Do czego jesteś zdolny?

995 50 2
                                    


Alex

Gdy się obudziłem byłem w pokoju zupełnie sam. Musiałem przyznać, że leki, jakie dał mi ten drugi mężczyzna bardzo mi pomogły. Tym razem nie czułem się skołowany jak poprzednio. Powoli wstałem z łóżka mając zamiar iść do łazienki zatrzymałem się jednak przy drzwiach wyjściowych i zamarłem. Usłyszałem podniesione głosy. Anthonius kłócił się z Oliverem. Nie miałem jednak pojęcia, o co im chodzi gdyż nie byłem w stanie dosłyszeć chodź by jednego słowa. A niech szlak trafi to stare budownictwo. Po jakiego grzyba budowali kiedyś tak grube ściany. Przytknąłem ucho do drzwi i nasłuchiwałem. Mój porywacz był wściekły aż ciarki przeszły mnie po plecach. Wrzeszczał coś, przeklinał jak mi się zdaje jednak ten drugi nie był mu dłużny. W pewnej chwili usłyszałem coś jakby „Odpierdol się ode mnie. Spłaciłem długi i nie jestem twoją własnością" a następnie gniewną odpowiedź „Twój dług będzie spłacony wtedy i tylko wtedy, kiedy ja tak powiem", Więc mówił prawdę. Musi być posłusznym temu draniowi. Robi to wszystko, dlatego że ma wobec Anthoniusa jakiś dług, którego nie pozwala mu spłacić. Zagryzłem wargę. Już wczoraj wydał mi się inny niż pozostali. Chciał mi pomóc i zapewne nadal tego chce. Pomyślałem, że może być jedyną osobą, jaka jest w stanie obronić mnie przed moim oprawcą. Czy tego chcę czy nie powinienem mu zaufać i kurczowo się go trzymać. Tylko na ile ten kryminalista pozwoli mi się zbliżyć do Olivera skoro już teraz jest z tego taka awantura. W łazience nie byłem długo jednak tak bardzo zatopiłem się w swoich myślach, że nie usłyszałem, kiedy ktoś wszedł do pokoju. Wychodząc zamarłem z przerażenia widząc Anthoniusa siedzącego na łóżku. Cofnąłem się o krok i wpadłem na ścianę.

-Siadaj na swoim miejscu. –Rzekł patrząc na mnie groźnym spojrzeniem wykonałem jego polecenie i zmusiłem się by patrzeć mu prosto w oczy. Widziałem, że podoba mu się moje zachowanie. –Odwaliłeś niezły numer mały. Nie życzę sobie podobnych wyskoków czy to jasne

-Tak –odparłem wiedząc, że każda inna odpowiedź będzie zła. –Przepraszam. –Nie było mi przykro jednak robiłem wszystko by nie narazić się na kolejną karę. Poczułem jego dłoń na swoim karku i zacinałem zęby.

-Zaufałem ci, kiedy mówiłeś, że będziesz spokojny i nie dawałem ci wbrew twojej woli leków, ale ty...

-Przepraszam! –Krzyknąłem wchodząc mu w słowo –Chcę wrócić do domu. Musiałem... musiałem spróbować.- Dodałem już ciszej. Łagodnie podniósł moja twarz i otarł łzę, jaka spływała mi po policzku.

-Byłem pewien, że to rozrobisz. –Skoro wiedział, dlaczego tak bardzo się wściekł? Dlaczego potraktował mnie w taki sposób? Omal nie dostałem zawału. –Każdy próbuje, ale jeszcze nikomu się nie dało... -zaciął się wrócił pamięcią, do jakiego wydarzenia i dodał –Nikomu oprócz Thomasa. –Zamrugałem ze zdziwienia. –A propos twojego brata. –Wyjął z kieszeni mój telefon –Powierz braciszkowi, co zrobiłeś i w jaki sposób zostałeś ukarany. –Zagryzłem wargę. Wcale nie chciałem oświecać Thomasa, ale myśl, że usłyszę jego zapewnienia, że zabierze mnie stąd były warte nawet upokorzenia. Patrzyłem jak mój oprawca wykręca numer i czeka aż ktoś odbierze. Po chwili odetchnąłem słysząc głos brata. Anthonius spojrzał na mnie dziwnie.

-Witaj Thomas.

-Gdzie jest Alex? –Był przestraszony i niepewny

-Zaraz oddam mu słuchawkę ma ci coś do powiedzenia.

-Coś ty zrobił? –Porywacz roześmiał się tylko chwytając mnie mocno za ramię

-To twój braciszek odwalił manianę nie ja. –Odsunął do siebie telefon i syknął mi do ucha a ja poczułem jak włosy stają mi dęba ze strachu. –Szepnij chodź słowem gdzie jesteś a porozmawiamy tak jak wczoraj. –Oddał mi słuchawkę włączając wcześniej tryb głośno mówiący.

BraciszekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz