Jak wino i krew, jak miłość namiętna
Odważna i wściekła brama do piekła
Dusi, rozbudza i krzyczy wymownie
W szaleńczy bieg porywa bezzwrotnie
Dotyka i pali jak ogień. Błyszcząco
W oczach odbija światła. Gorąco
Kusi i nie chce wypuścić. Nienawidzi
Kochając i się tego nie wstydzi
Bo bije sadysta, całując z czułością
Zwą ją awersją, a zwą ją miłością.
____________________________Dwudziestoletni student biotechnologii szedł środkiem chodnika, co rusz zatrzymując się, czy oglądając za siebie. Doprowadzał tym ludzi do szału, tymbardziej kiedy musieli manewrować, by go wyminąć, albo zbyt późno reagowali i wpadali wprost na niego. Victor nerwowo odgarnął włosy za ucho, a raczej próbował to zrobić. Nie mógł się jeszcze przyzwyczaić do tego, że je ściął. Długie do pasa, srebrne nici stały się teraz krótką, poszarpaną fryzurką z grzywką, opadającą na oko.
Sklerotyk kolejny raz zapomniał telefonu z półki, a zegarek miał w naprawie, więc nie wiedział, która jest aktualnie godzina. Informacja była mu potrzebna, by sprawdzić rozkład autobusów, które być może dowiozą go na uczelnię.
Rozejrzał się kolejny raz wśród szarej masy, mijającej go rytmiczne jak zaprogramowane robociki. Poczynił kilka kroków, stając z brzegu chodnika, jakby próbował złapać autostopa. Po części była to prawda, tylko że polował prędzej na jakiegoś humanstopa z wgranym zegarkiem. Albo wszczepionym.
Jak taka malutka bakteria.- Przepraszam, która godzina? - zaczepił wreszcie młodego chłopaka.
- Twoja ostatnia. - warknął, patrząc na niego wściekle swoimi czekoladowymi oczami. Jego włosy połyskiwały w słońcu intensywną czerwienią, tylko potęgując wyrażane emocje.
- No nie bądź taki! - chwycił go za nadgarstek i szarpnął do tyłu, przez co nastolatek (tak myślał) zachwiał się, o mało nie wywracając się na chodniku. - Widzę, że masz zegarek.
Powiedział zgodnie z prawdą. Na jego ręku ujrzał czarny, skórzany pasek z ćwiekami. Victor dopiero teraz zauważył, że jego rozmówca ma na sobie ciężką kurtkę ze skóry i ciemne, podziurawione spodnie. Z jego szyi zwisał srebrny łańcuszek zakończony czaszką z bursztynowymi oczami. Masywny wisiorek obijał się o jego mostek, równocześnie kiwając na boki.
Boziu Putinie, kogo ja zaczepiłem.
- Co z tego, że mam zegarek? Skąd pewność, że działa? - spojrzał na niego badawczo. Jasne, prawie białe włosy, niebieskie oczy, luźna powiewająca koszulka. Całkowite jego przeciwieństwo.
- Bo wskazówki się ruszają? - odpowiedział, spoglądając na tarczę.
- A jeśli nie jest dobrze ustawiony? - spytał podejrzliwie, nadal przytrzymywany za nadgarstek. Spostrzegł, że jego rozmówca jest imponująco wysoki. No, przynajmniej z jego perspektywy.
- A nie jest?
- Jest.
- No to dziewiąta szesnaście, w takim razie. - uśmiechnął się promiennie, puszczając jego rękę. Ale chłopak nadal patrzył na niego spode łba.
- I co z tym faktem zrobisz? - powiedział z przekąsem, przypominając sobie, że nigdzie się nie śpieszy. Jednak na coś się może przydać ten stranger.
- Sprawdzę autobus? - uniósł brew zdziwiony jego (właściwie nieistotnym) pytaniem. Dziwne, że nagle tak zmienił swoje nastawienie. Pierw dyskretnie życzy mu śmierci a za chwilę interesuje się po co spytał go o godzinę?
Wyzwanie czy co?
- Yuuri jestem. - wzruszył ramionami, nie podając mu jednak dłoni. Dotknął go wcześniej, zmarnował swoją szansę.
CZYTASZ
Week To Week 》Tęczowy Challenge Yuri!!! On Ice ✔
FanfictionDzień taki jak zwykle, słoneczny, spokojny, rutynowy. Ani trochę nie zapowiadał początku większej historii. Bo przecież ludzie mijają się na ulicach cały czas. Opowieść o zbuntowanym nastolatku i chłopaku, który spytał go o godzinę. Obaj z nich, ba...