Mitch

672 38 4
                                    


Albby

Miałam dość. Siedziałam na podłodze w swoim pokoju a naprzeciwko mnie w pewnej odległości klęczał Alex i uciskał nasadę nosa z irytacja. Był już wściekły, że nie jestem w stanie pojąć, o co biega z tymi wzorami. Westchnął i usiadł.

-Nadal nic nie umiem -Powiedziałam spokojnie

-A ja nie jestem w stanie ci tego wyjaśnić. Po za tym głowa mnie już boli. -Ucisnął skroń marszcząc nos. Musiałam przyznać, że był uroczy, kiedy robił taka minę. Patrzyłam na niego zachwycając się jego oczyma. Miały śliczny zielony kolor.

-Siedzimy tu od czterech godzin idziemy odpocząć -Wstałam i przeciągnęłam się jak kot. On również wstał wychodząc ode mnie. Zobaczyłam ze kieruje się do swojego pokoju -Gdzie ty idziesz? Mowy nie ma idziemy na dwór -chwyciłam go za rękę a on natychmiast się wyrwał

-Nie wolno mi.

-Wiec jednak mnie nie słuchałeś. - Odparł mój tata wychodząc z łazienki. Spojrzał na Alex'a a ten cofnął się o krok wpadając na ścianę -Wyraźnie ci powiedziałem ze możesz wychodzić z pokoju i z domu. Wiec, jeśli chcesz to idź. - Milczał patrząc na ojca jakby był olbrzymim pająkiem.

-Ustalone idziemy się przejść. -Zawołałam z radością. -Spodoba ci się wyspa. -Ponownie złapałam go za rękę a on syknął, gdy uraziłam go w nadal niewygojone rany -Oj przepraszam

-To nic -Szepnął i rozmasowali przegub. Spojrzał na tatę i lekkim wyrzutem. Rozumiałam go w pewnym sensie w końcu to ojciec mu to zrobił, ale nic by mu nie było gdyby nie próbował uciekać. Ojciec nie odezwał się popatrzył tylko na jego ręce i kiwną galowa wyganiając nas z korytarza. Alex poczuł chyba ze nie ma wyboru wiec poszedł za mną na dol. Byłam zadowolona, że udało mi się w końcu wyciągnąć go z domu. Bo ile można siedzieć samemu w pokoju?

Alex

Wcale nie byłem pewien czy mogę wyjść. Jasne. Pamiętałem, co powiedziała mi Anthonius ale jakoś nie mogłem mu uwierzyć. Już raz mnie okłamał. Mówiąc ze pozwoli mi wrócić do domu a jednak nadal mnie więzi. Idąc za Albby czułem nieprzyjemny ucisk w dołku. Co jeśli on tylko czekał aż to zrobię i po powrocie mnie ukarze?

-Hej uśmiechnij się wyglądasz ja gradowa chmura

- Słucham. - Roześmiała się i szturchnęła mnie w ramie. Wcale mnie to nie bawiło. Miałem ochotę zawrócić i schować się w pokoju. Nienawidziłem tej wyspy. Nie patrzyłem na to, co mnie otacza. Mogła być najpiękniejszym miejscem na ziemi, ale była moim więzieniem.

-Jesteś strasznie rozkojarzony. – Nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Ciekawe jak ona by się zachowywała na moim miejscu? Nagle krzyknęła i zaczęła machać komuś na powitanie. Spojrzałem przed siebie. W naszym kierunku szła grupka nastolatków. Zatrzymałem się. Nie chciałem poznawać nikogo, kto mieszkał w tym miejscu.

-Jak tam twoja matma? –Zapytał szczupły rudzielec

-Ni jak. –Odparła z kwaśną miną. –Siedziałam nad tym cały poranek i czuje się głupsza niż byłam. –Zerknąłem na nią. Byle tylko nie powiedziała tego na głos przy swoim ojcu. Znajomi Albby podeszli bliżej a ja cofnąłem się o kilka kroków. Mógłby teraz odwrócić się i odejść, ale wysoki blondyn palący papierosa przyglądał mi się uważnie. Popatrzyłem mu w oczy. To musiał być Mitch syn Oliver'a. Miał takie same jak on niebieskie oczy, które mrużył, gdy się nad czymś zastanawiał tak jak w tej chwili. Odrzucił od siebie niedopałek i wyciągnął do mnie dłoń w geście powitania

-Cześć. Mitch Sorbino. –Przedstawił się z uśmiechem

-To jest... -Zaczęła Albby, ale uciszył ją bardzo szybko

BraciszekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz