Pierwsze co wypadało zrobić, to pobiec do tego domu obok. Tak, więc zrobiłam. Dom z zewnątrz wydawał się opuszczony i minimalnie poniszczony. Był pomalowany na niebiesko. Na parterze był taras, obok drzwi frontowych. Nie przyglądałam się mu dużo, więc bez wahania weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu był zadbany. Meble były na swoim mejscu. Za to kurzu było od groma. Zaraz po wejściu, po lewej stronie była kuchnia. Po prawej zaś był salon, gdzie na środku stała sofa obrucona w kierunku telewizji. Duża szafa i kilka półek, również się tam znajdowały. W kuchni były standardowe rzeczy. Szafki, kuchenka, blat i parę ozdób. Na stole zauważyłam parę noży. Naliczyłam pięć. Wzięłam te trzy największe i poszłam dalej. Idąc w głąb domu znalazłam dwa pokoje, na przeciwko siebie. Do jedynych, drzwi były zamknięte. Drugie były przybite deskami. Przeszukując dalej mieszkanie, znalazłam łom. Odrazu przypomniały mi się drzwi zabite deskami. Wróciłam, aby je otworzyć. Po 10 minutach męczenia się, udało mi się je rozwalić. Po wejściu ujrzałam sypialnie. Było tam wielkie łóżko, na którym leżał plecak górski. Obok niego leżała deskorolka, a na ziemi kask. Bez wachania założyłam go, z myślą, że mi uratuje życie. Później otworzyłam plecak. Były tam płatki ryżowe, słonecznik i kanapki. Niestety spleśniałe. Powyrzucałam chleb i kontynuowałam przeglądanie. Plecak był głęboki, więc musiałam ręką za nurkować w głąb. Obmacywując wszystko, natrafiłam na mały metalowy przedmiot. Wyciągnęłam go, po czym się okazało że to celownik do snajperki. Napisane było "4X". Odłożyłam go na bok i kontynuowałam przeszukiwania. Po za ubraniami i ręcznikiem nic nie znalazłam. Nadszedł czas na drugą przegródkę. W środku były 3 magazynki, lecz bez amumicji. Spakowałam do plecaka tylko niezbędne rzeczy, po czym wyszłam z pokoju. Następnie weszłam po schodach, na pierwsze piętro. Zobaczyłam dużą łazienkę, drugą sypialnie i trzy pokoje. Zaczęłam od łazienki, w której nic przydatnego nie znalazłam. W następnej sypialni- również. Pozostałe dwa pokoje były zamknięte. Do trzeciego pokoju weszłam bez żadnych problemów. Był to mały zakamarek. Coś jakby komórka. Stały tam zepsute rowery, dużo kartonów i pełno lin. Wzięłam trzy, dwu metrowe sznury, po czym udałam się do wyjścia z domu. Spojrzałam na mapę. Miałam spokojnie 5 godzin, aby dojść do strefy. Obok skrzynki na listy zobaczyłam lornetkę. Założyłam ją na szyję, następnie rozpoczęłam obserwację. Patrzałam na las za domem- Pusto. Na polu przenicy- puss....stop! Jakieś 350 metrów z tąd, widziałam jakieś zarysy człowieka. Odruchowo przykucnełam i trochę mnie przeszły dreszcze. Biegł on z lewej, do prawej strony. Wychyliłam się z lornetką, jak surykatka i bacznie obserwowałam. Biegł tak przez cały czas bez przerwy. Zatrzymał się dopiero przy jakimś domku, po czym wszedł do niego. Miałam okazję pobiec w głąb pola. Tak więc zrobiłam. Poruszałam się schylona, tak aby było widać mnie jak najmniej. Bałam się że ma jakąś broń i, że mnie zauważy. Byłam jakieś 250 metrów od miejsca lądowania. Zauważyłam, że ten ktoś wyszedł z domu. Z automatu się położyłam i wyciągnęłam lornetkę. Po zobaczeniu co trzyma w rękach, zamarłam. Trzymał, duży karabin M4. Z kąd wiem, że to ten model? Na okładce mojej książki była ta sama broń z podpisem. Widziałam jak włożył magazynek, założył lunetę i przykręcił tłumik. Strasznie żałowałam, że nie wylądowałam przy tym domku. No ale cóż, jakoś trzeba było sobię radzić. Przyłożył lunetę do oka, po czym podniósł broń i zaczął oglądać teren. W tym momencie gratulowałam sobie, że jesem mądra. Ten gościu nie przeładował broni! Więc w magazynku jest maksymalnie jedna kula. Z ziemi podniosłam pierwszy, lepszy kamień. Wzięłam zamach i rzuciłam go przed siebie. Chłopak odruchowo strzelił w ziemię. Rozległ się w miarę cichy strzał. Znów się ucieszyłam, ponieważ nie przeładował broni. To była okazja. Zaczęłam się czołgać. Nie byłam w tym najlepsza, ale jakoś dawałam radę. Chłopak usiadł na kamieniu i wciąż się rozglądał. Po przebyciu 50 metrów widziałam, że wyciągną przekąskę i zaczął ją jeść. Wykorzystałam okazję i podbiegłam jakieś 40 metrów. Teraz bez wątpienia stwierdziłam, że w magazynku nie miał ani jednej kuli. Więc dlaczego włożył pusty? Może jest głupi? Nie wiedziałam o nim za dużo. Miał ciemno-zieloną czapkę z daszkiem. Czarną kamizelkę i krótkie spodenki. Kiedy odwrócił się do mnie plecami, wyjęłam największy nóż." Na kucaka" podchodziłam z nożem w ręku. Starałam się nie hałasować. Kiedy byłam od niego jakieś 2 metry odwrócił się, żeby spakować wyjęte rzeczy, spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Ja również. Bardzo się wystraszyłam, ale przełamałam strach i zaczęłam biec na niego z nożem. On zobaczywszy to, zaczął uciekać, nie podnosząc swojego plecaka i broni. Goniłam go przez pole pszenicy. Nie dałam rady go dogonić. Uciekł. Chwilę odpoczęłam, po czym wróciłam do jego torby. Lecz gdy dotarłam na miejsce, nie było go tam. W tej chwili uslyszałam strzał z balkonu. Gdy tam spojrzałam.... Noga mi zdrętwiała. Poczułam okropne pieczenie i uścisk w udzie. Upadłam. Pogodziłam się z tym, że to już koniec. W oczach zobaczyłam swoich rodziców, pomimo nie odwracania oczu od balkonu. Tak! Chłopak na balkonie również dostał, chyba w głowę... Za bradzo mnie bolała noga, żeby stwierdzić co się stało. Jakimś cudem przeczołagałam się w pszenicę. Zemdlałam.
Kiedy już wstałam, noga mnie nie bolała. Nie wiem jak to się stało, ale była owinięta w bandaż. Podniosłam głowę i widziałam zwłoki dwóch ludzi. Kątem oka zauważyłam wielką zielono-przezroczystą ścianę. Odruchowo spojrzałam na zegarek. Odliczanie się skończyło. Był tylko znak ostrzeżenia. Podniosłam się i zaczęłam biec w kierunku strefy bezpiecznej, utykając na lewą nogę.
To be continue.....-----------------------------------------------------------------
Siema! Sorka, że taki krótki, ale palnuje między 9 a 11 czerwca wstawić 3 rozdziały. Pomysł fajny? Daj znać w kom. Pozdrawiam!
CZYTASZ
Battle Royale: Świat sie sypie
AventuraZ całego świata zaczynają znikać ludzie. Co dwa tygodnie ubywa ich po 100. Aurelia próbuje rozwiązać zagadkę dlaczego tak się dzieje. Aż w końcu, kiedy już jest ku rozwiązania sama znika bez śladu.