17 lat wcześniej
Był chłodny, kwietniowy wieczór, gdy Diana O'Brien wracała do domu z biblioteki. Mogła przesiadywać tam godzinami, trzymając nos w książkach, wertując strony i z wypiekami na twarzy pochłaniać ich zawartość. Uwielbiała czytać i choć w domu nigdy nie brakowało książek, nie mogła powstrzymać się od przyglądania się starym i zniszczonym grzbietom powieści, które sięgały XVII i XVIII wieku. Kochała przenosić się w przeszłość, wcielając się w bohaterki ubierające przepiękne rozłożyste suknie. Traciła wtedy poczucie czasu, a ze świata wyobraźni wyrywał ją wówczas jej osobisty książę. Piękny mężczyzna o brązowych włosach i zielonych jak szmaragd, oczach - jej mąż, Stephen. Zawsze wracali razem, czasem wstępując na kolację, a czasem po prostu spacerując oświetlonymi przez latarnie, wąskimi uliczkami małego miasteczka.
Jednak tego dnia Stephena nie było w Lake Falls. Wyjechał na polowanie, z którego miał wrócić dopiero późnym wieczorem. Diana nie miała wyboru, jak wrócić sama do domu. Znała to miasteczko jak własną kieszeń, więc nie było to dla niej problemem. To tu się wychowała, tu zakochała z wzajemnością, w przystojnym młodzieńcu, który nie widział świata poza nią. Tu wyszła za mąż i to tu zaszła w ciążę. Była w piątym miesiącu i oboje z mężem nie mogli doczekać się przyjścia na świat ich wymarzonego dzieciątka.- Jeśli będzie to chłopczyk - powiedziała, gdy tylko dowiedziała się, że jest w ciąży - damy mu na imię Dylan.
- A jeśli dziewczynka? - Zapytał Stephen, nie wypuszczając żony z objęć.
To była dla niego najpiękniejszy prezent, jaki tylko mógł otrzymać od swojej przepięknej żony. Spoglądał w jej roziskrzone, brązowe oczy, pełne radości i dumy, którą czuł także on.
- Ty wybierz - wyszeptała, wtulając się w jego tors.
- Lilly - powiedział z dumą w głosie i ucałował Dianę w czubek głowy.
Tworzyli razem cudowną rodzinę, którą miało dopełnić przyjście na świat małego O'Briena. Przyrzekł sobie wtedy, że nigdy nie dopuści do tego, aby jego dziecko dowiedziało się o tej mrocznej i niebezpiecznej części świata. Nie pozwoli, aby jego potomek musiał zmagać się z brzemieniem, które on, miał obowiązek dźwigać, a przed nim jego ojciec i dziadek. Przyjście na świat dziecka, oznaczało nowy początek. Początek, bez wampirów, wilkołaków i innych stworzeń, które należało zgładzić, jeśli tworzyły jakiekolwiek zagrożenie dla życia ludzi.
Ale... Ani Diana, ani jej mąż - wyszkolony łowca - nie mieli wówczas pojęcia, że ich szczęście może zawisnąć na włosku w ciągu jednego, wiosennego wieczoru.
Wampir, chcąc zemścić się za stratę brata, który zginął z rąk Stephana, zaatakował przyszłą matkę tuż przed wzgórzem, na którym znajdowała się posiadłość O'Brienów. Była tak blisko domu, a jednak zbyt daleko, aby uratować siebie i dziecko.
Późnym wieczorem Stephen znalazł swoją żonę ledwo żywą. Od razu wiedział, co się stało. Musiał wówczas podjąć decyzję: zabić ukochaną wraz z upragnionym dzieckiem, czy pozwolić przejść jej przez przemianę. Jako łowca powinien bez skrupułów zabić ją, bo jak twierdzili inni łowcy "to już nie był człowiek, a bestia pragnąca krwi, którą bezwzględnie należy zgładzić". Serce zaś podpowiadało mu coś innego. Jak mógł zabić osobę, która była dla niego całym światem? Jak zabić matkę swojego dziecka i dziecko, które nosiła w łonie?
Podjął decyzję, która w gruncie rzeczy nie była trudna i nigdy niedane było mu jej żałować.
__________________________________Witam tych, którzy znają mnie z "Proszę, Tommy. Proszę." i tych, którzy być może czekają na ciąg dalszy "Come with me", ale również bardzo cieplutko chciałabym przywitać się z nowymi czytelnikami. Witajcie ❤
Tak jak obiecałam, na dniach pojawił się Dylmas. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę, a moje notki pod rozdziałami (które pewnie nikogo nie obchodzą) postaram się ograniczyć do minimum ;)
Miłej zabawy ❤
CZYTASZ
Everything Has Changed... | Dylmas
FanfictionRodzina O'Brienów była starym rodem z wieloma tajemnicami, a jedną z nich było to, że jej członkowie od dziecka szkoleni byli na najlepszych łowców. "Naszym obowiązkiem jest chronić ludzi, przed złem nie z tego świata" powtarzali z pokolenia na poko...