Rozdział #1

154 12 1
                                    

   Życie to odwieczna walka o wolność. Wiem o tym najlepiej, bo to przede mną życie postawiło wielką przeszkodę. Przeszkodę, którą pokonam dopiero gdy wykonam wyznaczone mi zadanie. Zadanie z pozoru łatwe, choć to tylko pozory, a one mają zwyczaj mylić. Stoję przy oknie i obserwuję cały ten jakże niebezpieczny świat. Świat przepełniony niebezpieczeństwami, które tylko czekają na odpowiedni moment do ataku. Moim zadaniem jest ochronić pewną istotę przed tymi wszystkimi niebezpieczeństwami. Istotę dysponującą ogromną potęgą. 

- Miriam? Mogła byś mi z czymś pomóc? 

- Oczywiście. O co chodzi Vivian? - odwróciłam się przodem do białowłosej dziewczyny.

- Muszę przenieść kilka ksiąg do biblioteki, a niestety są zbyt ciężkie bym mogła przenieść wszystkie od razu. - Na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.

- Oczywiście, że Ci pomogę siostro.
- również się uśmiechnęłam.

- Dziękuje Ci bardzo.

  Długo nie myśląc ruszyłam za nią. Po kilku krokach zrównałyśmy się. Vivian szłam wesoło korytarzem, po drodze witając wszystkich służących naszego wujostwa. Moja młodsza siostra jest w tym domostwie bardzo lubiana, ze względu na swój charakter. Jest miła i towarzyska, ale też nad wyraz rozważna. Jednak to że mieszkańcy domu ją uwielbiają nie oznacza wcale, że nic jej nie zagraża. Wręcz przeciwnie. Vivian bowiem, jest wybraną. Córką smoka i kobiety o niezwykłych umiejętnościach, jak i równie niezwykłych sile i potędze. Co sto lat na świat przychodzą dwie niezwykłe istoty, człowiek potrafiący przeobrazić się w wielką bestię oraz ktoś, kto włada niezwykłą mocą. Te niezwykłe umiejętności otrzymują po nich ich potomkowie. Z połączenia obu tych istot zostałyśmy zrodzone my. Niezwykłą umiejętność do przemiany przejęłam ja, po naszym ojcu, Vivian natomiast zyskała niezwykłą siłę po poprzedniej wybranej, czyli naszej matce.

  Zeszłyśmy schodami na parter budynku. Przed schodami stały dwa ogromne dębowe kufry. Nic dziwnego że Vivian poprosiła mnie o pomoc. Dysponuje siłą o wiele większą od zwykłych ludzi. Jedna z wielu umiejętności smoka. Podeszłam do jednej z drewnianych skrzyń i uniosłam ją bez większego problemu. Drugą ze skrzyń otworzyła Vivian i wyciągnęła z niej kilka większych ksiąg. Obie poszłyśmy w kierunku biblioteki, która znajdowała się na piętrze. Kilka minut później przeszłyśmy przez drzwi biblioteki. Odstawiłam skrzynię, jak najbliżej regałów. Białowłosa odłożyła książki na jedną z ław, rozglądając się po pomieszczeniu, jak gdyby chcąc rozplanować, co gdzie ustawić, gdy nagle do pomieszczenia wszedł jeden z posłańców.

- Panienki pozwolą że na chwile przeszkodzę. - Skłonił się nam wysoki, szczupły młody mężczyzna o potarganych kasztanowych włosach.

- W czym rzecz? - Zapytałam.

- Mam list dla ciebie, panienko Miriam. - odpowiedział i podał mi kopertę.

 Wzięłam od niego kopertę i jednym sprawnym ruchem otworzyłam ją. Wyciągnęłam jej zawartość, aby móc zapoznać się z treścią listu, co zrobiłam od razu, gdy w moich rękach znalazła się kartka papieru o charakterystycznym piśmie.

– Każ przygotować konia. – Rzuciłam tylko, nie patrząc nawet na chłopaka.

- Oczywiście panienko - skłonił się i wyszedł z biblioteki

- Wybierasz się dokądś? - zapytała Vivian, układając książki na półkę.

- Muszę po coś wybrać się do miasta - powiedziałam. - wrócę nie długo.

- Dobrze - dziewczyna skinęła głową

 Uśmiechnęłam się do siostry, a następnie opuściłam bibliotekę. Szybkim krokiem przeszłam przez korytarza, a potem pokonałam schody. Kilka minut potem znalazłam się przed bramą posiadłości, gdzie zastałam stajennego wraz z karym ogierem. Koniem, którego otrzymałam kiedyś od ojca. Szybko chwyciłam za wodze i dosiadłam wierzchowca. Skinęłam głową w stronę stajennego i ruszyłam w kierunku miasta.



Strażnik potęgiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz