Wizje Prorocze o Córkach, czyli poradnik jak zarwać elfa

18 1 0
                                    


Tadam, stary sen wygrzebany z messengera, chyba mój ulubiony. ❤

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Byłam w takiej ślicznej zielonej, trochę górzystej dolince. I byłam facet - umięśniony z bliznami, długie czarne włosy, krótki zarost. Na takim podwyższeniu stała ogromna wieża jakaś stara, zbudowałam w jej środku dom dla żony aka twierdzę (bo byłam królem/wodzem/coś), wokół posadziłam kwiaty. I ta moja żona położyła sobie poduszkę między kwiatami i siedziała na niej tak klęcząco, zawsze oczy miała zamknięte, bo dość stara i zmęczona była. Ogólnie w tym świecie "żona" to była tylko opiekunka domu i do płodzenia dzieci, bardziej przyjaciółka niż kochanka. Potem razem z osadnikami zbudowaliśmy spichlerze, domy, wszystko. I poszliśmy w teren, miałam się z kimś spotkać w bardzo niestabilnym miejscu. Gdy weszliśmy tam (nie wiem do końca jak, bo to wysoko było, ale mniejsza) i tam były jakieś dwa potwory strzegące tego miejsca. Dałam kolesiom tego słabszego do zabicia, wzięłam się za większego - 30 kulek władowałam w łeb i nic - więc go złapali, przytrzymali, a ja mu głowę rozdeptałam. Byłam wkurzona, że mi tak słabo poszło i kopnęłam jakąś torbę, która przeleciała między kolumnami tj okna bez szyby, moja córka siedziała na drzewie, złapała, pomachała mi i zeszła na dół. Ludki poszły z powrotem do osady, a ja poszłam wgłąb tunelem (ten budynek taki żółto-złoty był. Usiadłam na marmurowym schodku i zobaczyłam mojego ukochanego elfa, z którym nie widziałam się 40 lat, listy pisaliśmy, ale od dawna milczał. Poznaliśmy się w osadzie, jak ktoś go pchnął i wylądował na moich kolanach. Miał szare włosy pod zieloną chustką i jasne oczy, kawaii był. I była rozmowa mniej więcej:

-Cóż tak milczysz?

-Nie powiedziałeś mi.

-Hm?

-Masz żonę...

W tym momencie zaśmiałam się i mu wyjaśniłam wszystko i go na kolana pociągnęłam. Rozległy się kroki z tunelu, więc cały czerwony zeskoczył i wybiegł. Przyszedł koleś ubrany na ciemnofioletowo, w gotyckim stylu, chyba jakimś magiem był.

-Przyniosłeś?

-Mhm.

Podał mi zawiniątko i zniknął. Zza krzaka wyskoczyła moja córka i się zaciekawiła co to. A ja wzięłam taki palnik mały poręczny ładny. Postawiłam diamentową czaszkę na postumencie i zaczęłam ją spalać - najpierw poczerniałą, potem pojawiły się żółte wypustki, poczerwieniały, a po chwili czaszka rozpadła się i zostały z niej matowe, czerwonawe kulki. Wrzuciłam je do woreczka i dałam jej, mówiąc, że będą ją chronić.

Potem byłam właśnie tą córką, zostałam porwana i wywieziona do innej krainy. (Co nie było tak złe, bo ojciec miał wcześniej proroczą wizję, że umrę, spadając z póki obok wodospadu na skały, dlatego miałam zakaz wspinania się w wysokie miejsca). Zaprzyjaźniłam się z jakimś chłopakiem i ogólnie to próbowałam wrócić do domu, wędrowaliśmy długo i znalazłam się przy jakimś wodospadzie, ale nie schodziłam tamtędy, bo mogło się to źle skończyć i w sumie nie pamiętam co dalej, bo się skupiłam myślami na elfie.

Jej SnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz