12. Życie to nieprzerwane pasmo niespodzianek.

216 21 23
                                    

Intensywny miesiąc.

Przykładałem się do treningów dając z siebie wszystko. Spędzałem każdą możliwą chwilę ćwicząc odbicie z progu i lądowanie.

Wszyscy mnie wspierali. Leyhe i Geiger towarzyszyli mi podczas niemal każdego treningu dzielnie znosząc przekleństwa po nieudanych próbach i narzekanie, gdy coś nie wyszło mi perfekcyjnie. Czułem, jakbym miał kontuzję i dopiero co wracał do świata skoków narciarskich. Wszystko to przypominało rehabilitację człowieka, który na nowo uczył się chodzić.

Nadszedł wielki dzień. Dziś odbywały się kwalifikacje do turnieju Raw Air.

Z kombinezonem szczelnie schowanym w czarnym pokrowcu przewieszonym przez ramię i dużą torbą w dłoni przeciskałem się przez tłum fanek proszących o zdjęcie lub autograf. Uszczęśliwiałem ich przystając na moment i mechanicznie uśmiechając się do przednich aparatów telefonów. Lubiłem kontakt z fanami. Jednak w niektórych momentach miałem tego kompletnie dość. Dzisiejszego dnia miałem wrażenie, że kroczę po wygraną. Dlatego wszystko sprawiało mi przyjemność.

- Uśmiech! - usłyszałem głos nieopodal. Sophie dzierżąc lustrzankę, która ledwo mieściła się w jej drobnych dłoniach wycelowała obiektywem w moją stronę. Uśmiechnąłem się szeroko po czym ruszyłem w kierunku domku, na którym widniała moja ojczysta flaga.

Tłum ludzi śpiewał ochoczo norweską piosenkę. Wciągnąłem zimne powietrze w płuca zamykając oczy. Próbowałem zidentyfikować się z tym krajem. Ze skocznią, która miała pomóc mi w triumfie. Z szerokim uśmiechem na ustach ściskałem dłonie swoich przyjacieli innych nacji. Każdy serdecznie witał mnie na zawodach i wyrażał swój entuzjazm z powodu mojego powrotu. Ja również się cieszyłem. Nie wyobrażałem sobie życia bez nart.

Moje ciało opinał dobrze dopasowany kombinezon. Z wielką starannością zapiąłem buty zakładając kask na głowę z logiem mojego sponsora. Wciąż nie potrafię w to uwierzyć, że jestem tutaj. Ja, Andreas Wellinger, zwykły chłopak z Ruhpolding kieruje się właśnie w stronę wyciągu narciarskiego, by po kilku sekundach usiąść na belce, spojrzeć na wspaniały krajobraz i tłum wiwatujących ludzi. Jestem najlepszym skoczkiem światowej rangi. Czuję się jak we śnie, lecz nie chcę się obudzić.

Oddaję świetny skok i obejmuję prowadzenie. Jeszcze kilku skoczków przede mną i okaże się, czy wróciłem do swojej znakomitej formy.

- Uwielbiają cię. - oparta o barierkę Sophie przygląda mi się z zaciekawieniem. Podchodzę do niej chowając jej kosmyk włosów za ucho.

- Wiem. Jednak nie bardziej niż ty. - wyszeptałem dając jej lekkiego kuksańca w ramię.

- Ach, tak? Wtedy od razu zgodziłabym się dwa tygodnie temu, gdy zaprosiłeś mnie na randkę. - prychnęła siadając na drewnianej ławce, tuż obok wzniesienia dla zwycięzcy kwalifikacji. Skrzyżowała długie szczupłe nogi bawiąc się obiektywem aparatu.

- Nie wiesz co tracisz - uśmiechnąłem się szeroko puszczając oczko w kierunku telewizyjnej kamery, która wycelowała prosto w moją osobę. Niespokojnie spoglądałem w kierunku ogromnego telebimu przyciskając twarz do nart. Chciałem dziś wygrać i udowodnić sobie, że jestem coś wart.

Ostatni skoczek na rozbiegu. Zacisnąłem oczy modląc się, by Kamil wylądował bezpiecznie w takim miejscu, w którym nie zagrażałby mojej dotychczasowej pozycji.

- The winner of qualifications is... - spiker zawiesił głos, a ja w końcu odważyłem się na otwarcie powiek. Przyjaciele z mojej drużyny stali obok mnie oczekując na werdykt razem ze mną. - Andreas Wellinger!!

Odetchnąłem z ulgą spoglądając w ciemne niebo, z którego zaczęły spadać delikatne płatki śniegu. Uścisnąłem dłoń skoczkom, którzy gratulowali mi. Sophie zamknęła mnie w swoich ramionach częstując moje usta subtelnym pocałunkiem. Jej policzki nabrały różowego koloru, jednak nie z powodu siarczystego mrozu.

- Andreas - Wank poklepał mnie po plecach odciągając od tłumu. Zagryzł wargę wbijając wzrok w ziemię.

- Nie mam czasu - ponagliłem przyjaciela, zbierając wszystkie rzeczy z podium. Brunet zbliżył usta do mojego ucha.

- Widzisz tą dziewczynę? Różowa kurtka, blond włosy i dziwna czapka na głowie. Za mną, jest tak charakterystyczna, że od razu można ją zauważyć - szepnął patrząc prosto w moje oczy. Dyskretnie zerknąłem za przyjaciela. Dziewczyna w pastelowej kurtce opierała swoje dłonie o barierkę spoglądając w naszą stronę. Blond włosy wystawały spod dużej puchatej kolorowej czapki z pomponami.

- Widzę. Ale o co ci Wank chodzi? - warknąłem zły na przyjaciela, że marnuje mój czas. Mój imiennik nabrał norweskie powietrze w płuca cicho wypuszczając je przez usta.

- Ta wiariatka twierdzi, że jest twoją siostrą.

Wolf || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz