Ister nigdy nie szukała przyjaciół i nigdy nie poczuła, że ich odnalazła, ale służba pracująca w domu jej pani była dla niej jak rodzina. Jana, Sam, Kaas, i inni byli z nią od lat, niektórzy dorastali razem z nią.
— Kocham ich — była gotów powiedzieć szczerze. — Ale moją panią kocham bardziej.
To właśnie dlatego niektórych z nich traktowała niczym powietrze, a innych jak śmiecie, bo mówili źle o jej pani i twierdzili, że ją wykorzystała. Obecnie nie żywiła wrogich uczuć jedynie względem Jany i Kaasa.
Kaas dobrze dogadywał się z jej panią. Przyjęto go na służbę, gdy miał 10 lat i było to parę tygodni przed wyzwoleniem Ister. Widziała wtedy, że znalazł wspólny język z jej panią pomimo różnicy w wieku — oboje kochali kwiaty. To jego pytała o historie z udziałem jej pani, gdy Ister przy niej nie było.
Nie obchodzi mnie, czy pani Mari sypiała z kobietami, czy nie. Ani to, że zdradzała swojego męża. Nie ma dla mnie znaczenia to, że podczas wojny zasłynęła ze swojej okrutności i skuteczności. To nie moja sprawa, że była uzależniona od hazardu. Nie chce wiedzieć czy plotki o tym, że czuła się mężczyzną są prawdą. I nie wierzę w to, żeby kiedykolwiek chciała skrzywdzić panicza. Możliwe, że nie okazywała mu miłości, bo nie kochała go, ale był jej potomkiem. To był jej następca. Nie skrzywdziłaby go. Pani Mari była niesamowita i świat stracił na jej śmierci — powiedział jej przed laty, gdy zapytała go zdanie na temat jej pani.
Jana była inna. Znała jej panią z czasów jeszcze przed wojennych, gdzie była na każde jej zawołanie, czując, że w ten sposób musi spłacić swój dług za zajęcie się z nią i ten dług dla niej wciąż się nie skończył.
Służyłam posłusznie pani chociaż nie była ideałem człowieka, a teraz będę służyć synowi pani. Jestem gotowa dla niego nawet umrzeć — oznajmiła Jana tuż po śmierci jej pani.
Ister szanowała tą dwójkę za to, że nie odwrócili się od jej pani, gdy większość to zrobiła.
— Ostatnio z paniczem się od siebie oddaliliście — zauważył Kaas, gdy on i Ister przyglądali się z oddali Rashowi spacerującemu z narzeczoną.
Do niedawna nie chciał zostać z nią sam, a każdą wolną chwilę poświęcał na zwracanie uwagi Ister.
— Odrzuciłam jego oświadczyny, a jego ślub się zbliża. To normalne.
— Nie boli? — zapytał Kaas, dezorientując ją. — To prawie jakbyś ponownie została odsunięta na bok przez Mari.
Ister delikatnie pokiwała twierdząco głową. Czasami zwierzała się Kaasowi w takich momentach jak ten.
— Zanim powiedziałam mu "nie", przed oczami widziałam siebie oświadczającą się mojej pani. Ale jest już dobrze — zapewniła. — Nie chcę, by mnie kochał. On musi być z Shanel.
— Od niedługo to będzie nasza pani. Pani Shanel — powiedział Kass z wyraźną niechęcią.
Kass nie przepadał za Shanel. Przypominała panią Mari, ale nie lubiła kwiatów. Nie doceniała ich, a dla niego każdy, kto nie doceniał kwiatów, nie liczył się.
— Mam tylko jedną panią — zauważyła Ister.
— Przepraszam — rzekł szybko Kaas, obawiając się złości służki.
— To w porządku — zapewniła dziewczyna, uśmiechając się delikatnie. — Nie złoszczą mnie takie słowa, gdy wiem, że nie chcesz źle.
Kaas odetchnął z ulgą. Pamiętał jak Ister omal nie rozbiła talerza na głowie służki, która obraziła jej panią albo inną omal nie wyrzuciła przez okno, gdy nazwała panicza "rozpieszczonym bachorem".
— Aha. Wiesz — zaczął, biorąc głęboki wdech — chciałbym cię o coś zapytać, ale to bardzo prywatne.
Spojrzał na nią wyczekująco.
— Rozumiem — jej twarz spoważniała. — Zachowam dyskrecje. Obiecuję, że zostanie to między nami.
— Ufam ci. Więc — spojrzał na Ister niepewnie — zakochałem się — wyznał z trudem.
— Och. — Ister starała się ukryć to, że oczekiwała jakiegoś większego sekretu. — To chyba dobrze.
— Jesteśmy kochankami od 5 lat.
— To szlachcianka, o to ci chodzi? — zapytała.
Dziwnie jej mówiło się o dziewczynie, której podoba się Kaas. Zawsze wydawało jej się, że Kaas nie spotyka się z kobietami. Nigdy go z żadną nie widziała, prócz innych służących i ze wszystkimi utrzymywał przyjacielskie relacje.
— Nie. To szlachcic.
Ister wpatrywała się w niego, analizując powoli jego słowa.
— Emm... — nie miała pojęcia, co Kaas chciał usłyszeć — Ja... Nie... Nie wiem, co powiedzieć. Przecież za to możecie pójść do więzienia — przypomniała.
Według prawa w ich kraju osoby, które dopuściły się zbliżeń z człowiekiem tej samej płci, zostały skazywane na śmierć. Jako, że prawo miało się zmienić z uwagi na zbliżający się ślub księcia, dziwaków jak oni wrzucało się do aresztu, gdzie mieli czekać na ów zmianę.
— Wiem, ale za jakiś czas zmieni się prawo. Musi, by ślub księcia doszedł do skutku. Ja...
Ister skrzywiła się na emocje, którą dostrzegła w jego oczach.
— Chcesz być z nim na poważnie — westchnęła. — Żaden problem. Shanel z chęcią się ciebie pozbędzie. Jestem pewna, że nie w smak dla niej jest mieć ogrodnika, który bardziej szanuje jej ogród niż ją — stwierdziła, lekko się uśmiechając.
Mógł od razu powiedzieć, że chce się jej wygadać i zapytać o jej zdanie.
— Nie o to chodzi. On żeni się — Kaas jęknął.
Ister spoważniała w jednym momencie. Przypomniało jej to o uczuciu, którego ogarnęło jej umysł, gdy usłyszała o oświadczynach jej pani. Całe ciało paliło ją, nie myślała trzeźwo i chciała się zabić.
— Kiedy?
— Za miesiąc.
Ister pokręciła głową bez nadziei.
— Za szybko. Słyszałam, że książę czeka ze zmianą prawa do miesiąca przed ślubem. Nie przyśpieszy tego, jeśli nie wydarzy się nic ważnego. Przykro mi — ostatnie słowa wyszeptała.
Położyła dłoń na ramieniu swojego przyjaciela. Nie miała pojęcia, że ten wiecznie dziecinny Kaas może mieć problemy, to sprawiało jej odrobinę dyskomfort.
— Myślisz, że jest coś, co mogę zrobić, by odwołano ślub?
— Nie. On ich nie odwoła, prawda?
Ister wiedziała, co znaczy wyraz twarzy Kaasa — brak rozwiązań.
— Musi ożenić się przed 27 urodzinami jeśli chce przejąć schedę po ojcu. Póki nie możemy wziąć ślubu...
— Nie płacz, proszę — przerwała, widząc łzę, spływającą po jego policzku.
Czuła się przez niego dziwnie, bo nie rozumiała jego problemu. Skoro nie wezmą ślubu, może zostać jego kochankiem.
— To z ulgi — wyznał chłopak, uśmiechając się. — Rozmawiałaś ze mną tak normalnie. Miło jest, gdy znasz kogoś, kto też jest inny.
— Inny?
Kaas odszedł, wesoło podśpiewując pod nosem, nie dając odpowiedzi na pytanie Ister. Ister nie czuła się w żaden sposób inna i nie zrobiła czegoś, co zasługiwało na takie imię. Doszła jednak do wniosku, że "inny"oznacza kogoś, kto go akceptuje. Nie miała racji i nie wiedziała, że już dla całej służby była "inna".