✨Quatorze✨

335 55 33
                                    


-Ach Yoonie! Jak dobrze, że w formie kota nie gadasz- uśmiechnął się radośnie JImin wywołując u mnie odruch wymiotny. Czasami jest zdecydowanie zbyt słodki, kto by pomyślał, że chwilę temu namawiał mnie na demoniczne dzieci. Ta niska wiedźma macała mnie po futrze już od dobrych paru minut i nie zanosiło się na to, że przestanie.

Syknąłem na niego i wyrwałem się z mocnego uścisku. Upadłem na cztery łapy i rozejrzałem się po pokoju. Dookoła mnie były półki z najróżniejszymi miksturami i składnikami a w rogu pokoju leżała miotła. O dziwo nie wyglądała ona jak zwykły brązowy badyl. W miejscu rozszerzenia się przedmiotu znajdowały się różowe tasiemki i malutkie takiego samego koloru kwiatki. Podszedłem w stronę miotełki i pacnąłem ją łapą. „Pewnie na niej lata"- przemknęło mi przez myśl. Moim poczynaniom przyglądał się z uśmiechem różowo-włosy. Miałem ochotę zedrzeć mu ten uśmiech z twarzyczki, zapytać czemu tak się szczerzy. Już nawet otworzyłem buzię i jakież było moje zdziwienie kiedy usłyszałem tylko miauknięcie. Chłopak przede mną zaczął się śmiać jak szalony, bo przecież to takie zabawne, że stary demon ma problemy z przemianą w głupiego kocura.

-Pokaże ci coś- podszedł do mnie i ponownie zacisnął na mnie te swoje paluszki- Tylko błagam nie zabij się.                                                                                                                                                   Zrozumiałem co miał na myśli dopiero kiedy z całej siły pazurami trzymałem się miotły aka drewnianego durnego badyla. Tak, właśnie leciałem na miotle w świetle księżyca z moim uśmiechniętym prześladowcą. Mój wymarzony plan na wieczór!                                                -Jeszcze kawałek, błagam nie spadnij!- odwrócił się na moment Jimin sprawdzając czy jeszcze żyje. Zgodnie z zapewnieniem wiedźmy już po chwili wylądowaliśmy na szczycie jakiegoś pagórka. Zaraz...Pagórka? Czy on chce mnie złożyć w ofierze kiedy jestem bezbronny? Dlaczego nie uciekłem kiedy miałem szansę?                                                                                                    -Cieszę się, że jesteś teraz kotem bo mogę ci się wygadać i nie zwiejesz- uśmiechnął się, ale nie tak radośnie jak wcześniej. Czyżby cała ta radość była fikcją?

-Dawno z nikim nie rozmawiałem, w sensie tak szczerze...Od momentu w którym zabili moją matkę jestem trochę samotny. Czekaj...Ile to już lat minęło? Sto a może dwieście? Chyba przestałem liczyć- pogłaskał mnie po głowie-Czasem żałuję, że wtedy uznali, że chłopak nie może być wiedźmą-Przynajmniej byłbym teraz z nią a nie jak ten debil w sklepiku z żabimi oczami na półkach.                                                                                                                                                          Mój ogon oklapł a uszy położyły się po sobie. Doskonale znam jego ból i patrząc na jego sytuację to jeszcze długo się nie pogodzę z jego stratą.
-Też coś cię boli, prawda?- chwycił mnie w ręce i położył sobie na kolanach- To dlatego jesteś taki niemiły dla mnie? Nie chcesz ponownie zostać skrzywdzony ani osamotniony, ale doskonale wiesz, że nie ważne co zrobisz to i tak, tak będzie.                                                        Cholera, ten dzieciak serio czyta mi w myślach. Czy mam zacząć się bać?

-Ale dość już o mnie- odkaszlnął przez co popatrzyłem na jego twarz. Jimin płakał -Powiedziałem ci to po to bo wydaje mi się, że przez twoją przeszłość masz problemy z mocami i przemianą. Możliwe, że wstrząsnęło to tobą tak mocno iż odczuwasz wszystko dwa razy mocniej. Tak jakbyś z wielkiego i strasznego demona zmienił się w porcelanową lalkę, którą można skruszyć jednym uderzeniem. Chciałbym ci pomóc się pozbyć tego problemu, ale nie wiem jak. Musisz mi w tym pomóc i współpracować, okej?- potaknąłem głową pomimo złych przeczuć.

-Teraz spróbuję coś zrobić, tylko błagam nie przestrasz się i nie ucieknij- podniósł mnie tak żebym był pyszczkiem w jego stronę. Spojrzał w moje złote ślepia z troską po czym delikatnie pocałował mój pyszczek.

Chwilę później siedziałem w swojej normalnej postaci nadal mając złączone usta z chłopakiem. Jimin miał przymknięte oczy i wyraźne rumieńce na policzkach. Oderwałem się od niego w szoku oddychając ciężko. Zaczęło mi się robić niesamowicie duszno a w krtani poczułem wielką gulę. Znowu poczułem żar roztrzaskujący moje wnętrzności do siebie. Dosłownie paliłem się od środka a przez moje ciało przebiegły dreszcze. Nie wiem kiedy upadłem na kolana i zacząłem płakać. Jego usta były dokładnie takie same, identyczne i piękne.

-Dlaczego...Dlaczego rozerwałeś tą blokadę, która oplatała moje serce? Teraz znowu pamiętam cały ten pożar, te ogromne płomienie i oczy Hoseoka błagające o pomoc. Sam w pożarze, ja stałem na zewnątrz i nie mogłem się ruszyć- zaśmiałem się gorzko- Krzyczał, błagał mnie żebym go wyciągnął. A wiesz co zrobiłem?-przechyliłem głowę na bok z szalonym wyrazem twarzy.
-Otworzyłem kolejny kanister benzyny i dolałem ją do ognia.

/////////////

Co.tu.się.stało. 

Ponad 2 tysiące wyświetleń....Wow. Teraz mi głupio, że tyle osób czekało na rozdział którego nie było przez bardzo długi czas. Na szczęście teraz kończy się szkoła więc powinnam wstawiać rozdziały o wiele wiele częściej.                                                                                                                                   Czy podobał wam się dzisiejszy rozdział? Dowiedzieliśmy się trochę o przeszłości yoonminów i chciałabym znać wasze zdanie na ten temat
Czy macie jakieś teorie co konkretnie stało się z Hoseokiem?  (Jeśli zrobiłam jakieś błędy to przepraszam!)

Dziękuję jeszcze raz!

✨A little bit Magic✨ [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz