1. Wyobrażenie - Harvey

201 17 0
                                    

Udałam się, jak co dzień od początku wakacji, do baru położonego na malowniczej, piaszczystej plaży między palmami. Pracowałam tam jako kelnerka, aby zarobić pieniądze na wymarzony wyjazd do Australii. Akurat polerowałam kieliszki, gdy zobaczyłam jego - Harvey'ego - chłopaka, który przychodził do knajpki codziennie odkąd zaczęłam tam pracę. Jako jeden z nielicznych klientów zauważał, że ja także jestem człowiekiem i nie wydawał rozkazów, a prośby. Zagadał do mnie pierwszy. Od razu go polubiłam. Widywaliśmy się tylko w barze, mimo, że chłopak wielokrotnie próbował wyciągnąć mnie na miasto.

Ujrzałam w oddali, że Harvey mi macha. Uśmiechnęłam się na ten widok i spuściłam wzrok. Po chwili brunet wszedł do knajpki i zajął miejsce na przeciw baru.

-Dzień dobry. Co dla pana? -spytałam, uprzejmie uśmiechając się w stronę chłopaka.

-Poproszę to, co zawsze -odparł i obrócił się na krześle. -A czy my przypadkiem nie przeszliśmy na ty? -dodał po chwili, popierając ręką głowę.

-Jak ci minął dzień, Harvey? -zapytałam, jeszcze bardziej się uśmiechając.

-Od jakichś pięciu minut przecudownie -odpowiedział, zerkając na zegarek. -A tobie?

-Świetnie. Chciałam zauważyć, że przyszedłeś dziś o 10 minut później niż zwykle -zaśmiałam się i puściłam oczko do chłopaka.

-Przepraszam przepiękną panią i proszę o wybaczenie. Mam nadzieję, że dasz mi to dziś wieczorem wynagrodzić...

-Pracuję...

-Proszę cię, nie zbywaj mnie. Wiem, że kończysz zmianę za godzinę -wystękał Harvey.

-Będę zmęczona. Nie mogę -próbowałam wymigać się od spotkania.

-Zdaję sobie sprawę, że bywam denerwujący i natrętny, ale dziś specjalnie dla ciebie postaram się zrobić wyjątek. Obiecuję -powiedział brunet i położył swoją dłoń na klatce piersiowej.

-Chciałabym, ale naprawdę nie dam rady...

-Wiem, że mieszkasz tu od nie dawna i nie znasz okolicy. Pozwól mi w końcu cię oprowadzić. Nie sądzisz, że czas najwyższy, aby poznać miasto?

-Wyjątkowo uparty dziś jesteś. Nie poddasz się?

-Nie dziś.

-Nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się -mruknęłam cicho pod nosem. 

-Naprawdę?

-Naprawdę, a coś ci nie pasuje? -spytałam zdezorientowana.

-Nie, nie. Absolutnie. Po prostu nie wierzę, że w końcu się zgodziłaś. Wow! -wyznał chłopak i złapał się za głowę. -Spotkajmy się tu na plaży za dwie godziny.

-Nie zdążę się wyrobić...

-Nie musisz się malować, przebierać i tak dalej. Zawsze wyglądasz pięknie.

-Każdej dziewczynie tak mówisz? -zarumieniłam się. 

-Tak, ale ty jesteś pierwsza -odparł chłopak i radośnie wyszedł z lokalu, zostawiając po sobie niedopitego drinka i wielkiego banana na mojej twarzy.

Obserwowałam chłopaka dopóki nie zniknął z mojego pola widzenia. Zgodziłam się na to spotkanie z dwóch powodów. Po pierwsze, codzienne prośby i namowy Harvey'ego stawały się już męczące, więc uznałam, że może odpuści sobie nękanie mnie, gdy w końcu z nim pójdę. Po drugie, naprawdę nie miałam dużego pojęcia o mieście, w którym mieszkałam. Znałam jedynie drogę z domu do pracy oraz z domu do szkoły i skrót tej trasy prowadzący przez las, z którego i tak nie korzystałam, gdyż się bałam tamtędy chodzić. Ani razu nawet nie robiłam zakupów. Pomimo, iż przeprowadziłam się do Sarasoty już trzy lata temu, nigdy nie miałam okazji zwiedzić tej miejscowości. Całe dnie spędzałam przed książkami lub zagłębiałam się w świat Internetu. Nie miałam także znajomych, z którymi mogłabym wyjść na spacer bądź imprezę, a wypady z rodzinką nie przypadły mi do gustu. W wakacje i święta wyjeżdżałam do innych stanów. Właściwie to moje miasto znałam jedynie z pięknych, kolorowych zdjęć. Czułam, że Harvey okaże się dobrym przewodnikiem i miło spędzę z nim czas.

Marcus and Martinus, Max and Harvey - wyobrażeniaWhere stories live. Discover now