6. Tajemnica rozplątuje języki.

316 27 9
                                    

- Wellinger, jak ty to zrobiłeś, że uspokoiłeś tę wariatkę? - starszy mężczyzna w białym kitlu poklepał mnie po plecach. Nie wiem jak to zrobiłem. Miałem cholerny chaos w głowie. Co ta dziewczyna robiła w moim śnie?

- Skoro mam takie zdolności.. czy mogę z nią porozmawiać? - spojrzałem na lekarza przeczesując swoje włosy. - To zajmie tylko chwilę. Nie będę jej przemęczał.

Mężczyzna spojrzał na mnie spod swoich grubych okularów po czym westchnął machając na mnie ręką.

- Idź. Nie powinienem ci na to pozwolić, ale jesteś cholernie przekonujący.

Uśmiechnąłem się pod nosem serdecznie ściskając dłoń doktora Klimke. Nabrałem powietrze w płuca próbując się uspokoić. Układałem sobie w myślach cały plan rozmowy. Co powinienem powiedzieć tej kobiecie? Jak opowiedzieć jej o swoim przedziwnym śnie i nie zbłaźnić się przy niej? 

Wszedłem do pokoju, który wyglądem nie przypominał pozostałych pomieszczeń w tym budynku. Jego ściany w przeciwieństwie do nudnych ponurych białych izb pokryty był optymistyczną zielenią. Miałem wrażenie, jakbym przez przypadek trafił do dziecięcej izby przyjęć zwykłego szpitala specjalistycznego. Obok okna wisiała tablica korkowa zapełniona kolorowymi rysunkami, a na szybie widniały odciski dłoni z czerwonej farby. 

Nie widziałbym nic w tym złego, dopóki nie przyjrzałem się dziełom właścicielki tego pokoju. Podszedłem bliżej mrużąc oczy, aby ujrzeć choć kontury abstrakcyjnych rysunków. 

Na każdym z nich była moja postać. 

Niektóre udekorowane były w serca, pozostałe zaś ukazywały moje ciało w drewnianej trumnie. Odsunąłem się gwałtownie wpadając na drewniane krzesło i lądując z impetem na twardej posadzce. Czarnowłosa dziewczyna skrępowana pasami wybuchnęła syczącym śmiechem po czym spojrzała w moim kierunku. Wciąż jej oczy były niewinne. Miały w sobie ogrom bólu.

- Ładne, prawda? - wyszczerzyła zęby w uśmiechu po czym zwilżyła usta językiem. Próbując się oswobodzić wyginała ciało odsłaniając swoją nagą skórę okrytą jedynie białym kaftanem. Odwróciłem wzrok podpierając się rękoma, aby zwinnie wstać. Otrzepałem swoje ubrania spoglądając na wyglądającą żałośnie dziewczynę. Zachowywała się tak, jakby opętał ją diabeł.

- Czego ty ode mnie chcesz? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Nawet nie zauważyłem, kiedy w pokoju znalazł się personel próbujący uspokoić dziewczynę lekami.

- Mam już to, czego pragnęłam. Ciebie blisko. Teraz każdej nocy mogę składać pocałunki na twojej delikatnej skórze. - czyli to nie był sen. Najwyraźniej dziewczyna była w nocy w moim pokoju. Kobieta wygięła się w łuk, gdy pielęgniarka wbiła w jej biodro grubą igłę. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Po krótkim momencie dziewczyna nie poruszyła się. - Jestem twoją siostrą. Cholernie w tobie zakochaną. - Spojrzała na mnie ostatni raz, a jej powieki zamknęły się. 



Jestem Twoją siostrą.

Jestem Twoją siostrą. 

Te słowa jak mantrę powtarzał mój umysł. Co czarnowłosa dziewczyna chciała przez to powiedzieć? Nie mieściło mi się w głowie, że mógłbym mieć trzecią siostrę. Jak to się mogło stać? Który z moich rodziców był niewierny?

Wrzuciłem żeton do starego telefonu wykręcając odpowiedni numer. Usilnie walczyłem ze łzami cisnącymi się do moich oczu. Wiedziałem kto rozwieje wszystkie moje wątpliwości.

- Tak, słucham?

- Cześć babciu. Tutaj Andreas. Słuchaj, nie mam czasu i nie mogę zbytnio rozmawiać. Mam do ciebie jedno pytanie.

- Mów czego ci potrzeba. Zrobię co w mojej mocy, aby ci pomóc.

Zacisnąłem powieki ściskając mocniej słuchawkę przy uchu. Wolną ręką oparłem się o ścianę spuszczając głowę w dół.

- Czy jest możliwość, abym miał.. siostrę? 

Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem śmiech. Od razu wiedziałem, że babcia nie zrozumiała mojego pytania.

- Andreas, przecież masz siostrę. Nawet dwie.

- A trzecią?

Cisza. Jedyne co usłyszałem to ciche westchnięcie. Mogłem się domyślać, że moja rozmówczyni właśnie usiadła. 

- Andreas, to nie jest rozmowa na telefon.

- Czyli jest jakaś możliwość. Powiedz, kto to był? Matka czy ojciec? Kiedy to było?

- Nie jestem pewna. To nie jest potwierdzone, że z tego romansu były jakieś konsekwencje.

- Przyjedź jutro mnie odwiedzić. Zobaczysz tę dziewczynę. - wycedziłem przez zaciśnięte zęby ostatnie zdanie. Nie miałem ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Chciałem po prostu zostać sam.

- Spotkałeś ją w psychiatryku? Dobrze, będę. Postaram się przyjechać.

Nie pozwoliłem babci się pożegnać. Z trzaskiem odłożyłem słuchawkę na miejsce i ruszyłem w kierunku swojego pokoju, w którym chciałem zaznać spokoju. Wściekły na cały świat szedłem korytarzem szybkim krokiem. Doktor Klimke podniósł rękę, ale gdy zobaczył w jakim jestem stanie, wycofał się do swojego gabinetu.

Zrezygnowany rzuciłem się na łóżko patrząc tępo w sufit. Nienawidziłem całego świata. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego jeden z moich rodziców pozwolił sobie na skok w bok. 

Usłyszałem ciche chrapanie Bena. Spał. Wziąłem z niego przykład oddając się w ręce łaskawego Morfeusza. 



Wolf || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz