Po co żyć...

55 4 0
                                    

Po co żyć? To pytanie zaprzątało moje myśli gdy postanowiłem nie wychodzić z pokoju, bo po co? Co mnie czeka za nim. Szacunek, bo jestem synem ,,tego sławnego projektanta"? Zimny ojciec, którego widze średnio raz na dwa tygodnie przelotem na korytarzu w domu? Modeling na którym i tak wszyscy patrzą na mnie przez pryzmat ojca? A wreszcie moi ''przyjaciele'',których najpewniej interesuje tylko moja pozycja społeczna i ładna buźka.

Kij z takim życiem!

Z tąką myślą ignorowałem krzyki Natalie, która bez skutecznie próbowała przedrzeć się przez drzwi. Krzyczała, waliła, błagała, a ja nic pusty i wydrążony od czasu do czasu coś jej mruknołem by wiedziała, że żyje. Przez pierwsze kilka dni było najgorzej potem już tylko przynosiła mi jedzenie. Ona już też się poddała.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Marinette

-Martwie się o Adriena nie ma go od prawie miesiąca w szkole i tak właściwie...nigdzie go nie ma. Zniknął z facebooka, gmail, e-maila, a na instagramie, snapchacie dodają tylko jego strare zdięcia!

Tiki tylko kiwneła głową potakująco. Zupełnie jak te śmieszne zabawkowe psy, które ludzie czasami ustawiają w autach.

-Ty zresztą też niewyglądasz najlepiej. Co się dzieje Tiki? Od dwóch miesięcy władca ciem nie daje znaku życia, Czarny kot przestał pojawiać się na patrolach i nieodbiera moich telefonów. Teraz ty...Co się dzieje? Możesz to wyjaśnić?

Stworzonko spojrzało na mnie nieprzytomnym spojrzeniem i osuneło się na moją kwietną narzute.

-Tiki!

Ona jednak wyszeptała tylko jedno -Mistrz Fu.

Niewiel się zastanawiając otuliłam moją przyjaciółke chusteczką i wpakowałam do wypchanej skarpetkami torebki. Powinno jej być wygodnie, obym zdążyła-pomyślałam tylko i czym prędziej wybiegłam z domu, trzymając się kurczowo mojej torebki.

Gdy byłam jeszcze normalną nastolatką, a raczej powinnam powiedzieć nie byłam jeszcze superbohaterką lubiłam przechadzać się ulicami Paryża i rozmyślając na wiadomy w tym mieście temat. Teraz zdobyta w tedy wiedza o różnych dziwnych uliczach i skrótach mogła się okazać bezcenna tym bardziej, że chyba te całe biedronkowanie wyrobiło jej całkiem niezłą kondycje, bo jak inaczej wyjaśnić to, że się w ogóle nie męczy?

   Dotarłam do mistrza w niecałe 10 minut co jak na drugi konic miasta jest całkiem niezłym wynikiem. Niepszejmując się jego prywatnością i moją kulturą osobistą, wtargnełam do odziwo otwartego mieszkania. Zresztą jego reakcja też była dziwaczna bo -Spodziewałem się tutaj ciebie, Biedronko.- raczej jest za miłe na zaistniałą sytuacje, ale nie czas teraz na to- Mistrzu! Z Tikki jest coś nie tak!

On jednak upokoił mnie skinieniem ręki, to nic ty nie masz się co o nią martwić. O ile nie dasz się porwać pysze, będzie dobrze.

Odetchnełam z ulgą to mi nie grozi.Jestem najbardziej nieśmiałą i niezdarną osobą jaką widział świat więc nawet trochę pychy by mi nie zaszkodziło.

-Włąśnie na to piwinnaś uważać.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos. Jednak zamiast jak zwykle w takich sytuacjach spalić buraka i bąknąć coś pod nosem. Ja tylko podniosłam podbrudek wyżej i uśmiechnełam się. eee...tam przecież nic takiego śię nie stało.

-Uważaj na swoje myśli Biedronko- rozległ się głos w mojej głowie.Cooo? Nie to niemożliwe teraz mam pewność, że nie powiedziałam tego na głos!

Spojrzałam w strone mistrza, ale ten już znikał za koralikową zasłoną. Czyli na dzisiaj koniec. No cóż przynajmniej wiem, że przy tym człowieku musze pochamować moje nadpobudliwe myśli, bo zdecydowanie moge mieć gorsze przypały niż z te z biedronkową dumą. Ale to wiele wyjaśnia! Na przykład dlaczego akurat on wybiera następców miraculów. Chwila...O czym ja myślałam, kiedy ratowałam tego staruszka z pod samochodu?



MarichatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz