Cześć pierwsza

2.1K 191 140
                                    


Miałem dość tych cholernych korków, przez nie na pewno spóźnię się na wywiad.

Od pewnego czasu byłem na nich sam. Harry Styles – solowy artysta, a nie członek One Direction. Tak naprawdę tęskniłem za chłopakami, bo przy nich nie stresowałem się tak bardzo i zawsze było z nimi kupę śmiechu.

Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu, kiedy przypomniałem sobie o Louisie, który teraz już nie był mój. Zawsze udawało nam się przetrwać kłótnie, ale ostatnia zniszczyła wszystko.

Wreszcie samochody ruszyły się i zacząłem wymijać ich jak najwięcej, dociskając pedał gazu. Naprawdę się spieszyłem. Do tego jeszcze zaczął dzwonić mój telefon. Starałem się go odebrać, ale wypadł mi z ręki, wpadając pod fotel pasażera.

Pochyliłem się, chcąc go sięgnąć.
 
– Nosz kurwa – mruknąłem pod nosem, szukając go. Zawsze musiałem mieć takiego pecha. Jeszcze do tego zaspałem. Dziś nic nie idzie po mojej myśli. Po chwili podniosłem się z telefonem w ręce, odbierając go.
  
– Ha... – zacząłem, lecz wjechałem w coś, czując okropny ból. Jedyne, co pamiętam, to ciemność. Unosiłem się nad ziemią i dopiero po chwili zrozumiałem, że patrzę na samego siebie, leżącego na ziemi.

Nade mną pochylało się dwóch ratowników, podobnie jak nad drugim mężczyzną, którego, jak się domyślałem, też próbowali ratować. Bo oni naprawdę próbowali mnie ratować, a ja z każdą sekundą umierałem wśród tłumu gapiów i pewnie ta informacja już obiegała cały świat. Wpakowali mnie do karetki, a w uszach rozdzwonił mi się głośny sygnał. Byłem totalnie zdezorientowany, patrząc na siebie z góry.

Nie chciałem umierać. Nie chciałem zostawiać rodziny, przyjaciół, nawet fanów. W ciągu kilku minut dotarliśmy do szpitala. Wszyscy biegali wokół mnie, wioząc mnie gdzieś i przekrzykując się wzajemnie, i wtedy go zobaczyłem.

Odsunął się od Lottie, pozwalając mi przejechać. Louis od razu pobiegł za mną, próbując wypytać lekarzy, co się ze mną dzieje. Jednak nikt nie chciał udzielić mu żadnych informacji. Byli zbyt zajęci mną, przygotowując mnie do operacji. Stałem tak na korytarzu, zerkając na siebie samego. Co się tu stało? Umarłem?

Odwróciłem się i zobaczyłem, jak Louis krąży po korytarzu z telefonem w rękach, które trzęsły się tak, że nie mógł nad nimi zapanować. Czemu jest taki? Przecież dwa lata temu pokazał, jak mu zależy – pomyślałem i w pewnym momencie obraz stał się niewidoczny.

Nie wiedziałem, co się dzieje, dopóki nie znalazłem się na sali operacyjnej. Nie chciałem umierać. Miałem plany... Dużo ich. To było za wcześnie. Jednak zanim zdążyłem mrugnąć, znalazłem się w jakimś łóżku.
 
– Co się dzieje Gemma? – zapytałem swoją siostrę, ale ona zachowywała się tak, jakby w ogóle mnie nie słyszała.
 
– Braciszku, wstawaj szybko! Zaraz będzie śniadanie i jedziemy do studia! – powiedziała blondynka, skacząc na mnie. Otworzyłem oczy, jęcząc z bólu.
 
– Zejdź ze mnie. Jesteś ciężka – warknąłem, próbując zepchnąć ją z siebie.

Dlaczego wyglądała tak młodo? Ona zaś zachichotała cicho, ściągając ze mnie kołdrę i rzucając ciuchami. Jestem w swoim dawnym mieszkaniu? Ale jak?
 
– Mówiłaś, że gdzie jedziemy? – zapytałem zdezorientowany, wstając powoli z łóżka.
 
– Do studia X-Factora. Nie mów, że zapomniałeś – parsknęła cicho, patrząc mnie.

X-FACTOR? CO? Spojrzałem na nią jak na idiotkę. Co ona wygadywała?
 
– Harry... – jęknęła. – Dzisiaj masz przesłuchanie. Nie mów, że ze stresu straciłeś pamięć – zaśmiała się.
 
– Ale... Co? – powiedziałem, nie dowierzając. Przecież to było osiem lat temu! Jakim cudem!?
 
– Oj, ubierz się i zejdź na dół – oznajmiła zrezygnowana, po czym wyszła z pokoju, zostawiając mnie samego. Spojrzałem w lustro. Mój boże. Czy... Czy ja się cofnąłem w czasie?! Co do cholery!
 
– Harry szybciej. Musimy wyjeżdżać niedługo! – usłyszałem z dołu krzyk mamy. Jakim cudem jestem tutaj... Przecież przed chwilą umierałem, do kurwy! – pomyślałem, nakładając ciuchy.

Nienawidzę tego młodzieńczego tłuszczyku. Praktycznie zbiegłem po schodach, wciągając na siebie koszulkę i łapiąc po drodze kilka rzeczy.
 
– Jest moja przyszła gwiazda – zaśmiała się Anne, czochrając moje loki. – A teraz do samochodu, zjesz w drodze. – Pokiwałem głową, szybko biorąc swoją czapkę i butelkę z piciem.

Wsiadłem do samochodu razem z resztą. Byłem tak zdezorientowany, że nawet do końca nie pamiętałem, jaką wtedy śpiewałem piosenkę. Westchnąłem cicho, wyjmując kartki z torby i zacząłem szukać swojej piosenki. Isn't she lovely – przeczytałem i zachichotałem pod nosem. Faktycznie, to była ta piosenka.

Ale cholera... Przecież tam będzie Louis! Spotkamy się w łazience... Boże, to wtedy wpadł mi w oko. – Pomyślałem, czytając tekst.

A może skoro przeniosłem się w czasie, to wszystko potoczy się zupełnie inaczej? Może go tam nie będzie i nie złamie mi serca? Spojrzałem w okno, uśmiechając się pod nosem. Nowe szanse. Nowe życie Nuciłem moją piosenkę, chcąc być dobrze przygotowanym do mojego występu, chociaż pewnie i tak przejdę do kolejnego etapu.

*

Przygryzłem wargę, czekając w łazience na Louisa. Mam zaraz wyjść i wpaść na niego. Tylko muszę poczekać na dobry moment. Odliczałem od dziesięciu w dół i kiedy wreszcie było zero, wziąłem głębszy oddech i ruszyłem do drzwi. A jeśli go tam nie będzie?

Przymknąłem oczy, łapiąc za klamkę i otworzyłem drzwi. Raz kozie śmierć. Od razu poczułem, jak moje ciało zderza się z jakimś innym.
 
– Oops – powiedziałem, upadając na ziemię i masując się po tyłku.
 
– Hi – zaśmiał się Louis, podając mi rękę, żeby pomóc mi się podnieść. Wiedziałem. Kurwa, ale ze mnie normalnie mistrz planowania – pomyślałem, uśmiechając się do niego.
 
– Wybacz, nie chciałem – odparłem, patrząc na niego. Grzywka była taka, jak ją zapamiętałem. Byliśmy równi, do czego nie byłem przyzwyczajony.
 
– Nic się nie stało – opowiedział, przejeżdżając po mnie wzrokiem.
 
– Jestem Louis – przedstawił się.
 
– H-harry - zarumieniłem się z uśmiechem na ustach. Tak bardzo tęskniłem za jego cudownym głosem. A te oczy, szczęśliwe i pełne życia.
 
– Więc ty też na przesłuchanie? – zagadnął, wskazując przyklejony do mojej koszulki numer.
 
– Tak... – odparłem, idąc obok niego z łazienki. Jego zapach, boziu. Kocham normalnie.
 
– Nie jest tak źle. Wiesz, niedawno śpiewałem. Chciałem jeszcze pójść do toalety, zanim wrócę do domu, ale... Chcesz poznać moją rodzinę?

– Zaraz ja muszę śpiewać – przygryzłem wargę. – Ale możesz podać mi swój numer telefonu... Em, może się jeszcze spotkamy – powiedziałem, podając mu swój stary telefon. Louis wziął go i szybko wpisał tam rząd cyfr, po czym oddał go mi.
 
– Napisz do mnie, jak ci poszło i powodzenia, Harry – powiedział, przytulając mnie. – Nie stresuj się, pamiętaj.
 
– Wiem – powiedziałem, uśmiechając się i ruszyłem szybko na scenę. Zabijcie mnie, błagam.
 
– Gdzie ty byłeś? – zapytała moja mama i chwilę później już wbiła we mnie świdrujące spojrzenie, widząc mój szeroki uśmiech. – Harry?
 
– W łazience.. Już idę, trzymaj kciuki. – Uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem na scenę. Przedstawienie czas zacząć. Stanąłem przed jurorami, przywitałem się i opowiedziałem kilka rzeczy o sobie.



Od: Autorek
Mamy nadzieję, że spodoba wam się ten OS w częściach 😍😍

ɢᴏ ɪɴ ᴛᴏ ᴛʜᴇ ᴘᴀsᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz