Uznajcie, że słowa w utworze w mediach to słowa, które Levi kieruje do Erena, bo one tak idealnie opisują ich relację, że nie wiem. Błagam, przesłuchajcie i wczujcie się w tekst.
Weszliśmy do domu, a on nadal nie puścił mojej dłoni. Próbowałem ją delikatnie wysunąć spomiędzy chudych palców, jednak spowodowało to jedynie mocniejszy uścisk. Już chciałem coś powiedzieć, zwrócić uwagę na tę nietypową sytuację, jednak właśnie wtedy na mnie spojrzał i przeszył na wylot swoim szmaragdowym wzrokiem.
Zaniemówiłem, a serce zabiło mi mocniej.
Powoli się do mnie zbliżył, splatając wzajemnie nasze palce. Drugą dłonią, a dokładniej przedramieniem oparł się obok mojej głowy o ścianę. Szturchnął noskiem mój, powodując u mnie dreszcze i szybszy oddech.
Chwilę później oddawaliśmy się przyjemności namiętnego pocałunku. Eren przejął całą inicjatywę, napierał na mnie swoim ciałem i zaczął badać moje pod materiałem ubrań. Pozwalałem mu na to, pragnąłem jego dotyku i delektowałem się nim, niczym afrodyzjakiem.
Nie wiem kiedy zdarł ze mnie swoją bluzę, a z siebie kurtkę i nie wiem kiedy mieliśmy chwilę, aby zdjąć buty. Wciąż byliśmy połączeni zażyłością, wciąż głupi jak nastolatkowie w szkolnej toalecie, odkrywający coś teoretycznie zakazanego, ale przyciągającego jak magnes.
W którymś momencie przenieśliśmy się do mojej sypialni. Padliśmy na łóżko, a raczej ja padłem, aż zabrakło mi tchu, a Eren nade mną zawisł.
Byłem ptakiem, który został wypuszczony z klatki, wręcz siłą z niej wyciągnięty. Odkryłem wolność, możliwość podejmowania własnych decyzji, zatrważającą intymność i niepohamowaną ochotę dominacji.
Złapałem go za ramiona i popchnąłem w bok. Zatchnął się, kiedy upadł na miękką pościel, a jego szmaragdowe oczy zamknęły mnie w pudełku pełnym niezadanych pytań. Nie odpowiedziałem na żadne z nich, mimo że każde słyszałem w głowie. Po prostu go pocałowałem.
Palące podniecenie pochłaniało moje ciało kawałek po kawałku. Jego dłonie, badające mnie pod koszulą były niczym rozżarzone węgle, a wargi smakowały jak słodka wata cukrowa.
Pozbyliśmy się wszelkich ograniczeń niecałą minutę później. Nie musiałem go nakierowywać, ponieważ moje ciało samo pokazywało mu jak jest mi najlepiej. Siedziałem na nim, on był we mnie. Ukazywałem mu całego siebie, zapomniawszy wszystkiego, co potrafiłem. Po prostu nie myślałem o niczym. Nie myślałem o tym co zrobić, by wydawał z siebie głośniejsze jęki, nie zastanawiałem się jak władać swoim ciałem, by mnie jeszcze bardziej pożądał, nie próbowałem ukazać mu swojej najseksowniejszej pozy.
Po prostu byłem sobą, tak jak mnie o to prosił.
Zatraciłem się w szaleńczym połączeniu naszych ciał. Dłonie opierałem na jego klatce piersiowej, jednak zniżyłem twarz do niego i podarowałem mu krótkiego całusa. Po chwili jego usta znalazły się na mojej szczęce i zaczęły obdarzać ją słodkimi pocałunkami. Potrafił być delikatny, kiedy jego biodra wykonywały mocne ruchy pomiędzy moimi udami.
Idealnie współgraliśmy. Pasowaliśmy do siebie jak puzzle z tej samej układanki. Fizyczność, którą nawzajem sobie oddaliśmy emanowała ekscytacją i intymnością. Wpatrzeni w swoje oczy widzieliśmy miłość, która zdecydowała wreszcie wyjść na powierzchnię i krzyknąć głośne "tak!". Dotarło do mnie, jak wiele on dla mnie znaczy.
- Kocham cię.
Byłem aniołem z wyrwanym skrzydłem, a on był moim skrzydłem.
~~~
Zaraz po wszystkim, co się między nami wydarzyło Eren poszedł się wykąpać. W końcu nadal czuć było od niego alkohol, co prawda już nie tak bardzo jak wcześniej, ale jednak. Ja za to przygotowałem sobie świeże ubrania i czekając na wolną łazienkę postanowiłem ogarnąć kuchnię.
Gdy wszedłem do pomieszczenia w nozdrza ukuł mnie okropny zapach wina. Na ścianie zdążyło pozostawić paskudną, czerwoną plamę, a na podłodze zaczęło już zasychać. Kawałki szkła walały się po całej kuchni, śmiejąc się ze mnie i z mojej głupoty. Sięgnąłem po wcześniej przygotowaną miotłę i zacząłem wszystko zmiatać.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, jednak nie spojrzałem w ich stronę. Eren się ogarnął nadzwyczaj szybko, ale ja musiałem najpierw posprzątać, więc nie zwróciłem na niego większej uwagi, a przynajmniej nie do momentu, w którym jego ręce oplotły moją talię.
- Jestem nagi - szepnął mi tuż przy uchu, po czym zaczął krótkimi pocałunkami drażnić mój kark. Czułem jak robi mi się gorąco i jak drżę wewnątrz siebie.
- Mam dla ciebie dwa powody, dla których nie powinieneś być nagi - odparłem miękko, próbując wznowić zamiatanie, ale nie potrafiłem, kiedy swoim brzuchem przylegał do moich pleców.
- Jakie? - zapytał zaczepnie, a jego długie włosy spłynęły mi po ramieniu.
- Pierwszy to taki, że możesz wdepnąć w szkło, czego obaj nie chcemy.
- Mhm - mruknął w odpowiedzi i dalej cmokał moją skórę.
- A drugi to taki, że jak jeszcze trochę będziesz w taki sposób rozpalał moje ciało to zaciągnę cię do łóżka i nie wypuszczę z niego aż do rana.
Jego dłonie mocniej zacisnęły się na moim brzuchu, a ciało bardziej przylgnęło do pleców. Zaczął jeszcze namiętniej bawić się wargami na moim karku, co mnie łaskotało, drażniło i rozluźniało jednocześnie.
- Podoba mi się ten drugi powód - nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Odepchnąłem go od siebie łokciem.
- Wyjdź. Wyjdź stąd i mnie nie prowokuj. Muszę posprzątać, muszę się umyć, musimy coś zjeść...
- Dobrze, dobrze - przerwał mi, a odgłos jego kroków dał mi do zrozumienia, że wyszedł.
- Ubierz się - rozkazałem i wróciłem do sprzątania.
- Oczywiście! - zawołał ze swojego pokoju.
~~~
Mogę to powtarzać w nieskończoność, ale nigdy bym się nie spodziewał takiego tabunu emocji w moim ciele, kiedy spoglądam w te szmaragdowe oczy. Nie pomyślałbym, że będę dostawał dreszczy, kiedy ich właściciel złapie mnie za dłoń. Ani że ledwo będę łapał oddech, kiedy on będzie opierał głowę na moim ramieniu.
Jednak tak właśnie było. Tak się teraz czułem, kiedy przykryci jedynie kocem siedzieliśmy przy otwartym oknie, wpatrując się w wymalowane na niebie gwiazdy. Znów towarzyszył nam zapach malinowych świeczek i czarna herbata w takich samych filiżankach. A przede wszystkim bliskość, ponieważ obejmował mnie ramieniem i wciąż do siebie przyciągał.
- Levi - zaczął cicho. Słowa z jego ust wypływały miękkie i pełne uczuć.
- Mhm?
- Wczoraj - zaczął z westchnieniem - powiedziałeś mi coś, co... co mnie ugodziło prosto w serce, wiesz? A dzisiaj za to powiedziałeś coś, co chciałem usłyszeć wczoraj i... i naprawdę nie wiem, co w końcu jest prawdą.
Odsunąłem się od niego i usiadłem przodem, by móc się wpatrywać w jego zaszklone, pełne iskier oczy. Złapałem go za dłoń i zacisnąłem na niej lekko palce.
- Ty jesteś moją prawdą, Eren - szepnąłem. - Żałuję tamtych słów, ale ich nie cofnę. Mogę ci jedynie powiedzieć, że były szczere. Tak samo szczere, jak słowa, które usłyszałeś dzisiaj.
- Powtórzysz je? - zapytał, nieudolnie ukrywając ekscytację.
- Kocham cię - odparłem i posłałem mu na to delikatny uśmiech.
A on mnie objął i postanowił nigdy nie wypuszczać.
CZYTASZ
Usidlony ✓ | ereri
FanficZagubiony, znieważony, nic nie warty. Taki jestem. Oddycham, ale nie żyję. Słyszę, ale nie rozumiem. Próbuję zapomnieć, ale nie potrafię. Czemu to robię? Czy to jedyna ucieczka? Ból i przemoc dają mi ukojenie? Ja po prostu pragnę się wyswobodzić z k...