Życie to teatr. Czas każdego z aktorów musi się kiedyś skończyć. Każdy powoli będzie zbliżał się do powiedzenia tej ostatniej kwestii.
Ister nie miała za złe Edgarowi, że nie wtrącił się, gdy ją zabrano i uwięziono. Plotek o jego zmarłej żonie z powodu tego wydarzenia znowu przybywało, a nie chciał, by Rash musiał ponieść za nie odpowiedzialność. Ponadto Shanel na pewno już z nim rozmawiała na temat tego ile winy było w Rashu.
A Ister nie była zła. Ani na Rasha, ani na ludzi. Bała się tylko, że wizerunek jej pani ucierpi z powodu tego aresztowania.
Cele dzieliła razem z Alią, z którą od razu znalazła wspólny język. Obie nieszczęśliwie się zakochały w kobietach. Z tym, że ta druga nie pochodzi z tego kraju, a z Rose i nie miała pojęcia, że na trzymanie się za rękę z jej żoną, ludzie zareagują w ten sposób. Gdyby okoliczności nie były tak tragiczne, Ister zapytałaby ją o jej kraj, czy naprawdę jest tak wolny dla wszystkich.
— Jeśli cię skarzą to zostaniesz bohaterką — powiedziała nagle Alia. — Może nawet postawią ci pomnik.
— Dlaczego? — Ister nie rozumiała czemu.
Alia spojrzała na nią ze zdziwieniem.
— Zostaniesz zabita, bo kochasz kogoś tej samej płci. Tymczasem wasz książę robi to samo dla dobra kraju i ludzie myślą o nim jak o ofierze. Myślisz, że nie zapoczątkuje rewolucji to co cię spotka?
Ister pokręciła przecząco głową. Nigdy nie myślała w ten sposób.
— Nie lubię kobiet — przyznała. — Po prostu kocham moją panią i zawsze chciałam być tylko z nią.
Nigdy nie myślała nawet nad tym, by zbliżały się do siebie. Chciała tylko, by jej pani była blisko, wspierały się nawzajem i trzymały za ręce w trudnych sytuacjach. Ister nawet nie pragnęła jej całować ani dotykać.
— Zostanę zabita za coś, czego nie robię — podsumowała z lekkim grymasem na twarzy, bo miała nadzieję, że znajdą lepszy powód, żeby chcieć dokonać na niej egzekucji.
Westchnęła. Pogodziła się z tym, że może zostać skazana, ale nie śpieszyło jej się na drugi świat. Wciąż było wiele pytań, na które nie znała odpowiedzi. Wszystkie związane z jej panią.
*****
Ister wspominała. Nic innego jej nie pozostało. Opowiadała Alii o ważnych wydarzeniach w swoim życiu, a było ich naprawdę wiele.
Zostanie służką jej pani. Zakochanie się w pani. Ucieczka z domu wraz z panią. Obietnica jej i jej pani. Miłość jej pani i Edgara. Ślub jej pani. Wojna. Zawiązanie sojuszu. Powrót do domu jej pani. Ciąża jej pani. Narodziny Rasha. Zwrócenie wolności przez jej panią. Wieloletnia depresja i samotność. Samobójstwo jej pani. Opieka na Rashem. Wyznanie miłości przez Rasha. Pogodzenie z Edgarem. Nienawiść Rasha skierowaną w nią. I w końcu aresztowanie.
— Wszystko pięknie i dramatycznie, ale czy twoja pani nie była poetką? — zapytała Alia, która uważnie słuchała opowieści Ister.
Była porządnym materiałem na melodramat. Kiedy wypuszczą ją i wróci do domu wraz z żoną, Alia miała zamiar napisać książkę i opublikować ją w swoim kraju.
Ister wróciła wspomnieniami do chwil, gdy przyglądała się swojej pani, piszącej wiersze. Skłamałaby, gdyby zaprzeczyła na słowa Alii.
— Może. Ale nie widziałam jej wierszy.
Jej pani nigdy nie chciała pokazać zawartości brązowego notatnika. Skrywał on wszystkie jej sekrety. Ister nawet nie chciała myśleć jak wielką miały wartość. Po śmierci jej pani nikt go nie widział, więc możliwe, że się go pozbyła, żeby jego zawartość nie wyszła na światło dzienne.
Ister przypomniała sobie jeden raz, gdy jej pani podzieliła się z nią myślami. Było to dzień przed rozpoczęciem się wojny. Jej pani musiała wiedzieć o tym, że wybuchnie z uwagi na swoją pozycję, bo zdecydowała się na zakończenie ich wspólnej nauki czytania i pisania.
Ister zastanowiła się nad sensem tamtych słów. Jedno było pewne, że mówiły one o miłości, a jaskółka i słowik symbolizowały jakieś osoby. Na pozór różne, ale jednak takie same.
— W wiśniowym gaju jaskółka śpiewa o niespełnionej miłości do słowika, a za nią słowik ze złamanymi skrzydłami roni łzy, bo sam wśród kwiatów miłości — powiedziała nagle Ister, która w jednym momencie zrozumiała uczucia jej pani zawarte w tym zdaniu. — To takie proste.
— Co? — zdziwiła się Alia, która pisała palcem na ścianie różne słowa, w większości układające się w wyznania miłości.
Ister zaśmiała się. Jej pani i ona. Jej pani, która doskonale o wszystkim wiedziała i ona, która była ślepa, i tego nie zauważała.
— Moja pani całe życie się mną bawiła — stwierdziła, przygryzając swoją wargę. — Wykorzystywała moje oddanie i miłość, kpiła sobie w nich — zrobiła krótką przerwę — ale wiesz, co jest najzabawniejsze?
— To, że nie zdałaś sobie z tego sprawy przez tyle czasu? — zapytała Alia, zastanawiając się nad słowami Ister.
Ona w słowach pani Ister nie widziała niczego sensownego. Widocznie potrzeba było ją znać bardzo dobrze, by zrozumieć.
— Nie — Ister pokręciła głową. — Wciąż ją kocham.
Alia zaśmiała się szczerze. Bycie bohaterem, uznanie za homoseksualistkę — zdążyła zrozumieć, że nie pasowało do Ister. Ona po prostu kochała swoją panią.