Leżałem na łóżku patrząc na plamki światła tańczące na suficie. Czułem się już dobrze. Ślady po pobiciu znikneły całkiem. Miałem ochotę wyjść z domu, ale niestety, kiedy się obudziłem Albby już nie było a przecież nie wolno mi samemu wychodzić nawet przed dom. Westchnąłem i przetoczyłem się na bok.
-Nudzisz się? -Usiadłem i spojrzałem na stojącego w drzwiach Anthoniusa
-Trochę. Chciałbym wyjść.
-To chodź. -Zastanowiłem się czy powinienem mu powiedzieć, o co mi właściwie chodzi.
-Mam dosyć tej palmy. –Popatrzył na mnie unosząc jedną brew do góry. –Chciałbym móc wyjść gdzieś dalej.
-Znasz zasady. –Rzekł siadając na krześle. Oczywiście, że je znałem. Nie spodziewałam się, że mi pozwoli po prostu mieliśmy umowę. Miałem mówić o swoich potrzebach. Kiedy czegoś potrzebowałem lub chciałem miałem o tym otwarcie mówić.
-Wiem. Nie wolno mi. –Bezwiednie opadłem na poduszkę zapominając na chwilę o jego obecności. Roześmiał się a ja spojrzałem na niego z pomiędzy kosmyków włosów.
-Wiedze, że czujesz się bardziej swobodnie.
-Nie. Próbie tylko dotrzymać warunków umowy tak jak pan. –Zamyślił się nad moją odpowiedzią. –Po za tym –ciągnąłem dalej zasłaniając czoło przedramieniem. Przypomniałem sobie, że mam mu patrzeć w oczy i natychmiast usiadłem. –Wydaje mi się, że już zdążyłem się przyzwyczaić.
-Do czego?
-Do strachu. Do tego miejsca i do pana.-Podszedł bliżej i przykucną obok łóżka. Patrzyłem na niego zdając sobie sprawę z tego, że nie mam już odruchu ucieczki. Byłem spokojny jakbym połknął kolejną tabletkę Xanaxu.
-Nie wiem czy to dobrze.
-Wolałby pan żebym nadal trząsł się na pana widok? –zapytałem czując że zaczynam stąpać po cienkim lodzie
-Nie to miałem na myśli. –Usiadł obok mnie a ja nawet nie drgnąłem –Nie wiem czy powinieneś przyzwyczajać się to wyspy.
-Nie mam wyboru. Nie wiem jak długo tu jeszcze zostanę. Nigdy mi pan nie powiedział jak długo będzie mnie więził. –Przez jego twarz przemknął cień. Nie był to jednak gniew raczej smutek
-Jeszcze jakiś czas. –Tą odpowiedź znałem już na pamięć.
-Więc nie mam wyboru. –Powiedziałem spokojnie. Pokręciłem z rezygnacją głową a on się roześmiał
-Robisz miny zupełnie jak twój... -zaciął się jakby przypominając sobie o czymś. –Twój brat. –Dokończył. Wiedziałem, że nie to chciał powiedzieć. Thomas i ja byliśmy do siebie bardzo podobni jednak to, co nas od siebie odróżniało to charakter i zachowanie. On przewracał oczami a ja kręciłem głową. Milczałem nie zamierzałem udowadniać mu kłamstwa. Patrzyłem w okno i nagle poczułem na głowie jego dłoń. Po raz kolejny głaskał mnie po włosach wzdrygnąłem się i popatrzyłem mu w oczy –Boisz się, co?
-Oczywiście. –Nabrałem do płuc powietrza chcąc uspokoić narastające nerwy. Potrwa to jeszcze kilka tygodni a nabawię się wrzodów żołądka przez ten strach.
-Będziesz ostrożny? –Nie rozumiałem. –Masz iść prosto na przystań i nie gadać z nikim kogo nie znasz. Jasne?
-Pozwala mi pan wyjść? –Przytaknął. Miałem ochotę zerwać się na równe nogi ale przytrzymał mnie za rękę.
-Zadałem ci pytanie
-Tak. –Uniósł pytająco brew. –Będę ostrożny i pójdę prosto na przystań, z nikim nie będę rozmawiał obiecuję.
CZYTASZ
Braciszek
AbenteuerHistoria czternastoletniego Alexa który zostaje porwany z centrum handlowego przez tajemniczego i groźnego mężczyznę. Jak potocza się jego losy? Zostanie zabity czy może uda mu się uwolnic i przy okazji poznac najbardzije skrywany sekret swojej rodz...