XI

292 25 0
                                    

Po chwili oczy zniknęły, tak samo jak Sasuke. Gdzie on był? Zrezygnowana ruszyłam w stronę Konohy. W wiosce nie działo się nic ciekawego. Jak zwykle kilka razy nazwano mnie potworem, wilkołakiem lub, coś nowego - krwiożerczym monstrum. Próbowałam nie przejmować się tymi wszystkimi wyzwiskami, ale kiedy dostałam kamieniem po głowie, coś we mnie pękło. Już nie mogę udawać silnej.. nie mogę udawać, że mnie to nie rusza. Wskoczyłam na najwyższy dach, usiadłam na nim i rozpłakałam się. Przynajmniej tu miałam pewność, że nikt mnie nie zobaczy. A raczej tak mi się wydawało, bo chwilę później obok mnie usiadł biały pies. Pogłaskałam Akamaru po głowie i uśmiechnęłam się słabo. Ten wszedł mi na kolana i ułożył wygodnie. Zaraz za nim przyszedł Kiba, dawno się z nim nie widziałam. Szybko otarłam łzy, ale i tak smutek był widoczny na mojej twarzy.

-Kiyo, co jest? - usiadł obok mnie i pozwolił wtulić się w niego. Już po tym domyślił się, że coś jest nie tak. Trwaliśmy tak chwilę i wcale nie musiałam tłumaczyć mu powodu mojego smutku. Dobrze wiedział jak jestem traktowana przez mieszkańców wioski i nie pochwalał tego. Raz prawie przyłożył dziecku, które mnie wyzwało. Nagle przed nami pojawiła się ciemna postać.. Sasuke? Patrzył na mnie ze smutkiem, a na Kibe z wściekłością.

-Kiyomi, chodź ze mną. - Nakazał i pomógł mi wstać. Niechętnie przyjęłam jego rękę i z nim poszłam.

-Jakieś wytłumaczenie? - spróbowałam być stanowcza, co mi nie wychodziło. Zatrzymaliśmy się kawałek za wioską. Uchiha stanął naprzeciwko mnie, złapał za ramiona i patrzył głęboko w oczy.

-Mów, co ci jest? - zdziwiłam się jego troską.

-Nic. - Spróbowałam wyjść z jego uścisku, ale bezskutecznie. Spuściłam wzrok i czekałam na to, co dalej powie.

-Kiyomi. Spójrz na mnie. - kiedy tego nie zrobiłam, podniósł mój podbródek dwona palcami zmuszając do patrzenia mu w oczy. - Widzę, że coś jest nie tak.

-A co cię to w ogóle interesuje? - zawarczałam i w końcu udało mi się wyswobodzić. Spojrzałam na niego groźnie i pobiegłam do domu.

Weszłam pod prysznic i pozwoliłam gorącej wodzie obmywać moje ciało. Nie miałam pojęcia o co chodziło czarnowłosemu. Umyłam włosy i wyszłam z kabiny. Ręcznikiem cała się osuszyłam i pozwoliłam włosą z powrotem mnie moczyć. Ubrałam piżamę i wskoczyłam do łóżka. Położyłam się na plecach i zaczęłam zastanawiać. A co by było, gdyby podczas walki moja chakra spadła na tyle, że nie mogłabym walczyć? Muszę nauczyć się lepiej władać bronią. Może spróbuję z kataną? Tak, to dobry pomysł. Treningi z żywiołem wodnym narazie zostawie w tyle. Nie zorientowałam się nawet kiedy, zasnęłam..

Obudziłam się i inaczej niż zawsze, powoli ruszyłam w stronę kuchni. Otworzyłam lodówkę i wzięłam ramen w proszku z kluskami (coś w stylu zupki chińskiej) i podgrzałam zawartość. Nie było to najlepsze co jadłam, ale dało się przeżyć. Po skończonym posiłku weszłam do pokoju i ubrałam szarą bluzę i czarne, obcisłe spodnie. Wyszłam z domu w stronę bramy Konohy. Miałam nadzieję, że Kotetsu tam jest. Kiedyś wspominał, że ma stare i nieużywane bronie, może znajdzie się tam dla mnie katana. Ku mojemu szczęściu mężczyzna był.

-Hej Kiyomi, co cię do mnie sprowadza? - spytał zaciekawiony. Racja, dawno u niego nie byłam..

-Pamiętasz jak kiedyś mowiłeś mi o tych broniach? - zaczęłam prosto z mostu. Chciałam jak najszybciej zacząć mój trening.

-Tak, a co? - był wyraźnie zaciekawiony pytaniem. Nawet Izumo przyszedł i machnął mi głową na dzień dobry, odwzajemniłam gest.

-A jest masz może katane?

-Katane? - zdziwił się. Racja, jestem dosyć drobna i nie wyglądam na osobę, która dałaby radę władać taką bronią, ale ja byłam pewna swojego.
-Jakąś mam, daj mi chwilę.. - po tych słowach wyruszył gdzieś biegiem, a ja usiadłam na ziemi i oglądałam chmury. Jedna przypominała mi nawet wilka! Chciałabym móc zmieić się w to świetne zwierze, ale Tsunade z jakiś powodów mi nie pozwalała. Zapewne jakbym podjęła próbę przemiany, ANBU pilnujący mnie zaraz by do mnie wyskoczyli i zaprowadzili do Hakage.. ludzie z tego oddziału to straszni sztywniacy. Zanim się zorientowałam Kotetsu wrócił z średniej wielkości kataną w ręku. Rzuciłam mu się na szyję i szybko podziękowałam, a następnie ruszyłam w stronę domu. Musiałam ją przecież wyczyścić, nie mogłam ćwiczyć z tak brudną bronią. Po drodze oczywiście wpadłam na kogoś, kogo innego niż Uchiha Sasuke.

-Gome, nie mam czasu! - rzuciłam i pobiegłam dalej. Nawet nie oglądałam się za siebie czy chłopak coś odpowiedział.

Chwilę później znalazłam się w domu i zaczęłam czyścić katane. Robiłam to starannie i dokładnie, czytając przy tym książkę z poradami na temat władania bronią. Kiedy nie mogła być już czystsza wyszłam w domu w kierunku lasu. Kiedy przechodziłam przez bramę pomachałam bronią Kotetsu, żeby zobaczył jaka jest czysta. Idąc w stronę polany nie zwracałam na nic uwagi. Byłam szczęśliwa, że zrealizuje swój kolejny cel. Znajdując się już na miejscu, odłożyłam katane w miejsce, gdzie nie mogła się pobrudzić i zaczęłam rozgrzewkę. Co jak co, ale biegać to ja uwielbiam. Zrobiłam kilka okrążeń wokół mojego miejsca treningowego, a następnie parenaście pompek, brzuszków i przysiadów. Czując się rozgrzana podniosłam broń i zgrabnie nią wymachiwałam. Podeszłam do pobliskiego drzewa i zaczęłam zadawać ciosy.

-Po co uczysz się władać bronią, skoro masz tak wspaniałą moc? - Po polanie rozniósł się głos, a ja automatycznie przyjęłam pozycję gotowości. Kto to mógł być, że nie wyczułam jego obecności?

-Kim jesteś?! - wykrzyczałam, a w odpowiedzi dostałam głuchy śmiech. Aż przeszedł mnie dreszcz niepokoju.
Nagle wśród drzew zamigały czerwone oczy, a następnie wyłoniła się sylwetka. Był to średniej wielkości mężczyzna o granatowych włosach i czerwonych jak krew oczach.

-Kiyomi, Kiyomi. Już nawet ojca nie poznajesz? - stanęłam jak wryta. Czy mogę mu wierzyć? Chciałam mu odpowiedzieć, ale przedemną stanął dobrze mi znany ANBU. - No na serio? Lepiej zejdź mi z drogi kotku, bo chcę porozmawiać z córką. - Mój "obrońca" go zignorował i zwrócił się do mnie.

-Kiyomi, cofnij się. - nie wykonałam polecenia. - Kiyomi mówie do ciebie!

-Chce porozmawiać z tym człowiekiem. - stwierdziłam twardo. ANBU z poirytowaniem odepchnął mnie do tyłu tak, że upadłam na plecy. Zaczął walczyć z czerwonookim, aż nagle przyszedł jeszcze jeden ANBU, dwóch shinobi i Shizune. Kobieta podbiegła na mnie i sprawdziła mój stan, ale kiedy stwierdziła, że nic mi nie jest włączyła się do walki. Po chwili stało się coś, co utwierdziło moje myśli, że to moja rodzina.

Mężczyzna zmienił się w wielkiego wilka.

—————

Jakby to

Nawet nie pamietam fabuły tej książki XD ale postaram się wstawić wszystkie rozdziały, które mam napisane.

Jeśli ktoś to rzeczywiście jeszcze czyta, może bym do tego wróciła :)

Dziecko Szczytu | Naruto Story~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz