Nowy dzień zaczął się bardzo nerwowo.
Z samego rana było słychać kłótnie rodziców. Ci ludzie nawet nowego roku nie potrafią zacząć spokojnie, ale ostra wymiana zdań w tym domu to już norma. Rodzice często sprzeczają się o jakieś błahostki, typu: kto wyrzuci śmieci albo pojedzie do sklepu. Takie kłótnie zwykle kończą się wyjazdem ojca gdzieś daleko, a ja później mam za zadanie go odszukać i sprowadzić do domu. Na tym właśnie polega miłość moich rodziców. Nawet we własnym domu nie mogę zaznać spokoju. Przysięgam sobie, że od razu po egzaminach wyjeżdżam. Nie wiem gdzie, byle jak najdalej od rodziców. Będę szczęśliwy bez nich. Pozostanę tylko ja i Najwyższy Porządek, który pomoże mi osiągną cel i być taki jak dziadek. Na studia nie mam zamiaru iść, tym bardziej, na biznesowe. Jakoś sobie poradzę bez nich. Nie potrzebne mi doświadczenie, abym mógł żyć szczęśliwie.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk tuczącego się szkła. Nie spodziewałem się, że zwykła kłótnia przerodzi się w wojnę. Postanowiłem sprawdzić co się stało. Zszedłem na dół i zza ściany, dzielącą kuchnię i salon, obserwowałem zdarzenie.
-Leia, przepraszam! To już się więcej nie powtórzy! - odezwał się błagalnie ojciec.
-Daj sobie spokój, Han. - odpowiedziała matka a następnie w stronę małżonka poleciał talerz z dość drogiego zestawu obiadowego, który rodzice otrzymali jako prezent ślubny od wujka Luke'a. Pewnie by zawału dostał, gdyby dowiedział się, że jego siostra wykorzystuje to jako sposób na ukaranie męża. Talerz rozbił się o ścianę na małe kawałeczki tuż obok głowy ojca, któremu puściły nerwy.
-Przestaniesz wreszcie kobieto we mnie rzucać!?
Po tych słowach, rodzice popatrzyli na siebie. Nastąpiła cisza, która nie trwała zbyt długo. Mama w pewnym momencie zamknęła oczy.
-Wynocha z tego domu. - powiedziała z opanowaniem kobieta - Nie chcę cię już tu więcej widzieć.
Tata bez wahania wziął kluczyki, wsiadł do zaparkowanego przed garażem samochodu i odjechał z piskiem opon. Matka stanęła w drzwiach i przyglądała się jak jej mąż wyjeżdża. Dopiero wtedy zrozumiała jak wielki błąd popełniła wyrzucając go z domu. Spojrzała się w stronę potłuczonych naczyń, a następnie usiadła na fotelu i ukryła twarz w dłoniach cicho łkając.
Byłem zszokowany zaistniałą sytuacją. Nigdy zwykłe domowe awantury nie dochodziły do takiego stopnia. Spojrzałem na odłamki szkła leżące, na kuchennej podłodze a później, na płaczącą rodzicielkę. Po chwili kobieta odwróciła się w moją stronę. Pewnie wyczuła na sobie mój wzrok. Uśmiechnęła się, a potem podeszła do mnie i wtuliła w mój tors swoją mokrą od łez twarz.
-Oh, Ben...jaka ja jestem głupia. Dlaczego ciągle robię awantury twojemu ojcu? Nie na tym polega miłość...
Nie wiedziałem co powiedzieć. Stałem tylko z obojętną miną i przyglądałem się matce, która wycierała swoje łzy w moją koszulkę. Kobieta odwróciła głowę w stronę rozbitego szkła.
-Luke chybaby mnie za to zabił. Ten zestaw kosztował majątek. Teraz zostały z niego już tylko odłamki. - powiedziała a następnie oddaliła się ode mnie po to by wziąć miotłę i szufelkę oraz ogarnąć jakoś tą kuchnie, która wyglądała jakby przeszło przez nią tornado.
Pomyślałem, że nie będę tak bezczynnie stał i się patrzył. Postanowiłem wsiąść na motocykl i pojechać szukać taty. Mama pewnie i tak by prosiła, żebym to zrobił. Przebrałem się z mokrej koszulki, wziąłem swoją jeansową kurtkę i ruszyłem w drogę.***
Pierwszym przystankiem była księgarnia mojego taty. Prowadzi ją od dziesięciu lat. Kiedyś pracował jako mechanik w tutejszym warsztacie samochodowym, ale ze względu na stan zdrowia musiał zrezygnować. Ojcu ciężko było się z tym pogodzić, ponieważ bardzo interesuje się motoryzacją. Jak byłem młodszy, często sklejaliśmy razem małe samochodziki z papieru. Świetnie się przy tym bawiliśmy, dopóki do akcji nie wkroczyła mama, która zwykle narzekała na bałagan, a później musiała go po nas sprzątać.
Księgarnia znajdowała się w centrum miasta na skrzyżowaniu dwóch niewielkich ulic. Był tam dość duży ruch więc działalność taty cieszyła się powodzeniem.
Zaparkowałem motocykl na pobliskim parkingu i udałem się w stronę księgarni. Byłem prawie pewien, że znajdę tam tatę. Czasami lubi tam przesiadywać by chwilę odpocząć od awantur z mamą.
Miałem rację, ojciec znajdował w swojej księgarni. Mężczyzna trzymał w rękach duży karton pełen różnych książek, który położył na ladę. Przyglądałem mu się chwilę przez okno dopóki nie spojrzał w moją stronę. Pokazał ręką, że mam wejść do środka. Otworzyłem drzwi i w pomieszczeniu rozległ się dźwięk małego dzwonka.
Ojciec przywitał mnie a następnie poprosił, abym pomógł w ustawianiu książek na półkach. Niechętnie się zgodziłem. Przyjechałem tu po to by sprowadzić go do domu, a nie mu pomagać. Wręczył mi mały stos książek i zacząłem je układać w różnych kategoriach, w kolejności alfabetycznej.
-No to...o co znowu się pokłóciliście? - zapytałem w tym samym czasie wykonując swoją pracę. Ojciec spojrzał na mnie.
-Nie ważne, twoja matka pewnie przeżywa te ciężkie dni. - odpowiedział i wybuchnął śmiechem - Kobiety mają wtedy swoje humory.
Gdy skończyłem układać swój stos książek i poszedłem po kolejny w księgarni rozległ się dźwięk charakterystycznego dzwonka.
-Pewnie ktoś przyszedł, weź go obsłuż. - zwrócił się do mnie tata. Poszedłem za ladę i czekałem aż klient coś wybierze. Właściwie, to była klientka. Smukła dziewczyna ubrana w luźne spodnie, czarne buty i gruby płaszcz, a z tyłu głowy znajdowały się trzy koki. Brunetka stała przy dziale z książkami fantasy i najwyraźniej szukała jakiegoś tytułu. Po chwili go znalazła, lecz znajdował się na najwyższej półce, na którą nie dosięgała. Dziewczyna stawała na palcach, ale to nie pomogło. Po chwili wyszedłem zza lady.
-Nie gimnastykuj się tak - powiedziałem do nieznajomej i podałem jej tą książkę co chciała - następnym razem poproś o pomoc.
-Dobra, dzięki. - odpowiedziała dziewczyna.
Później udała się w stronę kasy i zapłaciła za produkt. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Wpatrywała się we mnie a ja w nią. Jej brązowe oczy się zaświeciły, a na twarzy dziewczyny pojawił się nieśmiały uśmiech. Gdy go zobaczyłem, kąciki moich ust momentalnie powędrowały do góry i poczułem motyle w brzuchu. To było całkiem miłe uczucie. Niestety, ta przyjemna chwila nie mogła trwać wiecznie. Dziewczyna spojrzała na zegarek i pożegnała się. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi. Zastanawiało mnie kim była ta nieznajoma i dlaczego tak na mnie pozytywnie zadziałała. Nagle, ktoś mnie szturchnął. Tym kimś był mój ojciec. Zwrócił się do mnie z uśmiechem na twarzy.-No widzę, że ci się ta dziewczyna spodobała.
Ehh, on to widział? Jeszcze tego brakowało. Teraz będzie nalegał bym ją poznał i nawiązał bliższą relacje, a ja tego nie chcę. Przyszły złoczyńca nie może mieć u boku jakiejś dziewczyny. Dziadek, na przykład stał się kryminalistą dopiero po śmierci swojej żony. A poza tym, patrząc na moich rodziców, bardziej odechciewa mi się być w jakimkolwiek związku z płcią przeciwną. Pomyślałam, że zacznę udawać pewnego siebie. Było to ciężkie przy tak niezręcznym temacie.
-Nie podoba mi się ona. - odpowiedziałem z nadzieją, że ojciec nie zauważy mojego zdezorientowania.
-Miłości nie oszukasz, synku. - powiedział mężczyzna i potargał mi włosy, czego bardzo nie lubiłem.
Po chwili, powróciłem do układania książek na półkach w księgarni.————————————————————————
To mamy kolejny rozdział. :)
Dodany dość późno, ale jest.
Początkowe rozdziały będą poświęcone głównie Benowi, ale będą przeplatane motywy z tajemniczą dziewczyną.
Domyślacie się kim ona jest? :DMam nadzieję, że podobało!
Nie zapomnijcie o zagłosowaniu na rozdział. :)_anakinova_
CZYTASZ
Just F**k it||Reylo
FanfictionBen Solo - mogłoby się wydawać, że to zwyczajny osiemnastolatek. Chodził do szkoły, należał do drużyny koszykarskiej i miał kochającą rodzinę. Niestety, pozory bywają mylne. Chłopak sprawiał sporo problemów wychowawczych. Był ślepo zapatrzony w swoj...