część piąta: oblubienica

17 1 0
                                    

Życie to teatr. Poszczególne postacie nawiązują ze sobą relacje. Kochankowie, przyjaciele, wrogowie, rywale. Czasami są one bardziej skomplikowane. Mieszają w naszej głowie. Osłabiają nas. Pozwalają nami manipulować. Nie można jednak przejść przez życia bez zawiązywania żadnych relacji.

Narzeczona Rasha jest panienką z dobrego domu — to pierwsze, co pomyślała Ister, kiedy pierwszy raz ją zobaczyła. Jeszcze tego samego dnia przekonała się o swojej pomyłce. Żadna 12-latka nie posiadała tak inteligentnego spojrzenia.

— Dlaczego nalegasz na małżeństwo z Rashem?

— Bo jest uległy — odpowiedziała Shanel. — Jest naiwny i jest bogaty.

Ister nie była pewna, czy można ufać komuś takiemu, ale została wybrana przez jej panią, która nie popełniała pomyłek.

— Przesadzasz — usłyszała wtedy od Jany.

Była to o 2 lata młodsza od nich osóbka, która służyła jej pani jeszcze w czasach przedwojennych. W najtrudniejszym momencie życia Ister — gdy po śmierci jej pani zdecydowała się zaopiekować Rashem — wspierała ją jakby wiedząc o skrytych uczuciach i bólu, który powodowały.

W tym momencie swojego życia, gdy dorosła już panienka chichotała złośliwie, miała pewność, że wtedy nie przesadzała.

— Rash, oświadczył się tobie? Zabawne.

Ister nie zareagowała w żaden sposób na jej jadowity ton głosu. Też byłaby na jej miejscu rozdrażniona. W końcu Shanel była piękną, szczupłą 19–latką o intensywnie zielonych oczach i blond włosach. W dodatku biła od niej ta sama aura co od jej pani, aura silnej osoby. Przy niej Ister, która ostatnio skończyła 35 lat, wypadała blado.

— Odmówiłam oczywiście — odpowiedziała grzecznie.

Wystrzegała się jakichkolwiek określeń osób wyższych statusem. Miała tylko jedną panią.

— Inaczej byłabyś martwa. Rash jest mój — oznajmiła chłodno Shanel. — Nikt nie jest w stanie mi go odebrać.

Ister nie byłaby w stanie podważyć jej słów żadnymi porządnymi argumentami, gdyby chciała. Rash należał do Shanel.

Do ślubu pozostały jedynie 2 miesiące. Ister wątpiła, by do tego czasu Rash zdążył zmężnieć i zapanować nad charakterem Shanel. Miał jedynie 14 lat, a już musiał żenić się wbrew swojej woli. To przypominało jej, że zaślubiny księcia także miały odbyć się w jego 14 urodziny. Będą nie tylko wbrew jego woli, ale też upolitycznione, a po nich będzie musiał oddawać się mężczyźnie. Nie zasłużył na to, by zamiast tronu króla, zająć miejsce królowej. Nie zasłużył na poniżenie.

— Rozumiem.

— W takim razie zawołaj go do mnie.

Ister posłusznie opuściła pomieszczenie. Tak jak się spodziewała, przy ścianie siedział Rash. Widząc ją, podniósł się i spojrzał na nią z lękiem. Przypominał zlęknionego króliczka, co odrobinę ją bawiło.

— Jest wściekła?

— Nie. Nie byłaby w stanie wściec się na ciebie — powiedziała, wiedząc, że od tego momentu jej zadaniem stało się pchanie Rasha w kierunku Shanel.

Po raz pierwszy odkąd tu zamieszkała robiła coś, nie mając na uwadze jego dobra jako syna jej pani. Nie czuła się z tym źle. Shanel na swój sposób kochała Rasha i nie w jej mocy było to niszczyć.

— Mam tam wejść, prawda?

Ister przytaknęła. Rash spiął się widocznie i powolnymi krokami zaczął zbliżać się do drzwi. Ister nie miała ochoty się temu przyglądać, więc odeszła. Mogłaby zacząć odczuwać niepotrzebne wyrzuty sumienia, że zostawiła go na "pożarcie" wilkowi.

Nogi poprowadziły ją do pokoju dziennego. Z grymasem na twarzy spojrzała na mężczyznę, siedzącego na kanapie. W dłoniach trzymał zdjęcie, któremu przyglądał się z nieodgadnionym wyrazem.

Ister nie dogadywała się dobrze z Edgarem. Z uwagi na silną więź ze swoją panią często pozwalała sobie na uszczypliwe uwagi w jego kierunku zazwyczaj napędzane zazdrością, a Edgar odpłacał jej się tym samym. Po śmierci jej pani nie było ich na nie stać, więc unikali się jak ognia. Nawet teraz, gdy mijało 8 lat od jej śmierci, nie mogli spojrzeć sobie w oczy.

— Miałaś za zadanie pilnować moje dziecko — zaczął Edgar — ale zawiodłaś. Zmanipulowałaś go i sprawiłaś, że ci się oświadczył, omal nie niszcząc jego przyszłości.

Ister nie zaprzeczyła. Powoli się do niego zbliżyła. Domyśliła się już, że zdjęcie, w które uporczywie wpatruje się Edgar, przedstawia jej panią.

— Przepraszam za niedopilnowanie twojego dziecka — powiedziała głosem przepełnionym ironią.

Nie chciała, by tak się to skończyło, ale przyznanie tego otwarcie Edgarowie było dla niej trudniejsze niż skok z balkonu.

— Twoje z pewnością nie jest, Ister.

Czy Edgar zdawał sobie sprawę, że Ister kochała jego żonę? Ister nie miała wątpliwości do odpowiedzi na to pytanie. Napięcie pomiędzy nimi wynikało właśnie z niej.

— Wraz z wiekiem twoje myślenie zaczęło się zawężać, nieprawdaż? — zapytała, nie potrafiąc powstrzymać swojego języka.

— Co to ma do rzeczy?

— Obwiniasz za jej śmierć mnie i Rasha. Ja ją zwiodłam, a on zawiódł. Nie dopuszczasz innej opcji. Ranisz ją. Ranisz ją poprzez ranienie jej syna, jej potomka, jej dziedzica. On był bardziej jej chlubą niż twoją, nie uważasz?

Ister w momencie, gdy mówiła, nie myślała nad konsekwencjami jakie mogą ją czekać. Zapomniała, że mieszka u Edgara, że on zna jej tajemnicę, że mógłby z łatwością ją zniszczyć. Liczyło się tylko pragnienie zrzucenie ciężaru ze swojego serca.

— Nic już nie mów.

— O nie, nie mam zamiaru milczeć. Robiłam to przez 8 lat. Nigdy twoja żona nie zdradziła cię ze mną. Czy robiła to z innymi? Czy robiła to z kobietami? Nie wiem, ale problem jest w tobie, skoro cię zdradziła pomimo kochania cię.

— Proszę, przestań — głos Edgara był stanowczy i odrobiny groźny, ale dla Ister nie miało to znaczenia.

— Ty też to widzisz. Może miałeś nadzieję, że skoro Rash to chłopiec to nie będziesz się tak czuł, ale ty też widzisz ją w nim. Są identyczni. Tylko, że ona miała piersi, a on ma co innego, ale tak to są identyczni — powiedziała Ister z lekkim rumieńcem na wspomnienie nagiego ciała jej pani. — Tak uderzająco podobni, że jego widok wzbudza w służbie, która wie o mojej pani, wstręt, a w tobie... to chyba poczucie winy?

Ister wzdrygnęła się, widząc bezradność na twarzy swojego niedawnego rywala. Zdecydowanie trafiła w jego najczulszy punkt. Bezgłośnie powiedziała "przepraszam" i czekała, aż Edgar poukłada sobie wszystko w głowie. Wyglądał jakby właśnie zobaczył ducha. Z pewnością przed oczami przewijały się mu najgorsze ze wspomnień.

— W takim razie, co ty czujesz? — spytał po długiej chwili słabym głosem.

— Ja? Nienawidzę go — odpowiedziała bez zastanowienia.

Ister nie wiedziała, że Rash słyszał te słowa. Gdyby wiedziała, może nigdy jej życie nie zakończyłoby się tragicznie. 

Turkusowe tęczówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz