5. Sieć kłamstw została zarzucona

3.4K 129 23
                                    

*Giny*

Po tej całej akcji w muzeum, nie miałam najmniejszej ochoty iść spać. Zwłaszcza, że Melodia pewnie już dawno śpi i nie chciałam jej budzić. Jeszcze by mi tego brakowało, żebym musiała jej wymyślać jakieś sensowne wytłumaczenie mojej nieobecności w pokoju, grubo po ciszy nocnej. Postanowiłam więc się wyładować i jednocześnie rozluźnić, dlatego udałam się do sali treningowej, gdzie odbywały się lekcje szermierki. Już wcześniej pomyślałam o tym, żeby zwinąć woźnemu klucze, dlatego bez problemu dostałam się do środka. Mimo że te cieniasy co tu trenują to słabeusze i to totalne, salę mieli dobrze wyposażoną. Nie to co na Wyspie, jednak tam miałam przynajmniej wśród pirackiej zgrai Harry'ego jakieś wyzwanie, a tutaj? 

- Wiesz, że nie wolno tu przebywać bez obecności trenera? - usłyszałam za sobą głos jakiegoś chłopaka, który miałam wrażenie kojarzyć. Odwróciłam się i moim, czarnym jak węgiel kamienny, oczom ukazał się ten sam rudy chłopak, z którym walczyłam na treningu. 

- To po co ty tu przylazłeś, rudzielcu? - spytałam wrednie, na co chłopak tylko się uśmiechnął, natomiast ja mordowałam go spojrzeniem. 

- Widziałem, że tu wchodzisz, więc poszedłem za tobą. - odarł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Giny, tak? Córka Kapitana Haka? - wow, zapamiętał. 

- To zależy, kto pyta. - odpowiedziałam, dając mu do zrozumienia, że nawet nie raczył się  przedstawić. Chłopak na moje słowa jakby się... spiął? Dobra, to dość dziwne. Jak zdążyłam zauważyć, osoby mieszkające w Auredonie z reguły szczycą się tym, kim są ich rodzice, a zwłaszcza ta cała Audrey. Porażka. 

- Zróbmy inaczej. Urządzimy sobie mały rewanż. Jeśli znów wygrasz, powiem ci, kim jestem. Jeśli przegrasz, pozostaję anonimowy. - on sobie jaja robi, czy co? To w końcu ja tu jestem z Wyspy Potępionych, nie on. Ale skopanie mu tyłka po raz drugi brzmi super. 

- Dobra, wchodzę w to. - wyciągnęłam swoją szpadę, natomiast chłopak wziął jakąś z kanciapy, następnie rozpoczęła się między nami zacięta bitwa. Co mnie zdziwiło, rudowłosy spadał trochę wolniej, niż normalny człowiek. Momentami miałam wrażenie, że on potrafi latać, jednak byłam zbyt pochłonięta walką, żeby się nad tym zastanawiać. Jak się można było tego spodziewać, pojedynek skończył się moim zwycięstwem. Konkretniej to chłopak leżał na ziemi, zupełnie jak jego szpada tyle, że na drugim końcu sali. 

- Jesteś niesamowita. Musisz mnie tego nauczyć. Możemy zacząć nawet teraz, jeśli nie chce ci się spać. - powiedział z zachwytem, na co prychnęłam. 

- Najpierw to ty mi powiedz, coś za jeden. - zarządziłam, a oczy chłopaka zrobiły się większe z przerażenia, na co cwaniacko się uśmiechnęłam. Zawsze imponowało mi to, jak ktoś się mnie bał. Z resztą, jak każdemu na Wyspie. W moich stronach nie ma większego komplementu, od bycia postrachem chociażby na dzielnicy. 

- A mógłbym najpierw wstać, a później się przedstawić? - spytał z niewinnym uśmiechem. Kurcze, on naprawdę się mnie boi. Chciałam powiedzieć "nie," żeby się trochę z niego ponabijać, jednak w odpowiedzi schowałam swoją broń, dając mu do zrozumienia, że ma wstawać z tej ziemi. - No wiec, tak. Nazywam się Jake i jestem... synem Arielki i księcia Eryka. 

*Jake*

Dlaczego nie powiedziałem jej, kim tak naprawdę jest mój ojciec? Odpowiedź jest chyba prosta. Ponieważ nie chciałem, aby z góry traktowała mnie jak śmiertelnego wroga. Może zgłupiałem, ale przez cały dzień nie potrafiłem przestać o niej myśleć. 

- Więc jesteś bratem Melodii? Jakoś nie wspominała mi o tobie. - ale wtopa. Nie wiedziałem, że już zdążyła ją poznać. 

- Eee... Tak, bo my chociaż jesteśmy... bliźniakami to... nie chwalimy się sobą za bardzo. Tak bywa między rodzeństwem. - kłamałem jak się tylko dało, jednak przepiękna piratka zdawała się mi wierzyć. Uff, mam farta. 

Następcy : Miłość zakazana nie jest niemożliwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz