Jak odeprzeć szwabów, czyli rowery kinetyczne © i inne wyrocznie

11 0 0
                                    

Witam... Moje sny ostatnio przechodzą ludzkie pojęcie, ale hej - mam chociaż czym niszczyć mózgi użytkownikom wattpada.
Enjoy!

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Jako starszy mężczyzna, przechadzałam się ulicami bodajże Krakowa. Szłam z małym chłopcem za rękę, wnioskuję więc, że byłam jego dziadkiem. Wróciliśmy po jakimś czasie ze spaceru, znaleźliśmy się w dokach. Było tam... brudno. Szykowało się jakieś ognisko, dlatego zaczęłam znosić drewno i szykować rozpałkę. Gdy znaleźliśmy się na końcu kamiennego molo, otoczyli nas Niemcy. Każdy celował do nas z karabinu,  dlatego podnieśliśmy ręce, spodziewając się najgorszego. Zbudowano ogromny mur wokół całej dzielnicy "rybackiej", każdy był ściśle kontrolowany. Siedzieliśmy w małej chatce, jakaś babuleńka wspomniała o czerwonym przycisku na dnie środka wybrzeża rzeki. Gdy szłam na moją zmianę do kopalni, udałam, że coś zgubiłam na dnie - było tam dość płytko, tak do połowy moich bardzo eleganckich, ciemnozielonych kaloszy - i zaczęłam szukać ów przycisku. No ale przewalam te kamyki i nic nie ma, zaniepokojony niemiec biegnie do mnie, krzycząc "ACHTUNG, DECKUNG!",  złapał mnie za ramię i zaprowadził do kopalni. Wróciłam o zmroku do chatki, wzięłam chłopca na bok. Ukradł tego dnia piłkę laserową do kamienia, więc postanowiliśmy uciec i sprowadzić pomoc. Poszliśmy do jaskiń, usłyszeliśmy patrol, więc docisnęliśmy się do ściany. Niemcy nas ominęli, więc odpaliłam piłkę i wycięłam pionowe znaki na jednej ze skał, a ona otwarła się jak drzwi sklepowe *te takie z czujnikami ruchu*. W tym momencie byłam już sobą, chłopiec gdzieś zniknął. Przez dłuższy czas skradałam się po rozbudowanym systemie jaskiń, nierzadko mijając złote kolumny i postumenty. Niestety, w pewnym momencie zaczęła mnie gonić horda zmutowanych psodzikoświń, upadłam i uderzyłam się w głowę.

Ocknęłam się w ślicznym domu, tak konkretniej - w powiększonej wersji domu mojej kuzynki. Przygotowałam się na wyprawę, zarzuciłam plecak na ramię i poszłam świat, a tak konkretniej - w wąwozy. Szłam przez dość długi czas, w końcu znalazłam się w bardzo skalistej okolicy, pełnej zarazem olbrzymich, pokrzywionych drzew. Jedna skała wydała mi się być właśnie tą skałą - wyjęłam z plecaka kilof i zaczęłam ją niszczyć. Moim oczom ukazało się... purpurowe, pulsujące wnętrze skały, na samym środku chmurka, a na niej dziad... wyrocznia. Niedaleko były głazy, na których musiałam wyryć prawidłowe odpowiedzi, których oczywiście nie znałam. Wyrocznia powiedział mi, abym sobie przypomniała jeden z niedawnych snów...

[flashback]
Cała Europa była zagrożona cenzurą internetu (he... hehe...), dlatego nauczyciele ze wszystkich szkół wysyłali uczniów do USA nielegalnymi kursami samolotów, pociągów i autobusów. Wykupiłam ostatni bilet tramwaju do Francji, zajęłam miejsce przy oknie.
W tym czasie moi koledzy dowiedzieli się o zamachu rządu - na ten tramwaj, którym właśnie jechałam. Biegli i biegli obok torów, niestety nie mogli dogonić pojazdu. Zauważyli swoją nauczycielkę od niemieckiego, prowadziła ona rower. Jeden z kolegów zdyszany wyjaśnił jej pospiesznie sytuację, a ona bez zastanowienia dała mój swój rower, mówiąc przy tym:

-Tylko bądź ostrożny, to jest rower kinetyczny!

Jak rower kinetyczny działał? Można było normalnie pedałować, jednak można także było prawą nogę wygiąć w tył na specjalną deskę, wtedy rower dostawał kopa energii i jechał z prędkością ścigacza, fajny bajer, nie powiem.

[/flashaback]

Przeglądnęłam ten sen kilka razy, wyłapałam charakterystyczne, ciemnobrązowe rzeźby w niektórych miejscach, które były hasłami głazów. Wyryłam na trzech kolejno: szkoła, las i tory, jednak nie mogłam wyłapać ostatniej rzeźby. Poirytowana wyciągnęłam z kieszeni telefon i wygooglowałam, że ostatnią odpowiedzią jest "statek". Użyłam tego hasła, wyrocznia zniknął, wszystko zaczęło się trząść... i się obudziłam.

Jej SnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz