Część czwarta

1.5K 167 30
                                    



Oczywiście, jak przewidywałem, przeszliśmy z chłopakami do następnego  etapu i tak, jak kiedyś połączono nas w zespół. Louis był taki  szczęśliwy, że zaprosił mnie przez to na coś w rodzaju randki. Wariat.

– Lou... Nie wiem... – Przygryzłem wargę, idąc za nim do naszego apartamentu.

– Nie daj się prosić, kochanie – powiedział, przytulając mnie od tyłu i zaczął łaskotać mnie po brzuchu.

– Lou! – Zaśmiałem się cicho. Nasza relacja zaczęła się jakoś szybciej, niż zapamiętałem.

– Zgadzasz się? Pójdziemy do kina, a potem coś zjemy. Nie daj się prosić, Harreh. – Spojrzałem na niego, wyrywając się i wystawiłem język. Było mi świetnie w jego towarzystwie.

–  O nie... Teraz za karę idziesz do kina. – Zachichotał szatyn, próbując  mnie złapać. Uśmiechnąłem się do niego, kręcąc głową i zacząłem uciekać w  stronę basenu, który mieliśmy w naszym domku od Simona.

– Harry, ty mały zboczuszku. Już chcesz się przede mną rozbierać? – zapytał starszy, śmiejąc się głośno i wskoczył do wody w ubraniu.

–  Jesteś debilem – oznajmiłem, zdejmując buty. Zostałem w koszulce i  spodenkach. Louis podpłynął do mnie i wciągnął mnie za kostki do wody.  Zanurkowałem razem z nim, przy okazji patrząc na niego, co wykorzystał i  wpił się w moje usta. Oddałem pocałunek. Czułem się jak w jakimś romantycznym filmie. Wynurzylismy się, całując się namiętnie. Sapaliśmy sobie w usta. Zachowywaliśmy się jak kiedyś. Znaczy, jak będziemy zachowywać się za rok. Więc to mi się podoba.

–  Lou... – szepnąłem, wplątując palce w jego mokre włosy. Uwielbiałem go  całować. Uwielbiałem wszystko, co było z nim związane. Tak bardzo go  kochałem.

– Hmm? – wymruczał, całując mnie po szyi, a jego ręce zaczęły schodzić na moje pośladki. No tak, Lou był starszy.

–  Kocham cię. Chcę spędzić z tobą resztę życia, ale... – Rozpłakałem się,  przypominając sobie, co nas czeka za kilka lat. Szatyn westchnął cicho,  przytulając mnie. Tak bardzo nie chciałem być w takiej sytuacji.

–  Wszystko będzie dobrze, Harry. Nie zamartwiaj się na zapas. Pamiętaj,  że zawsze będę przy tobie, a teraz zabieram cię na randkę, mój głuptasie  – oznajmił, całując mnie w czoło.

– Lou... I tak za dwa trzy, lata to się skończy – załkałem, wtulając się w niego.

– Powiesz mi w końcu, dlaczego tak uważasz?

– Bo wiem to! – krzyknąłem, odsuwając się od niego i wstałem.

–  Dobrze. Nie mam pojęcia, dlaczego tak myślisz, ale zrobię wszystko  Harry, żeby twoje obawy się nie spełniły – stwierdził głosem  nieznoszącym sprzeciwu.

– Simon ci na to nie pozwoli. Jak spotkasz Briane, będzie pozamiatane – powiedziałem, ruszając do wyjścia.

– Harry, do cholery, zaczynam się o ciebie poważnie martwić. Jaką Brianę?  Kto to w ogóle jest?! – Pokręciłem głową, wbiegając po schodach do  swojego pokoju. To i tak nie ma sensu. Oczywiście, że Louis za chwilę  przyszedł za mną. Trochę się mu nie dziwiłem, że się o mnie martwił.  Pewnie brzmiałem jak jakiś obłąkaniec. Zdjąłem koszulkę ze spodenkami,  nie zwracając uwagi na szatyna i zacząłem się ubierać. Usłyszałem jego  cichy śmiech i spojrzałem na niego zaskoczony.

– Z czego się śmiejesz? – spytałem, nakładając spodenki od piżamy. Zerknąłem na niego ze złością.

–  Jesteś taki piękny, wiesz? Wszystko w tobie jest urocze. Od tych  loczków, przez śliczne dołeczki, kiedy się uśmiechasz i tych malutkich  boczków – powiedział, podchodząc do mnie. Złapał mnie za biodra.

– Puść mnie – mruknąłem, mrużąc oczy i położyłem ręce na jego dłoniach.

–  Nie puszczę – odpowiedział, pochylając się i znów mnie pocałował.  Westchnąłem cicho, oddając pocałunek. Nie potrafiłem się mu sprzeciwić.

–  Nadal zabieram cię na randkę, mała marudo – odezwał się i wrócił do  całowania mnie. Jego usta smakowały tak słodko, kiedy jeszcze nie palił.  Prawie zapomniałem, że kiedyś jeszcze nie palił. Zostałem popchnięty na  łóżko, przez co sapnąłem cicho. Oddałem pocałunek.

– Lou, my chyba nie możemy? – zapytałem, mając teraz tylko jedno w głowie.

–  Jak chcesz. – Przygryzł wargę, opierając się rękoma nade mną.  Oczywiście, że chciałem. Przecież to uwielbiałem, ale czy teraz nie  znaliśmy się zbyt krótko? Poprzednim razem chyba zajęło nam to więcej  czasu. Szatyn zaśmiał się cicho, kładąc się obok mnie.

– Nie długo. Najpierw randka – powiedział, głaszcząc mnie po boku.

– Dobrze, ale chcę dostać jakiegoś kwiatka – oznajmiłem, szczerząc się.



ɢᴏ ɪɴ ᴛᴏ ᴛʜᴇ ᴘᴀsᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz