Promienie słoneczne dzielnie przedzierały się przez powłokę ciemnych chmur, które od dobrych kilku godzin zbierały się na niebie zwiastując deszcz. Przez brak jakiegokolwiek podmuchu wiatru, od samego rana panowała trudna do zniesienia duszność.
Aptekarz był już porządnie zmęczony. Tego dnia pokonał wyjątkowo długą drogę, więc nogi zaczynały boleć, a niesiona na plecach skrzynia coraz bardziej mu ciążyła. Nikomu nie widziało się przebywać na zewnątrz w takim upale, więc ulica, którą szedł była praktycznie pusta. Sam Aptekarz też miał już dosyć uciążliwego gorąca, dlatego poczuł ogromną ulgę, gdy na końcu ulicy zobaczył piętrowy budynek z tabliczką Ryokan*. Skierował się tam, nawet się nad tym nie zastanawiając.
Ku uldze mężczyzny, w budynku było nieco chłodniej. Przy wejściu znajdowała się długa, dębowa lada, służąca równocześnie za bar, jak i recepcję. Dalej, po tej samej stronie mieściły się kręcone schody prowadzące na górę. Pozostałą część pomieszczenia zajmowały porozstawiane wszędzie stoliki, w większości już zajęte.
− Dzień dobry. − Przy ladzie stanął niski mężczyzna w średnim wieku. − W czym mogę służyć?− zapytał, lustrując Znachora swoim zmęczonym spojrzeniem.
− Chciałbym wynająć pokój.
− Oczywiście, na jak długo?
− Jedną noc.
− Rozumiem.− mruknął, zapisując coś w jakiejś księdze.− Proszę za mną. − Okrążył dębową ladę i zaczął wchodzić po schodach. Aptekarz w milczeniu ruszył za nim. Z każdym kolejnym przebytym piętrem hałasy z dołu stawały się coraz mniej słyszalne, a gdy znaleźli się na trzecim piętrze, dookoła panowała cisza.
− Pokój na końcu korytarza.− wyjaśnił, kierując się w odpowiednim kierunku.− Co Pana tutaj sprowadza, Kusuriuri-san?
Minęła dłuższa chwila, nim Aptekarz udzielił odpowiedzi.
− Nic konkretnego.
− Dokąd pan zmierza?− dopytywał, ale nie otrzymał odpowiedzi. Gdy znaleźli się na końcu korytarza, gospodarz rozsunął papierowe shoji**, ukazując niewielkie pomieszczenie.
− Może być?− Na zmianę spoglądał na pokój i na Aptekarza.
Pomieszczenie urządzone było w jasnych barwach. Na ścianach wisiały kakemono***, ukazujące rozmaite rzeczy: kwiaty wiśni, wschód słońca, górę Fuji, miasta i wiele innych, zaś na podłodze leżał zwinięty futon.
− Tak, dziękuję.
− Gdyby Pan czegoś potrzebował, proszę mnie szukać na dole. - oznajmił, na co Aptekarz kiwnął głową. Wówczas mężczyzna odszedł.
Znachor wszedł głębiej do pokoju. Zdjął z pleców ciężką skrzynię i odetchnął.
~ * ~
Gdy ponownie znalazł się na parterze, okazało się, że przeważająca część miejsc była zajęta, a znalezienie jednego wolnego stolika w rogu sali okazało się istnym cudem, ale cóż, grunt, że się udało.
− Co podać? − gospodarz podszedł do Znachora, który co chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
− Abura-age
− To wszystko? − dopytał, na co odpowiedziało mu lekkie kiwnięcie głową.− Za moment danie będzie gotowe. − oznajmił, a następnie oddalił się, przeciskając między stolikami.
W gospodzie praktycznie ciągle panował ruch.Jedni wychodzili, inni wychodzili, kolejni chodzili między stolikami. Przez to wszystko w pomieszczeniu robiło się chyba jeszcze goręcej niż na zewnątrz.
![](https://img.wattpad.com/cover/125350063-288-k180864.jpg)
CZYTASZ
MONONOKE
De TodoPewnien Wędrowny Znachor przemierza świat, sprzedając swoje specyfiki. Odwiedza wiele ciekawych miejsc, spotykając wielu ciekawych ludzi i poznając ich historie. Jednak dziwnym trafem we wszystkich tych miejscach konieczne jest dokonanie egzorcyzmów...