∆
Kolejnego dnia już mogłem chodzić po oddziale. Pokusiłem się, żeby zajrzeć przez okno. Na zewnątrz były tłumy fanów i jacyś dziennikarze. Nic dziwnego. Nie dość, że wzbudziłem ogromną sensację swoim wypadkiem, to jeszcze Louis wszystko podkręcił.
– Oni tak od pierwszego dnia, gdy miałeś operację – powiedział cicho głos za mną. Louis – pomyślałem, odwracając się do niego.
– Oglądałem to – odpowiedziałem. Wolałem mieć to już za sobą. Szatyn spojrzał w dół, patrząc na swoje Vansy. Nie wiem, czy się przewidziałem, ale widziałem łzę spadającą na ziemię.
– Louis – odezwałem się i niezdarnie próbowałem do niego podejść, o mało co nie lądując na podłodze. Złapał mnie.
– Usiądź. Zaraz upadniesz. – Westchnął cicho, ciągnąc mnie na miękkie łóżko.
– Nie chcę. P-po prostu mnie przytul. To wszystko jest takie... – czułem, że znowu się rozklejam i zaraz się rozpłaczę.
– P-przytulić? – spytał zdziwiony, patrząc w moją stronę.
– Tak – odpowiedziałem. – Wiesz, że nic z tego wszystkiego nie rozumiem. To dziwne...
Louis kiwnął głową, podchodząc powoli w moją stronę. Objął mnie. Usłyszałem cichy szloch, wydobywający się z jego ust.
– Dlaczego to powiedziałeś? – zadałem mu pytanie, wtulając się w niego z całych sił.
– Siedząc tu z tobą i opowiadając ci nasze historie... Stwierdziłem, że to już czas na ujawnienie się.
– To dziwne, ale wydawało mi się, jakbym cofnął się w czasie. Znowu miałem szesnaście lat i się poznaliśmy. Szatyn zachichotał cicho, wycierając swoje oczy.
– Pamiętam to – parsknął. – Albo ślub mojej mamy, nie wytrzymaliśmy godziny – zaśmiał się.
– To też mi się przypominało – odpowiedziałem.
– I nasza rocznica, kiedy... wiesz – nie chciałem tego wypowiadać na głos.
– Kiedy dowiedziałem się o pierwszej ustawce – mruknął cicho Tomlinson, wdychając mój zapach.
– Louis powiedz mi, czy ty mnie kiedyś zdradziłeś z nimi? – zapytałem, bojąc się odpowiedzi.
– Nigdy – szepnął cicho. To była prawda.
– Nie? Lou, ja nie wiem, co o tym wszystkim myśleć – wyjąkałem. Nie wiedziałem, czy pozwolić mu wrócić. Tak naprawdę cały czas go kochałem, ale to wszystko pomiędzy nami...
– Rozumiem cię – wyszeptał cicho niebieskooki, odsuwając się od niego.
– I co zrobimy? – spytałem niepewnie.
– Nic. Już dawno chciałem to zrobić. – Westchnął cicho, patrząc na swoje buty.
– A jeśli Simon teraz coś zrobi tobie? Nie chcę, żeby coś ci się stało – powiedziałem. Tomlinson tylko wzruszył ramionami, patrząc w okno. Nie znal odpowiedzi. Tak samo, jak ja.
– Lou. Wiesz, że zawsze będę cię wspierać – oznajmiłem, nawet się nad tym nie zastanawiając. – Gdyby Simon... Pomogę ci, pamiętaj.
– Harry... Wiem, że nie powinienem... ale dasz nam jeszcze jedną szansę? – powiedział, zerkając prosto w moje oczy. Jego oczy były zamglone i pełne łez.
– J-ja... nie wiem.... Myślę, że chyba możemy spróbować, ale beż żadnych tajemnic i kłamstw.
– Bez. Tylko my – oznajmił cicho, patrząc na mnie. Uśmiechnąłem się do niego. Taki układ mi odpowiadał.
– Mogę cię pocałować Harry? – zapytał. Przygryzłem wargę. Pocałować? TAK! – pomyślałem, łapiąc za jego policzki i wpiłem się w jego usta. Louis zachichotał cicho.
– Też tęskniłem – wyszeptał mi w usta. Całowaliśmy się długo, ale tak mi tego brakowało. Żałuję, że w ogóle podpisaliśmy umowę z Simonem. Usłyszeliśmy chrząknięcie i oderwaliśmy się od siebie, obracając się w tamtym kierunku.
– Mąż nie powinien się przemęczać – powiedział lekarz. Chyba zapomniałem, że miał przyjść na wizytę.
– Spokojnie, nic mi nie jest. – Uśmiechnąłem się do niego i ruszyłem do swojego łóżka. Czułem się jak nowo narodzony.
– I tak muszę się upewnić. Proszę się położyć. Pan może zostać, panie Styles – powiedział do Louisa. Pokiwał głową, siadając obok mnie, a ja spojrzałem na lekarza. Czekałem na jego słowa. Oglądał mnie od stóp do głów, aż wreszcie, po dobrych kilku minutach, odezwał się.
– Myślę, że niedługo wypuścimy pana do domu. Szczęściarz z pana, że tylko tak się to wszystko skończyło, ale – zwrócił się do Louisa – musi być pod stalą opieką. Nie może się przemęczać. Ma przychodzić na wizyty regularnie i brać leki.
– Oczywiście – przytaknął szatyn, łapiąc mnie za rękę. Boże, czułem się taki szczęśliwy.
– W takim razie jutro wraca pan do domu – oznajmił. Kiwnąłem głową, uśmiechając się pod nosem. No i dobrze. Muszę wrócić do domu. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam w tym szpitalu. Lekarz wyszedł, a ja uśmiechnąłem się szeroko do Louisa.
– Na czym skończyliśmy? – zapytałem. Tommo zachichotał tylko, nachylając się nade mną i cmoknął mnie w usta.
– Kochanie, mamy mały problem. Wyprowadziłem się, pamiętasz? – powiedział smutnym głosem.
- Na razie niech tak zostanie, ale możesz u mnie nocować... – Przygryzłem wargę.
– Muszę się tobą opiekować, głuptasie. Sam sobie nie poradzisz. – Uśmiechnąłem się do niego szeroko i przytuliłem się do niego.
– Dziękuję za to, że mi pomożesz – powiedziałem. – Przyniesiesz mi kilka rzeczy do ubrania na jutro? – Louis pokiwał głową i posłał mi piękny uśmiech.
– Przygotuję wszystko na twój powrót, kochanie – oznajmił. – Mam nadzieję, że nie wymieniłeś zamków? – zaśmiał się. Pokręciłem głową na nie, cmokając go w usta. Praktycznie nic nie zmieniałem w naszym domu. Bardzo się cieszyłem, że będę mieć szatyna przy sobie. Może na początku będę go trochę obserwować, ale i tak wierzę, że wszystko się ułoży.
∆
CZYTASZ
ɢᴏ ɪɴ ᴛᴏ ᴛʜᴇ ᴘᴀsᴛ ✓
FanfictionJest rok 2019. Wszystko się zmieniło. One Direction postanowiło jednak skończyć przerwę i nie wrócić. Każdy z nich zaczął, żyć swoim życiem. Jednak Harry'emu ciągle brakuje kogoś. Tym kimś jest Louis... który wiedzie spokojnie i szczęśliwe, życie u...