11. Powrót

465 29 12
                                    

Budzę się i od razu czuję ciężar przygniatający moje ciało. Declan dosłownie na mnie leży przez co nie mogę się ruszyć. Leżę więc pod alfą i nie mam innego wyjścia niż po prostu patrzeć się na jego twarz która wygląda tak spokojnie. Jego przepiękne czarne włosy są w nieładzie tak samo jak moje myśli. Jego głowa spoczywa na moich piersiach a reszta ciała styka się z moim co powoduje takie przyjemne wibracje które przechodzą przez moje ciało. Próbuje się ruszyć jednak efekt nie jest taki pożądany ponieważ alfa owija mnie swoimi ramionami. Nie ruszam się już więcej i czekam aż ten śpioch się obudzi. Jest mi dobrze w jego ramionach, naprawdę dobrze wiec mam nadzieję że jeszcze chwilę to potrwa. Zaczyna mnie kusić by poczytać w jego myślach i zobaczyć co wydarzyło się pod moją obecność ale nie będę aż tak ciekawską szmatą. Spoglądam więc dalej na ciało chłopaka który wgniata mnie w materac. Patrzę na jego plecy i... cholera gdzie jest jego koszulka. Jeszcze wczoraj kiedy szliśmy spać miał ja na sobie. No dobra teraz musze zajrzeć do jego głowy by zobaczyć co stało się z tą nieszczęsną białą koszulką.
Kładę dłoń na jego głowie i zamykam oczy.
Widzę samą siebie która trzęsie się z zimna po czym on zdejmuje koszulkę i obejmuje mnie ramionami. Dosłownie przykrywa mnie swoim ciałem a mi od razu robi się ciepło.
Otwieram oczy. To miłe z jego strony. Dalej trzymam rękę na głowie Declana ale nie po to by czytać mu w myślach tylko po to by bawić się jego czarnymi włosami. Dosłownie głaszcze go jak małego psiaka który zmęczony po zabawie spoczywa w ramionach swojej opiekunki. Chłopak nie jest raczej podobny do małego pieska tylko do ogromnego wilka. Tak Declan jest dużo większy ode mnie przez co czuje się przy nim taka maleńka.
Zastanawiam się jak można kogoś kochać i nienawidzić w tym samym czasie bo to przecież dwie różne rzeczy. Tak, przyznaję się, kocham tego idiotę przez co jak najszybciej chciałabym mu wybaczyć jednak pojawia się jedna mała przeszkoda a mianowicie jego była. Mam ochotę zabić tą małą kurwę, nogi jej z dupy powyrywać, wyrwać jej serce i wsadzić tej małej suce do gardła żeby się nim szmatławiec udusił. Chociaż najlepiej byłoby zajebać jej patelnią w łeb a potem przywiązać ją do jebanego drzewa i strzelać z łuku prosto w nią. Ops, chyba mój wewnętrzny psychopata wychodzi na wierzch.
W końcu przestaję myśleć o tych wszystkich sposobach dzięki którym sprawiłabym jej ból. Zamykam oczy i próbuję wyczuć uczucia babci. Amy jest chyba bardzo wściekła jednak jej złość w jednej chwili przemiana się w strach i nienawiść.
Wyrywam się z objęć chłopaka przez co czarnowłosy zaczynał się budzić.
— Hej, coś się stało? — pyta zasypanym głosem siadając na łóżku.
— Coś jest nie tak z babcią. — szybko ubieram się w świeże ubrania. Tak się spieszę że nie zamknęłam drzwi do łazienki przez co chłopak z łatwością mógł by zobaczyć mnie nago.
— Co masz na myśli?
Podchodzi do drzwi i przygląda mi się jak zakładam spodnie i bokserkę. Próbuje ignorować to że stoi obok mnie bez koszulki.
— Czuję emocje babci i coś mi nie pasuje w tym co teraz poczułam.
— Co to było?
Usuną się z drogi po czym sam zaczął się ubierać rozumiejąc powagę sytuacji.
— Eeeeeh... złość, nienawiść, strach. — zakładam buty i pakuje wszystko do torby.
Declan nie odpowiada tylko zjawia się obok mnie i zaczyna pomagać mi się pakować. A tak przy okazji ubrania które mu kupiłam pasują idealnie. Dobra dobra, nie ma czasu by myśleć o jego seksownym ciele, musze ratować babcię.
W bardzo szybkim tępie opuszczamy pokój po czym idziemy w stronę recepcji by zapłacić. Biegniemy do samochodu po czym siadam za kierownicą, odpalam silnik, czekam aż Declan zajmie miejsce obok mnie i dosłownie wlatuję na jezdnie. Daje gaz do dechy nie zwracając uwagi na limit szybkości.
— Czujesz coś w tej chwili? — pyta gdy przekraczam 100km/h.
— Nie, muszę skupić się na drodze inaczej będziemy mieli wypadek i nie dotrzemy na czas.
Jezdnia jest naprawdę śliska a ja już nie raz miałam wypadek na motorze podczas deszczu więc wolałabym nie ryzykować.
— Chodź. Ja poprowadzę. — oznajmia po czym od razu zamieniamy się miejscami — A teraz skup się na tym co czuje Amy.
Robię to co alfa mi polecił i zamykam oczy. Zaczynam skupiać się tak mocno że zaczynam widzieć przeróżne obrazy. Widzę z perspektywy babci co jest dla mnie nowością.
Wszyscy klęczą na kolanach ze związanymi rękoma za plecami. Są tam obcy mi ludzie z kijami i pistoletami. Babcia boi się tak że mam ochotę dosłownie teleportować się by jej pomoc. Widzę jak babcia wstaje i od razu zmienia się w wilka. Wszyscy strzelają w jej stronę. Czuję jak by to do mnie strzelali. W końcu obraz znika.
— Kurwa Declan ona nie żyje. Ktoś napadł na dom babcia się zmieniła... AAAAAH!!!
Po raz kolejny czuję postrzały które babcia dostała od tamtych.
— Wiesz kto to był?
— Nie, nie znam ich. — mówię dysząc.
— Wiesz chociaż jak oni wyglądali?
Zastanawiam się przez chwile jednak te wszystkie obrazy zaczynają się rozkazywać.
— Nie wiem.
Trzymam się za klatkę piersiową bo ból jest nie do zniesienia. Jęczę z bólu fizycznego i psychicznego który dosłownie rozrywa mnie od środka. Spoglądam na chłopaka który z wściekłością prowadzi samochód, wymijając inne auta.
Nie mogę przestać myśleć o babci i wszystkich innych którzy napewno są przerażeni.
Ból w klatce piersiowej znika przez co znów mogę normalnie oddychać.
— Widzisz coś jeszcze? — pyta po chwili Declan który nie odwraca głowy od strony drogi.
— Nie, babcia nie żyje wiec kurwa już nie widzę nic.
Próbuje stłumić łzy które zaczynają napływać do moich oczu. Zaczynam się trząść od emocji które szukają ujścia.
— Pomścimy ją Nemyt, obiecuję ci to.
Czarnowłosy delikatnie łapie mnie za rękę a ja mu na to pozwalam. Moje serce jest rozerwane na tysiąc części które ostre są jak brzytwy.
Nie chcę rozmawiać więc po prostu patrzę przed siebie próbując wymyślić jak mogłabym uratować tych którzy przeżyli.
Jedziemy już chyba z dwie godziny a ja nadal nie mogę się uspokoić. Moje serce wali jak młot pneumatyczny. Prawdopodobnie będziemy mieli chyba ze sto mandatów za nieprzestrzeganie przepisów drogowych , ale nie to jest istotne w tej chwili.
— Jeszcze sto kilometrów.
Odzywa się chłopak gdy mijamy bar w którym kiedyś się upiłam i całowałam z obcym mi chłopakiem.
— Dwa kilometry od domu zatrzymamy się i zmienimy w wilki. Będziemy mieli przewagę bo ich zaskoczymy a poza tym to powinieneś coś wiedzieć.
— Co? — ścisnął mocniej kierownice.
— Gdy uciekłam to tęskniłam za tobą ale nie chciałam się do tego przyznać. Miałam ochotę wrócić i ją zamordować a potem ciebie.
Chłopak rozluźnił się a na jego twarzy zobaczyłam mały uśmiech.
— A wiec tęskniłaś? — zapytał a jego uśmiech zmienił się na taki łobuzerski.
— No tak... — czuję jak rumieniec wkrada się na moją twarz.
— A czemu mówisz mi to dopiero teraz?
Czarnowłosy spogląda w moje oczy a ja po raz kolejny doznaje tego ciepła na sercu które jest obecne przy każdym jego dotyku.
— Bo może to być ostatnia okazja by wyznać ci moje uczucia.
— Nie mów...
— Czemu mam tak nie mówić? Taka jest prawda. Bez trudu zamordowali babcię. Taki sam los może spotkać i nas.
— Nie pozwolę im na to by cię skrzywdzili.
— Nic nie rozumiesz? — zapytałam z pretensją w głosie — Ty masz wszystkich zabrać z domu a ja odwrócę ich uwagę. Ja tam zostanę a ty masz uciekać.
— Nie. Zrobimy to razem.
Tym razem chłopak dosłownie na mnie warkną. Czuję jego gniew jednak nie chcę by poświecił się dla mnie.
— Jeśli mają kule z płynnym azotem to już kurwa po tobie. Srebro będzie w twoim krwiobiegu i nie będzie możliwości by cię uratować.
— A ciebie niby tak?
— Jestem w połowie elfem wiec jestem odporna na srebro a ty nie.
— A więc czemu twoja babcia nie żyje?
— Nie wiem czemu może jedna z kul trafiła w serce.
Przez chwile jest chicho.
— Czemu miałbym nie ryzykować życia dla ciebie?
To pytanie sprawiło że dosłownie mnie zatkało. Kocham cię kurwa i nie chcę stracić. Tak, kocham ale nie przyznam się do tego.
— Nie chce byś za mnie zginą.
Jeżu nie mogłam wymyślić nic lepszego niż to?
— I tylko dlatego? — chyba chciał usłyszeć coś innego.
— Tak.
To była krótka odpowiedź lecz nie powiem mu tego co czuję. Nie teraz.
— A wiec jaki jest dokładny plan?
— Już mówiłam. Ja wybawię ich na dwór a ty w tym czasie uwolnisz wszystkich z domu. Rozdzielimy się gdy tylko wysiądziemy z samochodu.
— Dość prosty plan ale wiesz nie zawsze wszystko idzie tak jak byśmy chcieli.
— Wiem.
Nastała cisza. Oboje boimy się tego co będzie jednak zrobimy wszystko by nikt więcej nie ucierpiał. Czułam to jak alfa który siedzi obok mnie jest spięty.
— Nemyt... wiesz że cię kocham... — przez te słowa po raz kolejny zakręciła mi się łezka w oku.
— Wiem.
Declan wzdycha. To już drugi raz gdy daję mu odpowiedz która mu nie pasuje.
W końcu zatrzymujemy się dwa kilometry od domu.
Wysiadamy z samochodu. Zdejmujemy ubrania i pozostajemy w samej bieliźnie.
— Nemyt...
Odwracam się w jego stronę a Declan podchodzi do mnie i składa delikatny pocałunek na moich ustach.
Patrzę trochę zdziwiona ale on to ignoruje i odchodzi zmieniając się w wilka po czym znika w lesie. Robię to samo i od razu zaczynam biec w stronę domu.
Moje łapy coraz szybciej zaczynają dotykać ziemi. Już trochę minęło odkąd byłam w mojej wilczej postaci przez co moje kończyny zaczynają boleć jednak ja nie zwracam na to zbytnio uwagi.
Podbiegam do domu i widzę dwóch młodych mężczyzn którzy uzbrojeni po zęby strzegą wejścia.
Powinnam najpierw pozbyć się ich a potem zająć się tymi którzy są w środku.
Wącham powietrze w którym unosi się ich woń i dociera do mnie że są to wilkołaki. Kurwa co ja teraz zrobię no? Kładę się za krzakami po czym wpadam na zajebiście świetny pomysł. Zmieniam się w człowieka i nawet ani trochę nie obchodzi mnie to że nie mam na sobie nic.
— Pomocy!! — krzyczę i wychodzę z za krzaków.
Zakrywam piersi i moje inne okolice intymne po czym zmierzam udając wyczerpaną w stronę dwóch wilkołaków którzy ze zdziwieniem patrzą w moją stronę. Na szczęście nadal można wyczuć ode mnie zapach alkoholu wiec nie domyślą się że jestem jedną z nich.
— Proszę was pomóżcie... tam w lesie... ktoś  usiłował mnie zgwałcić.
Powinnam dostać złotego Oskara za grę aktorską.
Jeden z nich od razu zbliża się w moją stronę a ten drugi idzie do środka. O, moja szansa na zabicie chuja.
Gdy pięc metrów dzieli mnie i chłopaka, skaczę po czym w locie zmieniam się z powrotem w wilka. On od razu podnosi broń i chce strzelić jednak jest trochę za późno na obronę. Wgryzam się mu w gardło po czym rozrywam je jak szalona. Krew leje się z mojego pyska a ja czuję pełną satysfakcję z tego co zrobiłam. Dobra, jeden jest załatwiony a teraz cała reszta.
Zaczynam skradać się po schodach. Przede mną pojawia się ten drugi chłopak którego przed chwilą widziałam. Kieruje karabin w moją stronę i strzela dwa razy w moje ramie. Ból jest nie do zniesienia jednak ignoruje to i skaczę na nieznajomego po czym łamię mu kark.
Prawdopodobnie reszta tych imbecylów usłyszała to że coś jest nie tak. Nie tracąc czasu biegnę do środka. To co mam przed oczyma przeraziło mnie niemiłosiernie. Dosłownie wszyscy leżą na podłodze z poderżniętym gardłami. Na ich twarzach zamarzł strach który już nigdy nie przerodzi się w nic innego.
Podchodzę ostrożnie do ciała babci która prawdopodobnie leży tu już najdłużej. Trącam jej rękę pyskiem. Chciałabym cofnąć czas. Gdybym została to wszystko nie miało by nawet miejsca. Przez to wszystko tracę czujność i zaczynam skomleć. Moje serce rozdziera się na miljon kawałków. Kładę się obok ciała babci.
Gdybym tu do kurwy nędzy była to ona by żyła.
Nagle czuję kłucie w tyłek. Od razu odwracam się i widzę blondyna o zielonych oczach.
— Dajcie je coś do ubrania.— odzywa się głosem który byłby w stanie poruszyć niebo i ziemie.
Do środka wchodzi znajoma mi postać wraz z innymi żołnierzami, przez którą od razu się spinam. Chcę rozerwać tą pierdoloną szmatę na kawałki lecz gdy tylko wykonuję  ruch do przodu czuje jak znowu zmieniam się w człowieka. Dziewczyna rzuca mi dresy i krótką koszulkę którą od razu zakładam.
— Co mi zrobiliście? — syczę przez zęby i dumnie wstaję z podłogi.
Dziewczyna uśmiecha się fałszywie i podchodzi do blondyna łapiąc go za ramie. Całuje go w policzek po czym patrzy w moją stronę.
— Wstrzyknęliśmy ci serum które zapobiegnie twojej przemiany w wilka. — chce skrzyżować ręce jednak ból który obecny jest od postrzału uniemożliwia mi to — A i wstrzymaliśmy twoją regenerację.
No to kurwa zajebiście nie mam się jak bronić bo jeśli dostanę zbyt dużą ilość kulek to już po mnie.
— Po co zamordowaliście moją rodzinę?
Staję stabilnie na wypadek gdyby coś miało się stać.
Xenia podchodzi do mnie po czym mówi słodkim głosikiem.
— Tak dla zabawy... — zaczyna po czym wielki fałszywy, obrzydliwy uśmiech pojawia się na jej twarzy — Chciałam się zemścić na tym dupku Declanie odbierając mu to na czym mu zależy.
— Za co?
Oczy tej suki o mało nie wyleciały z orbity.
— Za to że wybrał ciebie a nie mnie. Z początku go kochałam ale gdy dowiedziałam się od pewnego elfa że jest mu ktoś inny przeznaczony, odeszłam zanim on mógł by to zrobić.
— A wiec po co kurwa wróciłaś?
Jej logika jest naprawdę nie do zrozumienia. Jak można być tak zjebanym by mścić się za coś takiego.
— Gdy dowiedziałam się że w końcu poznał kogoś innego chciałam zobaczyć czy naprawdę cię kocha. Ale kochana wiedziałam że nadal jest mój, skoro nie zerwał więzi. — zaraz eksploduje i wydłubie jej te niebieskie oczka — Jednak ten idiota poszedł cię szukać gdy ja byłam pewna że o tobie zapomniał. On pojechał a ja zerwałam więź.
— Czemu nie zrobiłaś tego wcześniej. Przecież odeszłaś z jego najlepszym przyjacielem.
Zacisnęłam ręce w pięści przez co moje paznokcie przebiły moją skórę.
— Udawałam że go nie kocham ale to nie była prawda. Odeszłam ze złamanym sercem a gdy przepowiednia się sprawdziła miałam nadzieje że on mnie jeszcze zechce.
— Było trzeba było wcześniej o tym pomyśleć tępy pustaku, a nie odchodzić i łamać mu serce.
Chyba nie spodobało się jej moja uwaga bo od razu uderzyła mnie z liścia.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i przez ułamek sekundy zobaczyłam Declana. Jednak gdy znalazł się już w tym samym pomieszczeniu co ja dotarło do mnie że już dawno go pojmali i pobili. Dwóch mężczyzn nadal go trzyma gdy ten opadł już z sił.
— Puśćcie go!!! — wykrzyczałam jednak po raz kolejny oberwałam za to co powiedziałam.
— Mam inne plany wobec alfy.
Blondynka wyciągnęła srebrny sztylet z za paska i zaczęła zmierzać w stronę mojego alfy.
— Zostaw go ty szmato.
Chciałam biegnąć w jego stronę jednak od razu zostałam powstrzymana przez dwóch strażników. Zaczęłam się wyrywać jednak nic to nie dało.
— A teraz cierp tak jak ja.
Blondynka kucnęła obok czarnowłosego po czym wbiła mu sztylet w serce. Chłopak popatrzył na mnie po czym jego oczy zaczęły się zamykać.
— Ty jebana świnio zajebie ci rozumiesz. — po raz kolejny skierowałam swój wzrok w stronę ukochanego który leżał na podłodze. Po tym po raz kolejny patrzę na blondynkę która z uśmiechem na twarzy mówi.
— Łatwo poszło. Idziemy.
Dwóch mężczyzn puściło mnie a ja od razu pobiegłam do Declana.
Teraz naprawdę żałuje tego że nie powiedziałam mu tego jak bardzo go kocham. Delikatnie obracam go i kładę jego głowę na swoich kolanach.
— Przepraszam skarbie. Gdyby nie ja to wszystko nie miało by miejsca. — po moich policzkach zaczynają lecieć łzy — Kocham cię wilczku.
Pojedyncze łzy zmieniły się w histeryczny płacz. Trzymam go na kolanach i mam nadzieję że otworzy oczy i jednak to już nigdy się nie stanie.
Grupa która napadła na moją rodzinę właśnie wyszła z domu. O nie suko zaraz poznasz gniew hybrydy.
Delikatnie kładę głowę alfy po czym wybiegam z domu.
— Zaczekaj!!! — krzyknęłam gdy zobaczyłam jęk grupa zaczyna znikać za pierwszymi drzewami.
Zatrzymują się a blondynka wychodzi na przód.
— Niby po co?
Mój gniew jest naprawdę nie do wytrzymania. Zaczynam się trząść od nadmiaru złych emocji.
— Zabije cię pierdolona dziwko!!
Zaczynam zmierzać w jej stronę. Ziemia pod moimi stopami zaczyna się delikatnie trząść ale chyba tylko ja to czuję.
Dziewczyna daje znak by jej nowy chłopak po prostu mnie zastrzelił. Tamten bez wachania łapie za broń i zaczyna strzelać.
Czuje jak kule przeszywają moje ciało a płynne srebro rozprzestrzenia się w środku. Jednak to nie srebro sprawia mi ból tylko strzały które dostałam w klatkę piersiową. Upadłam ma ziemie. Nie mogę się zregenerować ani zmienić w wilka przez co krew leje się ze mnie jak z zarżniętego prosiaka.
Jestem naprawdę wściekła. Próbuję wstać i i od razu dostaję kolejne kulki. Czuje pojedynczą łzę która spływa po moim policzku.
Nie mogę się poddać. Musze pomścić babcie i moją rodzine a przede wszystkim Declana.
Patrzę blondynce prosto w oczy. Xenia zmienia się w wilka i spokojnym krokiem rusza w moją stronę. No to już kurwa po mnie. Klęczę na kolanach z wręcz ogromnym trudem. Nagle słyszę znajomy głos.
— Nie poddawaj się kochanie, dasz radę. — głos należy do mojej mamy.
— Nie dam rady, mamo. — szepcę.
— Oczywiście że dasz, gwiazdko.
Przez chwile rozglądam się by zobaczyć mamę jednak jej tu nie ma.
W końcu czuje uderzenie wilczycy które sprawia że przewracam się na plecy. Spoglądam na nią gdy zaczyna warczeć.
Mama ma racje, dam radę. Gniew który już od dawna szuka ujścia w końcu je znajduje. Patrzę na niebo które pociemniało a potem po raz kolejny na wilczyce. Czuje jak moje siły do mnie wracają.
— Już po tobie. — uśmiecham się poczym zmieniłam formę.
Dziewczyna ze zdziwieniem popatrzyła na mnie a w tle słyszę to jak jej grupa szepce coś na temat tego że serum nadal powinno działać.
Warknęłam na dziewczynę która zmieszana zeszła ze mnie. Popatrzyła na mnie a w jej oczach zobaczyłam strach. O tak kochanie, jestem hybrydą.
Nagle wszyscy przynależni do Xeni zmienili się w wilki i zaczęli iść w moją stronę. No to mam kurwa przejebane. Nawet gdybym chciała nigdy nie dam im rady.
Przyjmuje pozycje która świadczy o tym że jestem gotowa do walki. Wilczyca bez wachania skacze na mnie a ja bez problemu odpieram jej atak. No to się kobita wściekła. Daje znak swoim po czym to oni zaczynają mnie atakować. Bronię się jak tylko mogę jednak co chwile czuje czyjeś kły zanurzające się w moim ciele. Gryzę i warczę jednak nic to nie daje. Zaczynam opadać z sił i czuje jak z mojego ciała leje się czerwona ciecz.
Upadłam na ziemie a tamci okrążyli mnie przez co nawet nie ma co myśleć o uciecze.
Wyję, przerażająco smutno jednak chyba już nikt nie przyjdzie mi na pomoc. Zaczynam myśleć o tych wszystkich których kocham. Chyba powinnam pójść w ich ślady i po prostu dać się zabić.
Wycieńczona kładę łeb na ziemi i zamykam oczy czekając na ostateczny cios.
Przepraszam babciu że was zostawiłam, tak bardzo cię przepraszam. Wiem że nigdy nie pozwoliłabyś bym się poddała ale jest ich tak wielu. Nigdy nie dam rady.
Nagle słyszę jak ktoś inny zaczyna się zbliżać. Otwieram oczy i podnoszę łeb. Do moich nozdrzy dociera dobrze znany my zapach który sprawia że po raz kolejny mam nadzieje że wszystko dobrze się skończy.
Ogromne czarne wilki wyłaniają się z lasu i zmierzają prosto na grupę która właśnie chciała mnie zabić.
Krew leje się ze wszystkich stron. Podnoszę się i zaczynam szukać tej pojebanej łaski. Zapach który ma mnie do niej doprowadzić jest przesiąknięty strachem.
O tak mała myszko, bój się kurwa. Podążam za jej wonią. Mimo tego że jestem tak bardzo wyczerpana oraz poraniona, zabije tą dziwkę.
Po chwili docieram do miejsca w którym wszystko się zaczęło. To właśnie tu zadałam pierwsze pytanie związane z Xenią.
W oddali widzę te sukę która stoi dumnie i patrzy na mnie z wyższością.
Z mojego gardła wydobywa się ciche warknięcie. Jestem wyczerpana a rany na moim ciele nie chcą się goić przez co mam wrażenie że moja godzina wybiła.
Nie dam się jej jednak aż tak łatwo zabić.
Moje łapy wydają się być naprawdę ciężkie.
~ Jak tam rodzice?
~ Morda, suko!
Kto dał jej cholerne prawo by pytać się o moją mamę i tatę?
~ Jaka szkoda że już ich nie ma co?
Gdyby wilki mogły płakać zalałabym się łzami. Kręcę łbem by przywrócić się do rzeczywistości.
~ A co ci do tego?
~ Pamiętasz jak zmarli? — dziewczyna zaczyna iść w moją stronę — To powinnaś być ty.
Tego to już za wiele.
Zaczynam biec w jej kierunku a ona w moim. Wszystko mnie boli i to tak bardzo że mam ochotę krzyczeć.
Gdy ta szmata znajduje się zaledwie pare kroków przede mną skacze by zanurzyć kły w jej gardle.
Atakuję, odpieram ataki i upadłam.
Jestem wykończona.
W końcu udaje mi się zanurzyć kły w jej gardle. Świerzawa krew sprawia że szaleje. Szarpię za jej gardło i rozrywam na kawałki.
Nie ukrywam, czuje się świetnie wiedząc że ta suka już nigdy więcej nikomu nic nie zrobi.
Dziewczyna nie żyje a ja nadal rozszarpuję jej ciało aż w końcu padam na ziemię i odpływam.

Czy to koniec ?
Czy właśnie tak ma skończyć się to wszystko?  Piszcie co mam zrobić czy mam wskrzesić niektórych czy zakończyć całą historię?
Papa kochane wilczki 😘😘🥰🥰

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 26, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jestem Dziewczyną AlfyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz