Rozdział 3: Od treningu, do sukcesu!

30 4 1
                                    

Piątek, 27 sierpień 2034
     Gdy się obudziłam, zobaczyłam ten sam pokój, spałam na tym samym łóżku i znowu zobaczyłam tą szafę. Przypomniałam sobie o tym guziku, który dostałam od generała. Więc nacisnęłam go, z myślą o śniadaniu. Po kilkunastu sekundach, przyszedł do mnie strażnik.
Zapytał: co się stało.
Odpowiedziałam że chciałabym coś zjeść i kiedy będę mogła wyjść. On odparł, że śniadanie będzie na stołówce, która znajduje się na poziomie zero. A dzisiaj w planie jest pokazanie "nam" wyspy na której ma się dziać cała akcja.
  Po umyciu się i ubraniu wyszłam z pokoju.
Ujrzałam znowu szary kortarz, gdzie wszędzie były te same drzwi. Zastanawiałam się czy ktoś tu wogóle jest oprucz mnie. W tym momencie przypomniałam sobie, że Arka brat- Mateusz, zniknął i przyszedł mi do głowy pewien plan. Muszę dowiedzieć się gdzie jest Mateusz.
     Kiedy poszłam na drugi koniec korytarza mijając biuro "szefa", zauważyłam klatkę schodową. Wszystko wydawało się, że jest ze stali. Na pół piętrze była tablica z kierunkami i planem całego ośrodka. Mój pokój znajdował się na 4 piętrze, stołówka była na 0, a sale treningiwe na 2. Bez wachania zeszłam na sam dół i ku mojemu zdzieieniu nie było tu windy. Na poziomie 0 było o wiele więcej miejsca. Przy końcówce schodów były 2 tunele, na wprost zaś była ogromna sala, gdzie dominował harmider. Było tam na oko z 60 ludzi. Pełno mężczyzn i kobiet. Wyglądali na jakieś 20 lat. Nie byli zadowoleni. Na sali stały stoliki z krzesłami. Bez wątpienia stwierdziłam, że to jadalnia. Idąc przy ścianie powoli i niepewnie doszłam do odbioru posiłku.
Było tam wiele rodzaji pieczywa, pełno warzyw i kostki masła. Po prawej stronie były wędliny i sery. Nareszcie nie czułam się samotnie. Po zrobieniu sobie śniadania,
poszukałam wolnego stolika i usiadlam do niego. Po 3-4 minutach spożywania posiłku dosiadła się jakaś dziewczyna. Miała spięte w japoński kok, brązowe włosy i bardzo młody wyraz twarzy. Miała niebieskie i pomalowane oczy. mały zgrabny nosek i czerwone duże usta.
Usiadła na przeciwko mnie z bułką i zaczęła jeść. Po chwili wpatrywania się w nią, również kończyłam mój posiłek.
-Jak się nazywasz? - Spytała mnie z zaskoczenia.
Spojrzałam na nią i odpowiedziałam.
-Jestem Aurelia...aaa ty?
-Wiktoria. Mów mi Wiki. Jesteś tu nowa?
-tak wczoraj się tu obudziłam.
-Ja tu jestem już 5 dni i nie mam żadnego znajomego. Na którym piętrze masz pokój?
- na czwartym a ty?
-ja też! -wykrzyknęła z radością.
    Wiktoria była i radosna i nie pewna. Ciężko było ją ocenić jaki ma nastrój.
-Kiedy są tu te treningi?
-codziennie godzinę po śniadaniu i po Obiedzie. Na sale treningowe możesz przychodzić kiedy ci się podoba. Tylko strzelnica jest wieczorem.
-Dlaczego?
-Broń palna to nie zabawka...do czasu
-okey będę pamiętać.
   Kiedy Dokonczyłyśmy jedzenie, odstawiłyśmy talerze i wspólnie poszłyśmy do góry. Pogadaliśmy chwilę jeszcze, po czym udałam się do swojego pokoju. Musiałam się przygotować do pierwszego treningu.
     Pod łóżkiem wcześniej nie zauważyłam konsolki z grą. Był to tetris. Na zabicie nudy nic lepszego nie znalazłam, więc się napweno przyda. Przez godzinę leżałam i grałam czasem sobie po przeglądałam pokój i coraz mniej się bałam.
     Gdy przez megafon usłyszałam komunikat z potwierdzeniem otwarcia sal treningowych. Już byłam gotowa więc otworzyłam drzwi, i udałam się na drugie piętro. Po zejściu zobaczyłam 4 ogromne sale z siłownią, fitnesem i symulatorami.
W ostatniej był symulator spadania ze spadochronem. Wszystkie sale miały szklane ściany i zebrała się tam spora ilość osób. Stwierdziłam, że zaczekam na Wiktorię. Usiadłam pod ścianą i czekałam, aż przyjedzie.
   Gdy tak sobie patrzałam po tych ludziach, to ukradkiem zauważyłam że od śniadania obsereuje mnie jeden mężczyzna.
Jest on bardzo napakowany i wysoki. Trochę się go boje. Po chwili weszła Wiktoria.
-Hej!
-Hejo! To co od czego zaczynamy?
-proponuje fitness. Jest łatwy i przyjemny. Potem pomyślimy o siłowni. Mamy w końcu tydzień.
-Racja! A wogóle który dzisiaj jest?
-27 sierpień. A właśnie wiesz że dzisiaj po obiedzie lecimy zobaczyć wyspę?
- wiem ten szef coś wspominał.
-idziemy?
-idziemy!-wstałam i szybkim, pewnyn krokim udałam się do sali fitness razem z Wiktorią. Po wejściu na ścianie bez szkła był podświetlony napis: Fitness na tęczowy kolor. Na lewej ścianie był wielki ekran, na którym pokazywane były animacje rozciągania itp. Na samym środku był bierznie, maty i inne fitnesowe gadżety do ćwiczeń.
-Chodź może najpierw na bierznię!-powiedziała Wiktoria
-ćwiczyłaś kiedyś?
-codziennie! Uwielbiam to robić!
-ja nigdy nie miałam czasu.
-teraz bedziesz miała dużo okazji.
Włączyłam chodnik na średnie obroty i zaczęłam ćwiczyć.
-gdzie mieszkałaś?-zapytałam z zaciekawieniem.
-okolice Oświęcimia.
-aa wiem gdzie to jest!
-a ty?
-jaa w Dobrym Mieście
-haha fajna nazwa!
-wiem każdy mi to mówi. To jest niedaleko Olsztyna na Warmii i Mazurach.
-aha..to daleko byśmy miały do siebie.
-no ale teraz się widzimy, nie jesteśmy samotne!
-racja.
   Po skończonych ćwiczeniach minęło 2 godziny. Zrobiłyśmy sobie 4 przerwy, ale odrazu czułam się na siłach. Była godzina 12:23. Powoli szłyśmy na 4 piętro przygotować się na wylot zwiedzania wyspy z lotu ptaka. Gdy już byłyśmy na 4 pietrze, przytuliłam się do niej na pożegnanie i poszłam do pokoju. Trzeba było przebrać spocone ubranie na czyste.
Do obiadu było jeszcze masę czasu więc usiadłam na łóżko, wzięłam moją ulubioną grę (przynajmniej na ten moment) i zaczęłam robić swoje.
To be continue.....

Battle Royale: Świat sie sypieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz