00.

116 7 2
                                    

Kiedy Namjoon przyleciał, rozkleił się zupełnie na widok minimalnie zaokrąglonego brzuszka pod moją koszulką. Od razu go pocałował.
- Kochanie, nawet nie masz pojęcia...nigdy nie będę w stanie wyrazić... - gubił się w słowach mężczyzna. Z moich oczu również zaczęły lecieć łzy. Pogłaskałam jego włosy. Mój Namjoon.

- Spokojnie, ja to wszystko wiem, nie musisz mówić... - odparłam, po czym go pocałowałam. Stęskniłam się jak cholera.

- Nie wierzę w to, że mam Cię tylko na chwilę...tak bardzo chciałbym być cały czas... - wydukał Namjoon, patrząc mi głęboko w oczy. Cholera.

- Za miesiąc wracam do Korei...zobaczymy się tam czasem..? - zapytałam niepewnie. Mocno go to zasmuciło.

- Nie wiem, królewno...naprawdę nie mam pojęcia jak to będzie wyglądało do Twojego porodu...Ale później będę. Najdłużej jak tylko dam radę. - zapewnił mnie. Tylko czemu nie byłam spokojniejsza?

Mimo wszystko spędziliśmy ze sobą cudowny, leniwy dzień. Poszliśmy na spacer, gdzie Namjoon robił mi dużo słodkich zdjęć ciążowych mimo, że praktycznie nie było widać brzuszka. Wieczorem zauważyłam, że wstawił na Twittera zdjęcie serduszka z naszych dłoni nad brzuchem...A pod nim morze komentarzy. Kiedy Joon zauważył, że chcę je przeglądać, zabrał mi telefon.
- Nie czytaj tego, nie warto. - oznajmił. - Większość to bardzo miłe rzeczy ale wiesz jak to jest...Nie powinnaś się stresować.

***

Tuż przed powrotem do Korei poszłam na badania kontrolne. Lekarz kręcił nosem.
- No, pani Yoon, ja bym tak długiego lotu nie polecał. Wyniki nie wyglądają najlepiej, musi się pani dużo oszczędzać. - wygłosił podczas usg.

- Co konkretnie jest nie tak..? - zapytałam.

- Jest dość malutka jak na ten tydzień...trzeba będzie zrobić szczegółowe badania, być może to nic takiego ale lepiej dmuchać na zimne...

- Nie mam innej opcji powrotu do domu... - ale...chwila... - Malutka..?

- Ojej, nie zapytałem czy chce pani znać płeć...No ale skoro już się wygadałem...gratulacje, to dziewczynka. - uśmiechnął się lekarz. O matko. Dziewczynka...Joon oszaleje z radości.

***

Powrót był ciężki. Lot był straszny. Cały czas było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie, do tego leciałam zupełnie sama, bo Ji został jeszcze w stanach...

Brzuch był coraz większy. Nie mieściłam się już w większość ciuchów, chodziłam w legginsach i luźnych bluzkach, które były już dość ciasne. Wstydziłam się wrócić do domu, szczególnie, że miał tam być Namjoon...złapałam taksówkę i pojechałam do domu. Otworzyła mi zdziwiona Sara Ann.

- Yooni? Już wróciłaś? Jak trasa? - zapytała od razu.

- Ciężko, ledwo żyję... - odparłam, rozglądając się po domu. - Jesteś sama?

- Tak, chłopcy są w studio...coś się stało? - zapytała zaniepokojona kobieta. Łzy stanęły mi w oczach.

- Namjoon miał przyjechać...zapomniałam włączyć telefon, pewnie dzwonił że go nie będzie... - próbowałam to sobie jakoś wytłumaczyć, przecież jeszcze wczoraj mówił, że wpadnie... - Słabo mi trochę, muszę usiąść... - wydukałam.

- Siadaj...siadaj. Zjesz coś? Mam sałatkę z kurczakiem. - zaproponowała mądrze Sara Ann.

- Chętnie... - odparłam resztkami sił. - Przepraszam, jestem trochę...rzucona na głęboką wodę z tym wszystkim...

- Za co ty przepraszasz? - zapytała kobieta, stawiając przede mną ogromną miskę z sałatką. Rozryczałam się na dobre.

- Boję się jak cholera...skoro Joona teraz nie ma to znaczy, że nie będzie go do porodu... - panikowałam. - Nie może, nie przyjedzie...muszę wszystko zrobić sama...

- Masz mnie. - odparła trzeźwo Sara Ann. - Masz tu załatwienie wszystko. Lekarza, dietetyka co chcesz. Pokój dla dziecka już się robi.

- Dziękuję kochana...mimo wszystko się boję, bo przed przylotem nie miałam najlepszych wyników i lekarz nie polecał mi lotu...Nie chcę być sama... Tęsknię za nim...Nie dam rady jak on tak będzie wyjeżdżał...

- Nie jesteś sama. Masz nas wszystkich. - dodała kobieta, próbując podnieść mnie na duchu. - Dany radę! - oznajmiła, ale mnie jeszcze jedno leżało ma sercu...

- Czytałaś komentarze pod zdjęciem na którym Joon mówi że jestem w ciąży..? Są dosyć...straszne... - wyszeptałam, po czym wydmuchałam nos.

- Będziesz miała ochroniarza, sama się z domu nie ruszysz. Myślisz, że pozwolę aby stała Ci się krzywda? - zapytała przytomnie Sara Ann. Tylko czy ja tego chciałam..?

- Ja już...Nie wiem co myśleć,  chyba...muszę się położyć...pomożesz mi dojść do pokoju..? - poprosiłam. Ledwo żyłam.

- Mogę cię nawet na rękach zanieść. - zażartowała, po czym pomogła mi wejść do pokoju, który dzieliłam z Namjoonem. Fakt, że go tu nie było, bolał. Strasznie. Ale to nic. Musiałam być silna...

***

W ramach przeprosin za to, że nie dał rady przylecieć, dwa miesiące później zaprosił mnie do małej wioski w Japonii, gdzie spędziliśmy weekend w spa. Joon wprost nie mógł się odkleić od mojego brzuszka. Mimo, że dzwonił codziennie wieczorem, wciąż mieliśmy miliard tematów do rozmów. Spędziliśmy ten czas po prostu idealnie. Czułam się przy nim milion razy lepiej. W domu dostawałam strasznej depresji. Kiedy okazało się, że Sara Ann też jest w ciąży, nie mogłam patrzeć na to jacy są z Jinem szczęśliwi. Ja nie mogłam celebrować ciąży w ten sposób. Daleko od mojego mężczyzny byłam wiecznie sama. Nie chciało mi się nawet robić czegokolwiek, żeby przygotować się na nadejście dziecka. Właściwie wszystko, co pojawiało się w domu i było związane z rodzicielstwem, przesyłał Namjoon. Patrzyłam na te wszystkie ubranka i zabawki ze strachem w oczach. Bałam się, że mimo wszystko zostaniemy same.

Oczywiście nigdy nie powiedziałam Namjoonowi o tych obawach, bo starał się jak mógł. Według jego wersji wydarzeń zakończenie miało być szczęśliwe i tego się trzymałam.

- Kocham was. - powtarzał, wtulając się we mnie. I nic innego nie mogło się liczyć.

Hold me tight IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz