Rozdział 5

76 8 8
                                    

Harry przeciągnął się leniwie,przecierając piąstką zaspane oczy i tym samym wyganiając z nich resztki kojącego snu. Zielonooki leżał zwinięty w kłębek na podłodze, tuż obok Apollo. W tle dalej leciała jedna z bajek Disneya,umilając ten poranek melodyjną piosenką. Trochę dalej spał natomiast Louis. Nawet z rozczochranymi włosami i otwartymi ustami z których kapała ślina wyglądał cudownie. Idealnie. Niczym obraz z dawnych epok.
Styles cichutko sięgnął po telefon,odczytując godzine. Odetchnął z ulgą,stwierdzając, że ma jeszcze naprawdę dużo czasu i może na spokojnie przygotować śniadanie. Przynajmniej tak będzie mógł się odwdzięczyć Lou za wczorajszą obecność i popdporę. Dlatego też loczek ostrożnie wstał z legowiska,okrywając się polarowym kocem i zmierzając do kuchni. W pierwszej kolejności jednak napełnił miski Apollo,dopiero później z namaszczeniem postawił czajnik na ogniu, zaglądając do lodówki.
-Kanapki z masłem orzechowym i dżemem mogą być?-Zapytał szeptem psa,który zdążył przydreptać do pomieszczenia.
-Tomlinson musi je lubić. Tak,wygląda na osobę która lubi kanapki z masłem orzechowym i dżemem.- Cimnowłosy zaśmiał się pod nosem,odkładając gotową przekąskę na fioletowy talerz.
Nie zamierzał jeszcze budzić gościa, dlatego na spokojnie odpalił swojego niezniszczalnego laptopa, by przygotować się na popołudniowe zajęcia z młodzieżą.

                                  ***

Liam przetarł po raz kolejny twarz w biały ręcznik, wzdychając glosno. Dzisiejszy trening okropnie go zmęczył. A zmęczony Payno to zły Payno.
O tej zasadzie wiedział każdy, nie jeden też na własnie skórze przekonał się, jak bardzo bolesna w skutkach może być irytacja kapitana.
-Wybacz,że musiałeś tyle na mnie czekać,ale autobus się spóźnił! - Liam odwrócił lekko głowę ,dostrzegając biegnącego w jego stronę Zayna. Jak zwykle artysta był spóźniony i zdyszany. Jego włosy potargał wiatr,natomiast pomalowana jeansowa kurtka zyskała nowe plamy od farb.
-To nic,lubię na Ciebie czekać- Payn uśmiechnął się ciepło,odsuwając się od maski samochodu na której się opierał,by rozłożyć szeroko ręce. Uwielbiał moment,gdy drobny,wiecznie rozkojarzony i żyjący w swoim świecie młodziniec przylgnie ufnie do jego klatki piersiowej. Tak,Zayn był wyjątkiem w życiu atlety.
- Hej- Malik poprawił zsuwającą się skórzaną torbę,uśmiechając się tak szczerze,że jego olbrzymie,okrągłe okulary lekko się uniosły.
-Co dziś malowałeś?- Sportowiec dotknął policzka chłopaka,wycierając go z pomarańczowego płynu.
- W nocy zachciało mi się namalować słoneczniki,więc...ugh... namalowałem je ? - Zayn zachichotał,wsiadając do samochodu równocześnie z jego właścicielem.
- Nie spałeś ? - Liam leniwie odpalił silnik.
-To nic. Ja nie prowadzę aktywnego trybu życia. To ty od piątej rano wyciskasz z siebie siódme poty - Czarnowłosy z czułością spojrzał w oczy sportowca, znowu posyłając mu piękny i ciepły uśmiech.
- Właśnie! Mam coś dla Ciebie! - Artysta podskoczył na fotelu chaotycznie, szukając czegoś w swojej torbie. Payno natomiast nie zareagował,dalej skupiony na jeździe. Znał już przecież na pamięć każdą reakcję złotookiego.
- Proszę,zrobiłem to specjalnie dla Ciebie. Bezcukrowy,odżywczy i energetyzujący koktajl owocowo- ziołowy. Rano pomyślałem, że pewnie znowu będziesz na mnie czekał i nie zdążysz nawet się napić,więc wybrałem twoje ulubione składniki. Z resztą ich lista wisi u mnie na lodówce a mama sama je już kupuje. - Malarz zachichotał, podając kierującemu bidon.
Liama od zawsze rozczulała troska drobniejszego mężczyzny oraz jego pamięć co do najmniejszych szczegółów.
- Dziękuję- Kapitan nie odrywając wzroku od jezdni, pochylił się nad pasażerem,składając mu w kąciku ust motyli pocałunek.

                                ***
-Louis, musisz wstawać- Harry delikatnie potrząsnął ramieniem śpiącego,chichocząc na reakcję mężczyzny. Naprawdę zabawnie mruczał!
- Mam kanapki z masłem orzechowym i dżemem! - Loczek ponowił próbę, tym razem jednak przyniosła ona pożądane skutki.
Lou uchylił najpierw jedną powiekę, analizując sytuację.
-Z dżemem mówisz?-Wychrypiał głęboko (o cholera,to było seksowne).
- Mam też kawę- Styles zgarnął automatycznie zagubiony kosmyk za ucho.
- Jesteś najlepszy!- Louis przeciągnął się powoli,przyjmując kubek w duże dłonie.
Bogowie, ile on by dał za codzienne takie pobódki!

    ***           ***        ***      ***       ***

Wybaczcie mi,że taki krótki lecz ostnio nie mam siły na życie :"""))
Miałam zawiesić cały profil,jednak jedna wiadomość od wspaniałej czytelniczki dzisiaj bardzo mnie zmotywowała.
Dziękuję!❤❤

Jutro zrobię korektę ten części.

Kocham xoxo

Cactus//Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz