Rozdział 5: Serce bez koloru

186 14 4
                                    

"Ze smutkiem, żalem, bólem, cierpieniem patrzę jak odchodzisz,We mgle, w ciemnościach idziesz oddalając się ode mnie,Nie widzisz mnie, nie słyszysz, nie czujesz łez z mych oczu płynących,Każdy krok do przodu to każda łza więcej,Każdy dzień bez Cie...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"Ze smutkiem, żalem, bólem, cierpieniem patrzę jak odchodzisz,
We mgle, w ciemnościach idziesz oddalając się ode mnie,
Nie widzisz mnie, nie słyszysz, nie czujesz łez z mych oczu płynących,
Każdy krok do przodu to każda łza więcej,
Każdy dzień bez Ciebie to następna igła wbita w serce,
Każda noc bez Ciebie to następna świeca więcej,
Wskazująca drogę byś mógł do mnie wrócić i się nigdy nie zagubić."


Teraz wszystko układa się w jedną całość. Gaston uciekł do swojej kochanki, z którą miał dziecko. Już nigdy nie uwierzę w miłość. Lecz... lecz jeśli nie wierzę w miłość, w takim razie jak powinnam nazwać relację moją i Bruna? Jak wyjaśnić to, co do niego czuję? Czy jest on zauroczeniem, tylko pocieszeniem po Gastonie, czy może jednak prawdziwą miłością? Niemiecki oficer ze zwykłą, francuską dziewczyną... To brzmi niedorzecznie, a jeszcze niedorzeczniej wygląda. Niestety rozum nie współgra z moim sercem; to tak jakby sercem była moja matka, która powtarzała, by się nim kierować, a rozumem Lora, która natomiast zachowuje się jakby serca nie posiadała. Jest jak z kamienia, ma chłodne usposobienie. Lubi bogate towarzystwo, a gardzi ludźmi, którzy znajdują się poza marginesem społecznym, mimo że w większości sytuacji są do tego zmuszeni przez wojnę. To właśnie dziś postanowiła zorganizować przyjęcie. Przygotowania trwały już od wczorajszego dnia, a od czasu kiedy dowiedziałam się o zdradzie męża i o tym, że Lora o tym wiedziała - nie zamieniłam z nią ani słowa. Nawet na nią nie patrzę. Od czasu do czasu to ona smutno na mnie spogląda. Czyżby było jej przykro? Trudno mi w to uwierzyć, ale ludzie pod wpływem traumatycznych przeżyć są w stanie się zmienić, nie przeczę, lecz jednak wolę być ostrożna.
Goście powinni zacząć się schodzić o godzinie 18:00, więc miałam godzinę na przygotowanie się. Kąpiel nie zajęła mi dużo czasu, lecz musiałam się śpieszyć, dlatego pośpiesznie założyłam na siebie brzoskwiniowy szlafrok i wyszłam z łazienki, a przynajmniej próbowałam, ponieważ drogę zagrodził mi mój Niemiec i niezdarnie na niego wpadłam, co spowodowało, że odruchowo próbował mnie złapać, umieszczając swoje duże dłonie na mojej talii.

- Ostrożnie, madam. - powiedział rozbawiony, a jego melodyjny głos odbił się echem w pomieszczeniu. 

- Proszę mi wybaczyć. - odparłam zerkając w jego oczy, po czym spuściłam wzrok, zdając sobie sprawę, że moje dłonie spoczywają na jego klatce piersiowej przyodzianej jedynie w cienką koszulę, pod którą wyczuwałam dużą ilość mięśni.

- Pozwolę sobie stwierdzić, że nawet w takiej fryzurze i stroju byłaby madame gwiazdą dzisiejszego przyjęcia. Przyćmiłaby madame jubilatkę. - roześmiał się cicho, nieprzerwanie patrząc na moją twarz, po czym uniósł dłoń i odgarnął mokry kosmyk z moich oczu.

- Ja będę tylko dodatkiem. - odparłam, patrząc w jego niebieskie tęczówki. Czułam jak jego kciuk gładzi mój policzek, a przez to bicie mojego serca przyśpieszyło. - Ja... przepraszam. - dodałam pośpiesznie, wyswobadzając się z kleszczy jego uścisku.  Weszłam do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Wzięłam głęboki oddech, zatrzymując łzy, które zaczęły zbierać się w kącikach oczu. Czuję się jakbym zdradzała Gastona, lecz to on jest tym złym, nie ja. Muszę w końcu to sobie uświadomić. Przetarłam szybko mokre policzki i zamrugałam kilka razy, aby pole widzenia się wyostrzyło. Stanęłam przed otwartą szafą, po czym wyjęłam z niej białą, dopasowaną sukienkę delikatnie przed kolano, której góra posiadała piękny kołnierzyk rozchodzący się na ramiona. Włosy spięłam, zostawiając parę luźnych kosmyków opadających na moją twarz, której malowanie zajęło mi resztę czasu przeznaczonego na przygotowanie się. Był to delikatny makijaż, jedynie podkreślający to, co w sobie lubię najbardziej. Końcowym elementem i jednocześnie dopełniającym był kapelusz. Zakładając go, widziałam przez okno przybywających gości, dlatego czym prędzej umieściłam go na głowie i zeszłam na dół, gdzie u progu drzwi stała Lora i witała się z przyjaciółmi. Niechętnie stanęłam obok niej i naśladowałam jej ruchy. Każdy członek owej śmietanki chciał poznać Bruna i nawiązać z nim przyjazne stosunki, co dałoby im szerszy zakres w wyższych kręgach.
Kiedy większość gości przybyła, w salonie pojawił się on. W opinającej jego tors białej koszuli, szelkach oraz ciemnych spodniach. Włosy miał zaczesane do tyłu, ale kilka pojedynczych kosmyków łaskotało jego czoło. Od razu przykuł uwagę wszystkich dam.

Melodia jego serca...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz