#5 Lila

43 3 0
                                    

Skórzane, pojedyncze, podwójnie plecione, granatowo-srebrne, harcerskie.

To zabawne, że żyłam już na Ziemi tyle lat i wcześniej zawsze uważałam, iż są to po prostu sznury.

Nigdy nie czułam też potrzeby, aby specjalnie kupować o nich książki, wydrukować sobie zawartość marynarskich lub harcerskich stron oraz badać ich pochodzenie.

Osoba, która użyła go do związana Czarnego Kota i Biedronki, najprawdopodobniej nie była zbyt bystra. Zapomniała bowiem o odklejeniu ceny wyrażonej w lirze włoskim.

Miałam świadomość, iż tej waluty nikt już od kilkunastu lat nie używał we Włoszech, które obecnie należały do strefy euro.

Oznaczało to, że przedmiot zakupiono dawno temu. 

Ten, kto z nim tu przyjechał, na pewno przybył z kraju tak dobrze kojarzonego z pizzą. Ewentualnie z San Marino czy Watykanu, lecz nie graniczyliśmy z nimi, więc szybko odrzuciłam tę opcję.

Jedną z nielicznych Włochów, jakich znałam, była Lila - moja koleżanka ze szkoły. Słynęła z kłamstw. Miała podobno jakiś ciężki konflikt z Biedronką. Zabawne, bo jeszcze jakiś czas temu deklarowała się jako jej najlepsza przyjaciółka od serca. Poznałam ją jako wesołą i optymistyczną osobę. Teraz bardzo się zmieniła. Wciąż wydawała się zimną górą lodową. Przerwy spędzała sama, choć poznawanie nowych znajomości nie powinno być dla niej trudne. Coś się zmieniło. Coś w niej pękło. Nie wiedziałam zbyt wiele o jej akumizacji. Była Lisicą, przez co masa Paryżan rozbudziła w sobie negatywne skojarzenia o tej postaci. W zasadzie tylko to nas łączyło. Marzenia.

Wiedziałam jednak, że choć Włosi nie stanowili nie wiadomo jak licznej mniejszości narodowej, w całej Francji było ich około stu osiemdziesięciu tysięcy. Nie miałam prawa podejrzewać więc o to jednej osoby. Mój instynkt podpowiadał mi jednak, że Lila ma motyw.

Mój telefon właśnie zadzwonił.

Marinette.

Nie odebrałam.

-Jeśli to rzeczywiście Lila pomaga Władcy Ciem, Twoja przyjaciółka okaże się niewinna - zauważyło moje kwami.

-Masz rację - przyznałam. - Ale nie jestem już w stanie jej ufać. 

Trixx przytulił się do mnie w przyjacielskim geście. Tego właśnie potrzebowałam.

-Alyo! - usłyszałam głos swojej mamy wchodzącej do domu.

-Trixx, schowaj się - szepnęłam, otwierając torbę, do której szybko wrzuciłam również sznur.

Moja rodzicielka wkroczyła do pokoju z potarganymi włosami, przerażoną twarzą i brudnym ubraniem.

-Nigdy nie uwierzysz, co mi się dziś przytrafiło - powiedziała.

Cierpliwie wysłuchałam jej opowieści, co jakiś czas udając zachwyt lub przerażenie. Musiałam wyglądać tak, jakby wcale mnie tam nie było i jakbym zupełnie nic nie wiedziała o Pani Snów.

-Ostatecznie dałam jej ostatnią szansę i przyjęłam ponownie do pracy - wyjaśniła mi. - To w końcu nie jej wina. Bycie zakumizowanym musi być prawdziwym koszmarem.

,,Tak. Nawet nie wiesz, jak wielkim.''

Następny dzień nadszedł równie szybko jak skończył się poprzedni.

Po skończonych lekcjach planowałam pośledzić sobie trochę swoją nową podejrzaną, ale zatrzymała mnie Marinette.

-Zaczekaj - wyszeptała smutno. - Ostatnio coś niedobrego się między nami dzieje. Ewidentnie mnie unikasz. Już nie jesteśmy jak siostry. O co Ci chodzi?

,,O nic'' - chciałam odpowiedzieć, ale to nie byłaby prawda.

-Nic się nie dzieje - burknęłam. - To raczej Ty robisz się nadwrażliwa.

-Doprawdy? - na jej twarzy pojawił się gniewny wyraz. - Mam Ci przypomnieć, jak dziś bezczelnie się ode mnie przesiadłaś?!

-Żeby lepiej widzieć tablicę - odparłam chłodno.

-Wykorzystałaś nieobecność Mylène i przesiadłaś się za Chloé - warknęła, gestykulując wściekle. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. - Za  C h lo é.

-Nie rób problemu tam, gdzie go nie ma - zbyłam ją i odwróciłam się w stronę wyjścia. Już i tak traciłam Lilę z oczu. Nie mogłam zostać ani chwili dłużej w szkole.

-Alyo, jeśli teraz odwrócisz się do mnie plecami - Marinette miała łzy w oczach. - To zapomnij o naszej przyjaźni.  N a  z a w s z e.

Nie chciałam tego. Ale czy byłam w stanie przyjaźnić się z kimś, komu nie ufałam? Nie potrafiłam już patrzeć na nią normalnie, bez podejrzeń.

-Sądzę, że musimy zrobić sobie przerwę - to był tani tekst z filmów. Nie pasował do mnie. Nie pasował do moich ust, ale i tak się w nich pojawił.

Córka piekarzy odbiegła zdenerwowana w przeciwną stronę. Nie chciałam dopuścić do takiej sytuacji, ale co mogłam zrobić? Miałam coś ważnego do zbadania. 

-Popłacze trochę i przestanie - szepnął Trixx, wychyliwszy się z mojej torby.

Ból ścisnął mi serce.

,,Spokojnie, bez negatywnych emocji. Nie chcesz tu chyba za moment akumy?''

Zobaczyłam, jak Lila wchodzi w jakiś podejrzany zaułek. Skierowałam się w tę stronę i moim oczom ukazał się samochód, a właściwie limuzyna, pana Agresta - ojca Adriena. Lila wsiadła do niej jak gdyby nigdy nic i odjechali.

Chyba mnie nie zauważyła.

-Dlaczego nie mogła wsiąść w nieco bardziej widocznym miejscu? - zastanawiałam się na głos.

-Może bała się paparazzi? - spekulował Trixx. - Albo to jakaś tajemnica. Jakby nie patrzeć, ona rozważa karierę modelki, a on jest znanym projektantem...

-Pan Gabriel zwykle jawnie szukał nowych modelek - wyjaśniłam. - Raz odbył się nawet konkurs w naszej szkole. To nigdy nie był problem.

-Chodźmy do domu rodziny Agrestów - zaproponowało moje kwami. - Może tam się czegoś dowiemy?

Zgodziłam się i pół minuty później znalazłam się już w wyznaczonym miejscu. Widziałam, jak Włoszka wchodziła do gigantycznej rezydencji ojca mojego kolegi. Ja sama nie miałam tego przywileju. Nie było szans na przedarcie się do środka przez bramę. Przeskoczenie jej również nie wchodziło w zakres moich możliwości. Nie chciałam zdradzać swojej obecności, więc nie pukałam. Może to był błąd?

Czekałam przez dziesięć minut. Potem przerodziło się to w pół godziny, a pół godziny w godzinę.

Wreszcie wyszła moja nowa podejrzana.

Usiłowałam się ukryć, wskakując za jakieś drzewo, ale zobaczyła mnie.

-Możesz mi powiedzieć, co tutaj robisz? - spytała lodowatym tonem, jakiego używała od czasu akumizacji.

-Spaceruję - to była logiczna odpowiedź. Przecież miałam prawo.

-To dlaczego próbowałaś się przed chwilą ukryć? - nie ustępowała. - Przyznaj: śledziłaś mnie.

-Ja?! - udałam oburzenie. - Mnie nawet nie obchodzi, co ty tu w ogóle robisz.

-Hehe, a powinno - pierwszy raz od rozpoczęcia naszej kłótni na twarzy mojej rozmówczyni pojawił się uśmiech. - Pozuję do zdjęć najnowszej kolekcji ubrań. Nic dziwnego, że to właśnie mnie pan Agreste wybrał do tej roli. Jestem wręcz idealnie fotogeniczna.

-Nie baw się w Chloé - zripostowałam.

Pomogło. Tylko krzywo na mnie spojrzała i odeszła.


Ruda Kitka: Opowieść o pewnym marzeniuWhere stories live. Discover now