Z wielkim trudem otwieram powieki. Z na wpół przymkniętymi oczami rozglądam się dookoła. Jak znalazłem się w swoim pokoju? Mam czarną dziurę w pamięci.
Próbuję wstać, jednak jestem przytwierdzony do łóżka pasami. Próbuję przecisnąć dłonie przez wąskie szpary, lecz bez skutku. Wywracam oczyma opadając głową na białą puchową poduszkę.
- Jestem już spokojny! Możecie mnie wypuścić! - krzyknąłem, po czym znowu szarpnąłem pasy. Dalej bezskutecznie.
- Co ty idioto w nocy narobiłeś? - muskularna postać Bena stanęła naprzeciw mojej pryczy. Zaśmiałem się pod nosem zaciskając usta w wąską linię. Sam dokładnie nie pamiętam, co wydarzyło się wczorajszego dnia. - Zwymiotowałeś na połowę personelu. Po co zeżarłeś tyle świństwa, skoro ci nie wolno? - mój współlokator podniósł głos podpierając ręce na biodrach.
- Będziesz próbował udawać mojego ojca? Nie mam do tego zbytnio nastroju. - warknąłem patrząc tępo w sufit. Nie mam zamiaru spędzić całego dnia leżąc.. a raczej nie mam innego wyboru.
- Bardzo dobrze, że cię unieszkodliwili. Bóg wie, na jaki durny pomysł byś wpadł. - Ben pokiwał głową z rezygnacją przysuwając krzesło obok mnie. Usiadł wygodnie kładąc dłonie na udach i tupiąc rytmicznie lewą nogą. - Warto się tak niszczyć?
Zdezorientowany spojrzałem w kierunku współlokatora. Jego kamienna twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Ben zadał mi właściwe pytanie. Sam tak naprawdę nie umiałem usprawiedliwić przed samym sobą swego zachowania. Szło mi tak dobrze. Jeśli będę dalej się tak zachowywał, to mogę nie wrócić do domu. Choć po tym wszystkim tak naprawdę nie wiem, czy tego chcę.
Nabrałem powietrze w płuca po cichu je wypuszczając. Ben rozwiązał pasy kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nie warto. - szepnąłem, a do moich oczu napłynęły łzy. Mój przyjaciel poklepał mnie serdecznie po plecach siadając po turecku na swoim łóżku.
- Więc weź się w garść, jeżeli nie chcesz spędzić tutaj reszty życia.
- A ty? Spędzisz tutaj resztę życia? - uniosłem brew spoglądając na siedzącego naprzeciw mnie Bena. Mężczyzna nerwowo podrapał się po karku marszcząc brwi.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że zwieję stąd jak najszybciej. - oparł głowę o zimną ścianę patrząc tępo w okno zabezpieczone kratami. - Mają mnie tutaj za mordercę. Tylko ty mnie tak nie traktujesz. Inni po prostu się mnie boją. A ja nigdy nie zrobiłbym tak okrutnej rzeczy. - westchnął chowając twarz w dłoniach.
Cholera. Mężczyzna, który siedzi w moim pokoju ma większe problemy ode mnie. To on naznaczony jest stygmatem.
- Więc dlaczego ludzie stawiają cię w takim świetle?
- Nie znają całej tej historii..
- A jak ona tak właściwie wyglądała?
Ben spojrzał na mnie uśmiechając się pod nosem. Wyciągnął z walizki, która zawsze stała spakowana zdjęcie i przycisnął je do piersi.
- Pokazywałem ci zdjęcie mojej córki. Mówiłem ci, że miałem 17 lat, kiedy zostałem ojcem. Anke była czymś najlepszym, co mogło w życiu mnie spotkać. Nie wiedziałem zbytnio jak zajmować się dzieckiem. Było mi naprawdę ciężko dostosować się do całej tej sytuacji. - Ben wydobył z siebie głośne westchnięcie poprawiając się na niewygodnym materacu. - Matka Anke, gdy dowiedziała się o ciąży, chciała ją usunąć. Zdołałem namówić ją, aby urodziła dziecko. Na niewiele się to zdało. Wolała imprezować, niż zajmować się swoją własną córką.
Kątem oka zerknąłem na zdjęcie, które trzymał Ben w swoich dłoniach. Na fotografii widniała mała dziewczynka z długimi brązowymi lokami, trzymająca kolorowego lizaka i uśmiechająca się szeroko w stronę obiektywu.
- Pewnej nocy jej matka wróciła do domu kompletnie pijana. Denerwował ją płacz Anke, która najzwyczajniej w świecie się jej bała. Rzuciła nią o ścianę. Uciekła. - samotna łza spłynęła po policzku człowieka, który z zewnątrz wyglądał na twardego. Jednak w środku był słaby. - Nie wiedziałem co robić. Klęknąłem nad martwym ciałem Anke. Tuliłem ją do piersi dzwoniąc na pogotowie. Nic nie dało się już zrobić. A ja trafiłem do więzienia za zabójstwo. Bo tylko ja byłem na miejscu zdarzenia.
Ben wybuchnął histerycznym płaczem rozrywając nim moje serce. Zamknąłem go w swoich ramionach próbując go uspokoić. Nigdy nie chciałbym być na jego miejscu. Nie potrafiłbym żyć ze świadomością, iż zostałem niesprawiedliwie skazany i nie mogę się nawet obronić.
Na korytarzu rozległ się głośny szum. Zdezorientowani spojrzeliśmy na siebie z Benem, po czym wstaliśmy wytykając głowę zza drzwi. Ratownicy na noszach wynosili nieprzytomną dziewczynę.
Gdy przechodzili obok zrozumiałem, co się wydarzyło.
Kruczoczarno włosa dziewczyna na sygnale została przewieziona do specjalistycznego szpitala.
CZYTASZ
Wolf || Andreas Wellinger
FanficWilk pobudzał ludzką wyobraźnię już od dawna. Był tajemniczy oraz wzbudzał strach. Jednak drapieżnik może również stać się ofiarą.