•4•

225 21 12
                                    

W pomieszczeniu było ciemno. Słabo świecące światło oświetlało stolik, przy którym siedział mężczyzna. Patrzył na mnie swoimi zamglonymi oczami, a dłonie miał złożone. Byłem zdezorientowany, nie wiedziałem jak się zachować w tej sytuacji. Mężczyzna wskazał na krzesło dając mi jasno do zrozumienia, żebym usiadł obok niego. Wolno podszedłem do stolika i zająłem swoje miejsce.
- Pewnie zastanawiasz się po cię tu wezwałem? - rozpoczął rozmowę.
Nie wiedziałem jak odpowiedzieć na jego pytanie. Po prostu spuściłem głowę i niepewnie spoglądałem na niego.
- Boisz się - powiedział. - Czuję to od ciebie.
Miał rację, cholernie się bałem. W sumie, zawsze czułem niepokój, gdy spotykałem się z nim na osobności. Rzadko rozmawialiśmy ze sobą sam na sam. Działo się to zwykle w ważnych przypadkach, których nie można było poruszyć podczas zebrania Najwyższego Porządku, bądź w towarzystwie Hux'a i Phasmy. Przy nich czułem się bardziej pewnie. Teraz wokół mnie była tylko i wyłącznie cisza oraz siedzący przede mną mój mistrz - Snoke. Tak, to on był tym tajemniczym mężczyzną, mężczyzną, który daje mi cenne wskazówki i uparcie dąży do tego, abym został taki jak mój dziadek. Może to wydawać się zabawne, że się go boję. Zwykle na zewnątrz staram się nie ukazywać swojego strachu, ale w środku modlę się, żeby to spotkanie się jak najszybciej skończyło. Wiedziałem, że gdy wykonam jeden fałszywy ruch to całe moje marzenie legnie w gruzach.
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk pięści uderzanej w stół. Gwałtownie podniosłem głowę, a przed moimi oczami ukazał się Snoke. Po jego minie można było wywnioskować, że jest wkurzony.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz!? - krzyknął, a po pomieszczeniu rozległo się echo. - Nie będę szkolił mięczaka, który nawet nie umie porozmawiać ze swoim mistrzem na osobności!
- Przepraszam Snoke... - wydukałem. Tylko te słowa potrafiły mi przejść przez gardło. Strach mnie na tyle sparaliżował, że tym razem moja zewnętrzna pewność siebie wygasła. Wtedy pokazałem się z najgorszej strony - mały strachliwy Ben, który boi się niewinnie wyglądającego mężczyzny w średnim wieku.
- A z resztą, nieważne - powiedział Snoke i usiadł na swoim miejscu. - Nie mam czasu by się użalać nad tobą.
Mężczyzna chwycił czarny, skórzany plecak, z którego wyjął metalową skrzynkę, położył ją na stole i podsunął przede mnie. Zastanawiało mnie co znajduje się w środku.
- Otwórz to - powiedział bezemocjonalnie Snoke. Czym prędzej wykonałem jego polecenie. Zaciekawiony uchyliłem wieko skrzynki. Po chwili, gdy zobaczyłem jej zawartość, nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. W środku znajdował się pistolet, a tuż obok niego kilka naboi. Drżącymi rękoma wyjąłem broń ze skrzyneczki i dokładnie obejrzałem ją z każdej strony.
- Jest twój, przyda ci się - odezwał się Snoke z lekkim uśmiechem na ustach. Spojrzałem chwilę na mojego mistrza, a następnie odłożyłem broń do skrzynki i zamknąłem jej wieko. Przyznam szczerze, nie spodziewałem się takiego prezentu.
- Nie mogę go przyjąć - powiedziałem drżącym głosem do Snoke'a. - Uważam, że nie jestem jeszcze gotowy do posiadania broni.
- Oczywiście, że jesteś - odpowiedział i złożył ręce. - Ale tym skromnym prezentem również chciałem cię przekonać, abyś spełnił moją malutką prośbę i tym samym ukończysz swoje szkolenie.
Spojrzałem na niego pytająco. Czyli ta broń miała być łapówką? Szczerze mówiąc, nie podobało mi się to, ale postanowiłem wysłuchać prośby Snoke'a.
- Powiem to wprost, zdobądź pieniądze - rozpoczął. - Najlepiej dziesięć tysięcy dolarów.
- Po co ci aż tyle!? - zapytałem przerażony.
- Chcę mieć pewność, że przez te kilka lat czegoś cię nauczyłem. Musisz mi to udowodnić. Ciesz się, że dałem ci jedno z łatwiejszych zadań. Chyba chcesz mi pokazać, że nie jesteś tępym nieudacznikiem? - uniósł brew do góry. - Poza tym, pieniądze będą należały do Najwyższego Porządku.
Nie spodziewałem się od Snoke'a takiej prośby. Jeszcze kilka lat temu nie przyjąłbym tego zadania, lecz teraz Najwyższy Porządek jest dla mnie najważniejszy.
Pokiwałem twierdząco głową dając mistrzowi do zrozumienia, że spełnię jego prośbę.
- Wspaniale uczniu, masz czas do końca miesiąca - powiedział Snoke, wstał z krzesła i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Po chwili zamknął za sobą drzwi i zostałem sam w pustym pomieszczeniu.
Nie wiedziałem, co się właśnie stało. Czy Snoke żąda ode mnie pieniędzy, tylko to ukrył pod niewinnym słowem „prośba"? Skąd ja wytrzasnę taką ogromną sumę w tak krótkim czasie?
Gubiłem się w swoich własnych myślach.
Spojrzałem na skrzynkę, a później na puste krzesło, na którym niedawno siedział Snoke.
W końcu nie wytrzymałem i z całej siły uderzyłem w drewniany stół, a podarunek od mistrza z hukiem uderzył o parkiet rozsypując swoją zawartość. Chciałem rozładować swoje emocje i odtrącić wszystkie czarne myśli.
Snoke nie może być oszustem! To on podjął się próby wyszkolenia mnie na najlepszego! Nigdy mnie nie zawiódł i z jego pomocą wierzę, że kiedyś mi się to uda!
Spojrzałem kątem oka na leżący, na podłodze pistolet oraz naboje. Odszedłem od stołu i kucnąłem przy broni. Ponownie wziąłem ją ostrożnie do ręki i przyglądałem się z każdej strony.
To z nią zaczną się prawdziwe zbrodnie.
To nią będę wymierzał sprawiedliwość wszystkim ułomnym, których krew znajdzie się na moich dłoniach.
To razem z nią będę niepokonany.
Schowałem naboje i pistolet do kurtki oraz wybiegłem z pomieszczenia. Wsiadłem na motocykl i odjechałem.
Jechałem z zabójczą prędkością, ale byłem zbyt skupiony na swoich przemyślenich by się tym przejmować. Patrzyłem tylko jak strzałka na liczniku przesuwa się coraz dalej, i dalej...
Na nic nie zwracałem uwagi, chciałem tylko by ta nieszczęsna noc się skończyła. Byłem całkowicie rozdarty.
W pewnym momencie otrząsnąłem się i zorientowałem się, jak bardzo stoję na krawędzi między życiem a śmiercią. Niestety, na odwrót było już za późno. Jechałem prosto na płot. Zacząłem hamować, lecz to nic nie dało. Z całej siły, i z wielkim hukiem uderzyłem w ogrodzenie, przeleciałem przez przód motocykla i przejechałem twarzą po kostce brukowej.
Nie wiedziałem co się właśnie stało, wszystko mnie bolało. Nie miałem nawet siły krzyczeć i wołać o pomoc. Podniosłem lekko głowę i przed sobą zobaczyłem wielką kałużę krwi.
Zrezygnowany opadłem na ziemię.
Ból z sekundy na sekundę stawał się coraz mocniejszy. Wydawało mi się, że czas leciał niemiłosiernie szybko. Odwróciłem głowę. Wszystko było rozmazane. W oddali słyszałem jakieś rozmowy, szepty i płacz. Wśród wszystkich tych odgłosów był jeden znajomy. Był to mój ojciec, który stanął nade mną, chwycił mnie za głowę i ze łzami w oczach wymawiał wszystkie najgorsze przekleństwa.
- Kurwa mać Ben, co ty narobiłeś? - krzyczał załamany ojciec.
Spojrzałem na niego, był cały rozmazany, a jego głos wydawał się głośniejszy. Tuż obok niego stała matka, która mówiła, że wszystko będzie dobrze. Nagle usłyszałem dźwięk syreny karetki pogotowia. Spojrzałem ostatni raz na rodziców i zamknąłem oczy...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 18, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Just F**k it||Reylo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz