Wyspa

806 47 8
                                    


Alex

Leżałem na posłaniu skulony jak kot. Byłem zmęczony w końcu od dłuższego czasu płakałem. Robiłem się też głodny, ale za nic w świecie nie odważę się opuścić pokoju. Trwałem tak z zamkniętymi oczyma czując jak łagodnie podmuchy wiatru łaskoczą mi policzki i milczałem. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju. Zacisnąłem dłoń na kocu i z całej siły próbowałem się nie poruszyć. Miałem nadzieję, że mój oprawca pomyśli ze śpię i zostawi mnie w spokoju. Poczułem na uchu oddech i mocniej zacisnąłem powieki.

-Wiem ze nie śpisz. - Z zaskoczenia otworzyłem oczy i odwróciłem się. Zobaczyłem tuż przed sobą dziewczynę mniej więcej w moim wieku. Miała długie brązowe włosy związane w dwa warkocze po bokach głowy i duże oczy złudnie podobne do oczu Anthoniusa. Uśmiechała się jego kpiącym uśmiechem -Za szybko oddychałeś. -Dodała i wyciągnęła przed siebie dłoń w geście powitania -Cześć jestem Albby a ty masz na imię Alex prawda? -Przytaknąłem

-Alex Squirrel  - Odpowiedziałem wciąż nie mogąc uwierzyć ze mój porywacz mówił prawdę

-Trudno się nie domyśleć. Jesteś bardzo podobny do brata

-Znasz Thomasa? Skąd?

-Nie osobiście. Kiedyś go widziałam jak byłam z tata w Blue beach. - Nie rozumiałem zupełnie nic z tego, co się działo, jednak byłem pewien teraz jednego. Anthonius obserwował nas od bardzo dawna a nie jak sądziłem od tych kilku miesięcy. -Wież ze ręce ci się trzęsą? -Zapytała tak jakby to było cos nadzwyczajnego. Zacisnąłem pięści i odparłem

-Jak twój ojciec znów nafaszeruje mnie prochami to przestaną. -Przekręciła głowę jak zaciekawione dziecko

-Ty chyba nie lubisz mojego taty - Spojrzałem na nią gniewnie

-Za, co mam go lubić za to ze mnie porwał. Za to ze mnie uwięził czy za to ze groził mi bronią i faszeruje Xanaxrm? - Po moim policzku popłynęły łzy. Odwróciłem głowę próbując się uspokoić i właśnie w tym momencie zaburczało mi w brzuchu

-Jesteś głodny- Stwierdziła siadając obok mnie na łóżku. - Musisz cos zjeść. Chodź w kuchni...

-Nigdzie nie idę -Syknąłem drżącym głosem.

-Dlaczego? –Zapytała i popatrzyła na mnie zdziwiona. –Ty się boisz. –Nie odpowiedziałem. Teraz jedyne, czego chciałem to zostać sam. Nie chciałem by patrzyła jak się rozklejam. Miałem ochotę ukryć twarz w poduszce i znów się popłakać. Jednak jej obecność uniemożliwiała mi to. Dziewczyna wstała i wyszła rzucając na obchodne żebym poczekał. Prychnąłem z rezygnacją. Gdzie według niej miałem iść? Byłem tu więźniem, a ten pokój był moją celą. Oparłem plecy o zagłówek łóżka i podkuliłem nogi do piersi. Objąłem kolana rękoma i ukryłem w nich twarz. Ze wszystkich sił pragnąłem by to wszystko końcu okazało się tylko koszmarnym snem, ale wiedziałem, że to dzieję się naprawdę. Usłyszałem jej głos zanim weszła jeszcze do pokoju. –Mama zrobiła ci kanapki i powiedziała, że za pół godziny będzie zupa to przyniesie ci miskę. –Poniosłem na nią oczy a ona stanęła jak wryta. Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę takim wzrokiem jakby zobaczyła ducha. Po chwili jednak otrząsnęła się i usiadła obok mnie stawiając na pościeli talerz z kanapkami, a na nocny stolik odstawiając parujący kubek herbaty. –Wyglądasz jakby cię z krzyża zdjęli. –Właśnie tak się czułem, ale nie powiedziałem nic. –Tata powiedział, że prawie uciekłeś. –Zacisnąłem zęby i spojrzałem w okno. Gdybym się nie potknął prawdopodobnie byłbym już w domu. Dotknęła mojej dłoni a ja odskoczyłem jak opatrzony –No, co ty. –Roześmiała się odgarniając z twarzy włosy –Przecież nie zrobię ci krzywdy. –Milczałem. Było mi tak źle a ona tylko pogarszała sytuację. Byłą swobodna i radosna. W końcu to jest jej dom. Dla niej Anthonius jest ukochanym ojcem a dla mnie obcym człowiekiem, który nieomal mnie zastrzelił.

BraciszekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz