#7 Ujawnienie tożsamości

179 2 0
                                    

Siedzieliśmy w pokoju Mistrza Fu w ponurych nastrojach. Ani ja nie odzywałam się do Kota, ani on do mnie. Strażnik miraculów znajdował się za chińską kotarą, usiłując naturalnymi metodami przywrócić pamięć Marinette.

-Powiedz - niezgrabnie próbował ratować atmosferę superbohater. - Długo ją znasz?

-Tak - odpowiedziałam niechętnie. Marzyłam, by założyć swój strój Rudej Kitki, ale uważałam, iż tu przydam się bardziej jako Alya.

Znów zapanowała niezręczna cisza.

Po kwadransie Mistrz Fu przyszedł do nas z wyraźnym smutkiem w oczach. Obok niego latał Wayzz. 

-Niestety nie mogę nic zrobić z pamięcią Twojej przyjaciółki - oznajmił. 

-Ale jak to się w ogóle mogło stać? - spytałam przerażona. Dałabym wszystko, aby ten dzień się nigdy nie zdarzył. 

-Kiedy akuma przejmuje kontrolę nad ofiarą, przywłaszcza sobie kawałek jej duszy - zaczął starzec. - Zostaje z niej oczyszczona dopiero wtedy, gdy Biedronka łapie tego małego potworka i go wypędza. Wówczas wspomnienia, tożsamość i umiejętność rozpoznawania ludzi wracają do ofiary. Chyba, że zostaną przez kogoś trwale zniszczone - spojrzał surowo w stronę chłopaka pod kocią maską.

-Przepraszam - jęknął nastolatek. - Po prostu nigdzie nie było Biedronki...

Mężczyzna wyglądał, jakby rozważał coś przez chwilę.

-Musisz im powiedzieć - szepnął do niego Wayzz, ale na tyle głośno, że wszyscy usłyszeliśmy. - Zawsze uważałem, iż superbohaterowie powinni wiedzieć, kim są nawzajem. To im ułatwi pracę.

-Na pewno nie powiem im tego teraz - bronił się. - Za dużo szoku już doznali.

Ich dyskusję przerwały odgłosy podnoszącej się z podłogi obolałej Marinette.

-Dziękuję - powiedziała panna Dupain-Cheng. - Czuję się lepiej, ale i tak nic nie pamiętam.

Po chwili coś zaszeleściło w jej małej, różowej torebeczce. Wyleciało z niej kwami Biedronki.

-Aaaa! - wrzasnęła przerażona nastolatka. - Wielki robal!

-Uspokój się, Marinette - błagało zestresowane żyjątko. - Zaraz wszystko sobie przypomnisz.

Dziewczyna nie miała jednak ochoty słuchać rad gadającej owadopodobnej istoty. Zamiast tego pobiegła na drugi koniec pokoju i krzykiem błagała Mistrza, aby zabrał ,,tę kreaturę''. Kwami sprawiało wrażenie, jakby miało się zapaść pod ziemię z bezradności.

Musiała minąć chwila, nim zrozumiałam, co tu się właśnie dzieje. 

To dlatego moja przyjaciółka ciągle znikała lub spóźniała się na lekcje.

To dlatego Biedronka nie pojawiła się akurat wtedy, gdy Mari została zakumizowana. 

To dlatego obok niej latał ten mały robaczek, przypominający mi Trixxa.

Byłam w szoku. Czułam się, jakby właśnie serce przestało mi bić, a oddech zatrzymał się gdzieś w połowie drogi. Nie potrafiłam wydobyć z siebie ani słowa. Zamiast tego moje myśli ogarnęły ogromne wyrzuty sumienia. Miałam sobie za złe, że przez tyle czasu nic nie podejrzewałam (no, może poza tym, czego akurat podejrzewać nie powinnam), i że tak brutalnie ją odtrąciłam. Marzyłam, by błagać ją teraz o wybaczenie mi tego wszystkiego. Nie chciałam stracić zarówno Marinette, jak i Biedronki.

Czarnego Kota też zamurowało. Przez następny kwadrans miał otwarte usta. Nie byłam pewna, o czym sobie właśnie myślał, ale jedno było oczywiste - musiał być mocno zdziwiony, jeśli odważna i porywcza dziewczyna, w której się zakochał, okazała się zwykłą, przerażoną nastolatką.

Gdy Mistrz Fu wreszcie przekonał dawną Madame Wieczność o niegroźności Tikki (takie imię padło w jego wypowiedzi), córka piekarzy łaskawie zgodziła się go wysłuchać. Opowiadał jej dokładnie o roli, jaką pełniła jako Biedronka, o przysłudze, jaką mu wyświadczyła na początku roku szkolnego, oraz o Czarnym Kocie i Rudej Kitce.

Wtedy uświadomiłam sobie jeszcze jedną rzecz.

Jeśli superbohaterka sama wybrała mnie na swoją towarzyszkę, to jej prawdziwa postać również o mnie wiedziała, nieprawdaż? 

Nawet zakładając, iż prawdopodobnie zapomniała o tym fakcie, nie straciłabym nic, ujawniając się. Podeszłam do niej.

-Marinette Dupain-Cheng - wypowiedziałam jej imię i nazwisko powoli, aby jak najwięcej sobie przypomniała. - To ja, Alya. Twoja przyjaciółka. Chodzimy razem do szkoły, siedzimy w ławce. Wspólnie mamy wielu przyjaciół, na przykład Nina i Adriena, a także wrogów, takich jak Chloé i Sabrina. Przypominasz sobie?

Pokręciła głową.

-Byłaś paryską superbohaterką o pseudonimie Biedronka - kontynuowałam niezrażona. - Towarzyszył Ci Czarny Kot, czyli ten dziwny, zszokowany koleś, co siedzi tam - wskazałam przeciwległy kąt pokoju. - Oprócz tego wybrałaś mnie na Rudą Kitkę, swoją drugą partnerkę. - tego chłopak pod maską już nie usłyszał.

Przystąpiłam do dokładnego opisywania jej swojego wyglądu, gdy spływa na mnie moc Trixxa.

-Czyli ja robiłam te wszystkie odjazdowe rzeczy? - dziwiła się nastolatka. - Zawsze kończyło się to dobrze, prawda? Więc czemu teraz coś jest mocno nie w porządku z pogodą?

-Ponieważ złe moce akumy nie zostały zniszczone - odpowiedziałam, patrząc w okno. Burza i deszcz były nie do wytrzymania. Ostatni grzmot zostawił po sobie ślad w formie znaku ćmy. Zmartwiło to wyraźnie właściciela miraculum żółwia.

-Zbliża się wojna - rzekł ponurym głosem. Cała nasza trójka uważnie słuchała. - Jednak biorąc pod uwagę czasową niesprawność Biedronki, będziemy potrzebowali nowych superbohaterów.

Po tych słowach mężczyzna ściągnął z siebie jasnozieloną bransoletkę, a Wayzz magicznie zniknął.

-...nawet jeśli będzie to dla mnie oznaczać konieczność wybrania nowego Żółwia.

Ruda Kitka: Opowieść o pewnym marzeniuWhere stories live. Discover now