do łóżka.
Na dworze huk fajerwerk ucichł, a w salonie nadal było słychać muzykę i rozmowy moich rodziców. Przewróciłem się na prawą stronę i zacząłem rozmyślać. W sumie to ciekawi mnie jaki będzie ten nowy rok. Może kogoś poznam? Może nauczę się czegoś nowego? Czy rodzice wreszcie zrozumieją, że nie chce kształcić się w kierunku biznesowym?
To wszystko jak narazie jest owiane tajemnicą.
Odpowiedzi na te pytania poznam w swoim czasie. Przez moją głowę w jednej chwili przelatuje wiele myśli.
W pewnym momencie opuszczam powieki i zasypiam.————————————————————————
Hej! :D
Przedstawiam wam pierwszy rozdział książki. Co o nim myślicie? Trochę się rozpisałam i mam nadzieję, że was tym nie zanudziłam. Kolejny rozdział już za tydzień! :)
_anakinova_
CZYTASZ
Just F**k it||Reylo
FanfictionBen Solo - mogłoby się wydawać, że to zwyczajny osiemnastolatek. Chodził do szkoły, należał do drużyny koszykarskiej i miał kochającą rodzinę. Niestety, pozory bywają mylne. Chłopak sprawiał sporo problemów wychowawczych. Był ślepo zapatrzony w swoj...