6. Purple

145 21 38
                                    

Gwiazda... I błysk minionego lata
Po zachodzie słońca, pośród nocy
Myśl fioletowa warkocze zaplata
Tajemniczości dwaj prorocy
Z bólem i smutkiem zaznanym
Doświadczeniem magika
Ze skrytą prawdą sznurem utkanym
Mgiełka błyszcząca o wschodzie nie znika.
_______________________________

Jak są takie momenty, że nie chce się wychodzić z domu, to są też takie, kiedy nie chce się do niego wracać. I Yuuri przeżywał definitywnie to drugie. Niechętnie zmienił kolor włosów na lśniącą purpurę, ale nieustannie miał przy sobie swą pocieszajkę - Vityę, przez którą szybko zapomniał. Spędzali ze sobą nadzwyczaj dużo czasu. Nikiforov zaczął częściej zapraszać go do swojego domu, bo widział jak jest zmęczony i zestresowany. Zdarzało się, że po prostu wchodzili do środka i kładł nastolatka do łóżka, a ten zasypiał zanim jeszcze zrozumiał, że się w nim znalazł.

Tak dni ciągnęły się w dziwnym otępieniu i nerwowych pocałunkach. Coraz to krótszych spacerach, bo Yuuri marniał w oczach i żal było go przemęczać. I trwało to aż do przełomowego dla nich obu dnia.

Katsuki siedział w domu. Był już późny wieczór i planował zaraz się położyć, żeby mieć czas na pobudki z koszmarów. Już od pół godziny miał w uchu jedną słuchawkę, więc nie słyszał niektórych dźwięków. Opierał głowę o ścianę i czuł się oderwany od niełaskawej rzeczywistości.

A strzępki kontaktu stracił w chwili, w której drzwi frontowe się otworzyły.

- Jestem! - usłyszał głos swojego ojca. Skulił się bardziej na łóżku, próbując udawać, że go nie ma. Światła i tak miał zgaszone, może nie wejdzie.

- Co tak późno? Mari już chyba śpi. - powiedziała Hiroko, celowo nie wspominając o młodszym dziecku.

- To rano będzie mieć niespodziankę. Korki były. - Nadal rozmawiali na przedpokoju, a przynajmniej tak mu się wydawało. Zasłonił uszy dłońmi, żeby niczego już nie słuchać, chociaż od dawna wiedział, że to nic nie zmienia.

- A młody jak? Nadal zbuntowany? - Yuuri wstrzymał oddech. Czyli jeszcze mu o niczym nie powiedziała. Spojrzał przerażony na drzwi, za których szybą majaczyło blade, pożółkłe światło.

- A daj spokój. Chodź do salonu, zaraz ci wszystko opowiem. Ktoś go musi do pionu postawić. - głosy przycichły. Dopiero po dłuższej chwili nastolatek przypomniał sobie, że wciąż nie oddycha, a jego twarz najpewniej zrobiła się czerwona z braku powietrza. Spanikował tak bardzo, że myślał tylko o tym, jak szybko i cicho wydostać się z domu. Nawet jeśli miał jakiś plan, to za nic nie potrafił ruszyć się z miejsca. Druga słuchawka wypadła z jego ucha, pozostawiając w całkowitej, nieprzyjemnej ciszy.

Skarbek: Śpisz?

Vitya: Nie, a coś się stało?

Zamknął oczy, wypuszczając powietrze. Zacisnął dłoń na obudowie telefonu i czekał. Bo nie łudził się, że jego ojciec będzie spokojny.

- Czy jemu do reszty odbiło?! - usłyszał pierwszy krzyk, zwiastujący zbliżającą się kaskadę obelg. - Tak mu było źle, że niedojże wagaruje, chleje po parkach i jeszcze pedalstwa mu się zachciało?!

Słyszał szmery. Marzył tylko o tym, by magicznie stracić świadomość i obudzić się kolejnego ranka. Albo żeby to był sen.

- Poczekaj już do rana, bo chyba śpi. - pierwszy raz od dawna próbowała go obronić. Na marne.

- A on poczekał do końca zawodów, żeby się upić?!

To jest właśnie ta rzecz przez którą zaczął go nienawidzić. Ojciec od początku miał ambicje wobec Yuuriego. Już od dnia w którym pojechali na lodowisko, a jego syn "przypadkiem" zrobił nieudolny piruet. I chował urazę, kiedy podpisywał umowę o pracę w Chinach. Pojawiał się w domu nader rzadko, za każdym razem odnosząc się do chłopaka z niechęcią. A Yuuri w fazie buntu miał to zwyczajnie gdzieś, wpisując kolejną osobę na listę wrogów.

Week To Week 》Tęczowy Challenge Yuri!!! On Ice ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz