Rozdział 2 Porwanie

38 5 3
                                    

Środa, 25 sierpień 2034 rok.
Wczorajsze bawienie się w detektywa znudziło mi się i postanowiłam odpocząć. Po krótkiej chwili zastanowienia, pomyślałam o moim kumplu- Arku. Mieszkał on na drugiej dzielnicy miasta. Na szczęście miałam do niego numer telefonu. Wzięłam słuchawkę, a następnie wybrałam numer do Arka.
Po chwilowej rozmowie ustaliliśmy, że spotkamy się gdzieś na mieście. Kiedy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam piękną pogodę. Słońce świeciło wysoko, chmur prawie w ogóle nie było. Ptaki latały z drzewa na drzewo. Nie mieszkaliśmy w mieście. Wsią też tego nie nazwę. Takie bardziej osiedle, gdzie jest Biedronka i kilka innych "większych" sklepów.
Po chwili zabrałam się do pakowania niezbędnych rzeczy do torebki typu telefon, klucze itp. Arek napisał mi, że koło lodziarni będzie czekał za 10 minut. Ucieszyłam się z tej informacji i zeszłam na dół. Ubrałam buty, okulary przeciw słoneczne i udałam się do drzwi wyjściowych.
Szłam przez okolicę długi czas, potem już przez bloki i wieżowce. Gdy ujrzałam lodziarnie, szybkimi krokami podeszłam do stolika. Kilka sekund później dosiadł się Arek.
-Cześć Ara! -powiedział na przywitanie
-Hej! -po wypowiedzeniu przytuliłam go
-Co tam? Coś ważnego, że chciałaś się spotkać.
-Noo, oglądałeś wczoraj wiadomości?
-Przecież wczoraj wróciłem z wakacji..
-Ahh, zapomniałam.
-To co takiego tam zobaczyłaś?
-Ludzie znikają tak po prostu bez śladu, to nie jest normalne.
-Ooo nie! -Powiedział i opuścił głowę z załamania
-Co się stało?
-Mój brat też zniknął...
Zrobiłam wielkie oczy z zdziwienia
-Jak to?!
-Jak zostaliśmy na wypoczynku w Niemczech, to on powiedział, że idzie na chwilę na dwór. Po godzinie nie wrócił, a my zaczęliśmy go szukać. Zadzwoniliśmy na policję. Powiedzieli nam że tej samej nocy zniknęło jeszcze 99 innych ludzi, żadnego nie znaleźli.
Arek się bardziej załamał i zaproponował, że zjemy lody.
Gadaliśmy przez pół godziny i w końcu rozeszliśmy się do domów. Kiedy zobaczyłam sklep zachciało mi się pić. W końcu było 32 stopnie. Zakupiłam wodę i ponownie szłam do domu. Zrobiło mi się jakoś dziwnie. Poczułam się jakby mnie ktoś obserwował. Przyspieszyłam kroki. Do domu miałam jeszcze jakiej 500 metrów.
I kiedy się odwróciłam poczułam silne uderzenie w głowę. Zapamiętałam tylko czarny, długi samochód do którego mnie zabrali. Potem już zemdlałam.

Brak informacji, prawdopodobnie
26, sierpień 2034 rok

Kiedy się obudziłam starsznie mnie bolała głowa, miałam silne halucynacje i słyszałam jakieś słowa z megafonów. Jak już doszłam do siebie, widziałam, że leżę w łóżku z pościelą. Było ono bardzo wygode. Moja cela (bo to tak wyglądało) miała jakieś 2x3 metra. Była tu umywalka, stalowe ściany, jakiś regał na wieszaki. Dwa były wolne a jeden miał biały damski podkoszulek. Obok na półce leżała bielizna, skarpetki, trampki i krótkie moro-zielone spodenki. Wszystko było damskie. Byłam bardzo wystraszona. Przez dobre 10 minut leżałam w łóżku. Wydawało mi się tu przytulnie. Zauważyłam małe okienko w górnej części ściany. Stanęłam na palcach i rozejrzałam się co jest na zewnątrz. Okienko było koło zamkniętych drzwi, również stalowych. Zobaczyłam korytarz, gdzie było o wiele więcej takich cel. Po korytarzu przechadzał się jakiś strażnik. Miał on wojskowe ubranie i czapkę z daszkiem w rękach trzymał duży karabin, a w kieszeni miał pistolet i zestaw granatów. Wystaszyłam się go, więc szybko odeszłam od okna. Na drzwiach było napisane BR-039. Na mojej odzieży również był przypięty taki identyfikator z tym numerem. W pierwszej chwili myślałam, że zostałam porwana na jakieś badania. Chwilę później usłyszałam z megafonu:
-BR-039 Proszony do sekwencji A2!
Po tym komunikacie drzwi się uchyliły. Niepewne wychodziłam z pokoju strażnik mi wskazał otwarte drzwi na końcu korytarza. Nie był on zadowolony a jego mina przerażała mnie bardziej niż pobyt tutaj. Nie pewnym krokiem podchodziłam do tego miejsca, aż w końcu dotarłam do jakiegoś biura. Było bardzo duże i wystrojone. Za wielkim brązowym biurkiem siedział jakiś mężczyzna. Pisząc coś w notesie.
-Dzień dobry? -powiedziałam z małym zaniepokojeniem.
-Witamy w TOBR- Tajnej Organizacji Battle Royale.
- Mmhm, a przepraszam co to znaczy? Może pan mi powiedzieć co ja tu robię? -cały czas się bałam, ale w końcu się zapytałam.
-Jest to ośrodek w którym łapiemy po 100 nastolatków i wysyłamy ich na bezludną wyspę do testów. Jest na niej dużo niespodzianek, na które musisz być gotowa. Bądź świadoma tego, że zginąć możesz w każdej chwili. Przez tydzień będziemy Cię szkolić, aby przetrwać. Pamiętaj, że stu osób.. Zostanie tylko jeden.
-Czy mogę już wrócić? -powstrzymywałam się od płaczu.
-Proszę- wyciągną rękę z guzikiem- jakbyś coś potrzebowała to nacisnij guzik. A teraz wracaj do swojego pokoju.
Podbieglam szybko wskoczyłam do łóżka i zaczęłam płakać... Nigdy nie zapomnę tej chwili. Na szczęscie nie traktowali mnie tu źle.
To be continue..

Battle Royale: Świat sie sypieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz