Przyjaciel

700 43 3
                                    


Alex

Ostatnie dni w domu Anthoniusa był dla mnie ciężkie. Mój porywacz, co prawda nie wracał do tematu nieznajomego nastolatka i tego, że nie wykonałem jego polecenia. Ja jednak czułem na sobie jego baczny wzrok w każdej chwili. Starałem się schodząc mu z drogi a on nie odzywał się do mnie bez potrzeby. Czasami tylko rzucił krótko bym coś zrobił albo poszedł do siebie. Wykonywałem jego polecenia w tępię światła byle tylko nie rozsierdzić go bardziej. Jego żona uspokajała mnie mówiąc żebym się nie przejmował, ale ja wolałem być ostrożny. Być może zapomniałem się wtedy i potraktowałem całą sytuację zbyt lekko. Teraz wyraźnie nie pozwalał mi zapomnieć, że nadal jestem jego więźniem. Siedziałem w pokoju oparty o parapet i przegadałem się światu za oknem. Byłem tutaj już ponad dwa tygodnie a nadal nie mogłem uwierzyć, że jestem gdzieś obok wysp Hawajów. Usłyszałem skrzypniecie drzwi i spojrzałem w ich stronę

-Nie zamykaj drzwi. -Burkną mój oprawca mierząc mnie lodowatym wzrokiem

-Przepraszam -Wyszeptałem. Jego twarz na chwilę złagodniała. Wyszedł zostawiając uchylone odrzwia. Prawda było taka, że z własnej woli wpakowałem się teraz w taką kabałę. Gdybym najpierw wykonał polecenia a potem zapytał pewnie teraz byłoby zupełnie inaczej. Otarłem łzę, jaka popłynęła mi po policzku. Nie wychodziłem z domu od tamtego dnia. Prawie przez cały czas siedziałem w pokoju patrząc przez okno albo zapatrzony w sufit. Przestałem nawet myśleć po prostu trwałem tak jak teraz. Machinalnie wykonywałem najprostsze czynności. Wstawałem rano szedłem na śniadanie i znikałem w pokoju. Po południu jadłem obiad i znów siedziałem sam. Wieczorem po kolacji szedłem się umyć, kładłem się spać i tak w kółko. Odhaczałem w głowie kolejne dni a czas wlókł się niemiłosiernie. Czasami miałem ochotę coś zrobić. Poczytać, wrócić do rysowania czy posłuchać muzyki, ale jedyną, jaką słyszałem to ta, którą puszczała Albby w pokoju obok. Z nią tez rzadko rozmawiałem, bo najczęściej nie było jej w domu. Miałem już dość samotności i zamknięcia. Podejrzewałem, że Anthonius nie miałby nic przeciwko gdybym chciał gdzieś wyjść, ale z obawy przez wyprowadzeniem go z równowagi wolałem nie pytać. Opadłem na poduszkę i zamknąłem oczy. Było mi bardzo ciężko jednak nie skarżyłem się na swój los wiedząc, że nic tym nie zyskam. Z otępienia wyrwał mnie głos Mitch'a.

-Chyba nie śpisz w południe, co? – Usiadłem i spojrzałem na niego. Stał w pokoju opierając się o zagłówek krzesła. W jego niebieskich oczach palił się radosny ognik. Nie wiem jak to działało, ale jego optymizm zarażał i mnie. Uśmiechnąłem się do niego i wstałem z łóżka

-Co ty tu robisz?

-Jestem kumplem Albby. Po za tym Anthonius nigdy nie miał nic przeciwko temu, że się tutaj kręcę. –Popatrzył na mnie krytycznie. –Ubieraj się zabieram cię.

-Co takiego? –Nie odpowiedział. Roześmiał się otwierając szafę

-Wow! Masz tu więcej markowych ciuchów niż ja wszystkich skarpetek. Licząc też te, które nie maja pary. –Właśnie za to go lubiłem. Był tak beztroski, że i mnie się to udzielało. Byłem o włos od odpowiedzenia mu podobnym śmiesznym tekstem, gdy nagle przypomniałem sobie gdzie jestem. Usiadłem ciężko na posłaniu i otarłem twarz dłonią –A tobie, co się nagle stało? –Nie odpowiedziałem. Wolałem o tym nie mówić. Usiadł obok mnie- Słyszałem, co się stało. Wydaje mi się, że Anthoniusowi już przeszło.

-Skąd ten pomysł?

-Bo sam do mnie zadzwonił żebym po ciebie przyszedł. –Spojrzałem na niego zaskoczony. Dlaczego niby mój oprawca miałby chcieć żebym poczuł się lepiej? Jakoś nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem. –Chyba trochę się o ciebie martwi. Od dwóch tygodni siedzisz w domu sam. Można zwariować. Potrzebujesz trochę rozrywki. –Sprzedał mi kuksańca i wstał. Rzucił w moim kierunku przypadkowo wybranymi ubraniami i czekał wciąż przeglądając zawartość garderoby. Kiedy byłem gotowy popatrzył mi w oczy i skrzywił się. Zdjął okulary przeciwsłoneczne, jakie miał na głowie i kazał mi je włożyć. –Teraz lepiej –powiedział zadowolony –Nie zdejmuj ich. Przynajmniej nie widać, że plaskałeś.

BraciszekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz