"2 pieczenie na 1 ogniu"

138 8 14
                                    

Byłem jak w uwięzi, od tamtej chwili nie wyobrażałem sobie nawet dalszego życia bez Lawrenca...
Opuściłem martwe ciało ukochanego po czym powedrowałem szybkim krokiem do mojego gabinetu.
Podbiegłem do jednej z ukrytych szafek, znajdującej się za obrazem morderczego klauna. Wyciągnełem księgę z zakazanymi rytuałami, należała do mojego ojca...nie chciał by wpadła w łapy tępych śmiertelników. Ksiega była od zawsze przesiąknieta klątwą, po przekartkowaniu 1 strony zsyłała na czytelnika towarzyszący mu do końca życia "uraz" - w moim przypadku były to głosy w głowie mojego alterego...
Najszybciej jak tylko mogłem, odszukałem stronę 438 po czym wyczarowałen portal do mojego starego znajomego - tylko on był w stanie mi teraz pomoc. Podbiegłem  do gablotki i otworzyłem małą drewnianą skrzynkę. Nastepnie kierując się wskazówkami z księgi, rozkruszyłem 1/2 demonicznego pazura po czym nadciełem sobie nim dloń jednocześnie wysmarowywujac tym oczy i szyję.
Będąc już w innym wymiarze, kierowałem sie w stronę groty z wielkim tronem na środku pomieszczenia, omijając przy tym zbląkane duszę unoszące sie w korytarzu.

-Ludwig!!!?? Niewiarygodne...co cię tu sprowadza? (zapytał uradowany) 

Zwał się Marasmuss, miał dobre kontakty z mym ojcem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zwał się Marasmuss, miał dobre kontakty z mym ojcem. Nasze pierwsze spotkanie nie wyglądało zbyt przyjacielsko, byłem wtedy tylko po to by podrasować swojego ubercharcha.
Przed tym był on zwykłą maszyną bojową, jednak po lekkim tiuningu Marasmussa, zyskał nowe zastosowanie. Czarownik od dawna był mi winny przysługę, już od 5 lat obowiązuje nas kontrakt - każdą dusza zabitego przezemnie wroga trafiała do jego wymiaru by dawać mu nieśmiertelność i nadprzyrodzoną moc.

- Mam do ciebie prośbę, mój chło....ee przyjaciel nie żyje!

- Hmm to niee dobrze, gdyby był ranny :/ a takto się nabiegasz hahaha
(zaśmiał się Mag) 

- Co masz na myśli?? (zapytałem)

- Ja niby mam jego awaryjną duszę...ale to nie wystarczy, brakuje mi jeszcze 2 dość istotnych składników (odparł mężczyzna)

- Mów co mam robić!!

- Potrzebuje :
- jego amunicja ze snajperki.
- kawałek kości człowieka, ale wiesz takiej świeżo wyciętej :/

- To wszystko??  (zapytałem)

- Aaa no tak jeszcze szczypta przyjaźni....wymieniłen ci wszystko czego potrzebujesz, powinieneś się cieszyć a nie zadawać idiotyczne pytania!!! Teraz musisz uciekać...
Jak będziesz sie tak zagadywać to nie będziesz miał nawet po co szukać tych składników... ( zarzucił ręką wyczarowujac przy tym szybki portal do mojej bazy ) aaa i nie zdziw się jak będą pewne skutki uboczne tego zabiegu ( zaśmiał się wysyłając mnie w szybkim tempie z powrotem ) 
Na miejscu wziąłem ze sobą środek nasenny po czym pobiegłem do kryjówki Snajpera, będąc na miejscu chwyciłem za amunicję. Kiedy wracałem natknąłem się na Szpiega (2 pieczenie na jednym ogniu pomyślałem) zamachnełem się jednocześnie wbijając mu w kark środek nasenny po czym zatachczylem go do gabinetu, następnie położyłem na fotelu i przygotowałem do zabiegu. Kiedy wstał nie był zadowolony...kto by wsumie był, zaczoł się szarpać. Podeszłem do niego i zdenerwowany zatkałem dłonią jego jazgoczącą morde.

- Zamknij się! (krzyknąłem by móc ujarzmić idiotę) robię to by przywrócić Snajpera

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Zamknij się! (krzyknąłem by móc ujarzmić idiotę) robię to by przywrócić Snajpera.....w sumie pastwienie nad tobą jest w tym momencie czymś w rodzaju zemsty której oczywiście nie planowałem :)
Więc na twoim miejscu bym się tak nie szarpał no chyba że chcesz stracić coś jeszcze ( mój wzrok zjechał nizej ) 

Przerażony Szpieg nie wytrzymując napięcia zwyczajnie zemdlał. W sumie gdybym dał mu teraz znieczulenie to prawdopodobnie nie pamiętał by o tym że pozbawiłem go jednego z żeber....
Po zakończonej amputacji nadszedł czas na Snajpera, skruszyłem żebro po czym dodałem je do stopionych naboji i podpaliłem całość. Żelową masę wtarłem we wszystkie z ran Lawrenca, jedyne co pozostalo mi teraz do zrobienia to czekanie na rezultaty następnych dni. Tą noc zmierzałem przeczekać przy łóżku mężczyzny...nadal zastanawiałem się nad słowami Marasmusa...
O jakiego typu środków uboczne mu chodziło? Alterego?  Nagła śmierć?
Piepszyć to...teraz liczy się dla mnie to czy strzelec wyzdrowieje.










Syndrom *SZTOKHOLMSKI*- Medic X Sniper Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz