3. Yellow

142 20 36
                                    

Blask nadziei świeci w zmęczonych oczach
Na popiół spalonym węglu proroka
Zmętniałej wodzie od nieczystych spływów
Pożółkłym białku obnażonym z ogników
Spala, gaśnie, rzaży się od nowa
A życie patrzy, bo tylko niemowa
Żółty oszust, niepotrzebna ekscytacja
Wszystko co zostaje - to flustracja.
_______________________________

Yuuri większość czasu przesiedział w swoim pokoju i udawał, że jest chory. Siła jego perswazji była na tyle przekonująca, że w końcu dostał jednodniowej gorączki, ale paradoksalnie właśnie wtedy wyszedł z domu.

Już niczego nie rozumiał. Przeglądał nieustannie wiadomości od Victora, interpretował je na wszystkie sposoby. Często nie był w stanie mu odpisać. Jakby bał się palnąć jakąś głupotę. Jakby to w ogóle było ważne.

Vic: Yuuri, co się z tobą dzieje?

Vic: Dlaczego mi nie odpisujesz ani nie odbierasz? Zrobiłem coś źle?

Vic: Ej, sam spytałeś czy będziemy się spotykać nie ważne co ze sobą zrobisz.

Yuu: ...

Wysłał czystym przypadkiem. Prawie rzucił telefonem ze strachu. No nie, no nie! Nie tak miało być! Idiota!

A tyle razy mówił sobie, żeby nie pisać czegoś, czego i tak nie wyśle. To teraz ma.

Komórka zawibrowała. Oczywiście, że zadzwoni! Katsuki patrzył nieobecnym wzrokiem na wyświetlacz i nie wiedział czy czyta nazwę, czy może obserwuje podłogę pod nim.

- Ha...lo? - szepnął zachrypłym głosem. Właściwie to nie odezwał się do nikogo ani słowem od tych kilku dni, gdy zamknął się na klucz w pokoju.

- Wszystko w porządku? W ogóle się nie odzywasz. - powiedział opiekuńczo.

- Wiem... bo... Jestem tylko chory... - odkaszlnął, siadając na łóżko.

- Wpaść do ciebie z jakimś katsudonem? Powiedz tylko gdzie mieszkasz. - ożywił się nagle. Taki powód milczenia zadowolił go zdecydowanie bardziej niżby brak zainteresowania ze strony nastolatka. Powoli zaczął go uzależniać. Przez niedostępność?

- Nie trzeba! Już jest dobrze...

- To skoro jest dobrze, to może się spotkamy co?

Yuuri zamarł. Pożałował z całego serca (jeśli je ma) że odebrał ten przeklęty telefon.

- Halo?

- Nie aż tak, żeby łazić po dworze. - skłamał. Chociaż może nie, bo stan podgorączkowy trzymał się go jak rzep psiego ogona. Może to jakaś reakcja uczuleniowa na nową farbę? Albo nie, bo przecież miał temperaturę tego dnia, którego poszedł do fryzjera.

- Możesz wpaść do mnie. - zaproponował, a Yuuri znów nie mógł wydusić ani słowa. To posuwało się zdecydowanie za daleko. Nie wiedział czy tego chce, nie wiedział, czego w ogóle oczekuje.

- Zo... Zostanę w domu, przepraszam. - powiedział niemrawo, jakby zaraz miał się rozpłakać. Tak silnie pragnął, by Victor go teraz przytulił, ale z drugiej strony to przecież takie złe i okropne jak on sam.

- Porozmawiamy chociaż z kamerką?

- Eh... Okej... - szepnął, od razu ją włączając. Nikiforov zrobił to samo, dzięki czemu młodszy miał jego sylwetkę w białej, opinającej koszuli i kamizelce na żywo. I tylko dla siebie. Zasłaniał swój obiektyw, bo wiedział że nie wygląda teraz najlepiej.

- Odsłonisz? - spytał, wymachując swoim telefonem.

- Ale... Żebyś nie myślał, że przez włosy nie chcę się spotkać. Ja naprawdę jestem chory. - na głowę...

Week To Week 》Tęczowy Challenge Yuri!!! On Ice ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz